Już od czasu wydanego prawie dziesięć lat temu debiutu  „They'll Come, They Come”  grupa dała się poznać jako wschodząca gwiazda szwedzkiego post-rocka, interpretowanego jednak na swój własny sposób. Kierunek ten rozwijali na dwóch kolejnych krążkach. Kilkuletnia cisza, która nastąpiła po wydaniu trzeciej płyty, spowodowana była min. problemami z grzywną nałożoną na zespół przez władze w związku z nielegalną sprzedażą alkoholu na jednym z koncertów. Ostatecznie zespół został uniewinniony z tego zarzutu, miało to jednak negatywny wpływ na ich działalność.
Teraz Szwedzi wrócili z nowym albumem zatytułowanym „Hibernation”. Być może jest to symboliczny tytuł nawiązujący do całej sytuacji? Niezależnie od tego świetnie oddaje nastrój nowego materiału.

Na tym krążku Immanu El znacznie oddalił się od stricte gitarowych brzmień na rzecz prostszych w swej formie lecz nadal bardzo klimatycznych kompozycji. Na „Hibernation” Szwedzi nieco odważniej sięgnęli po elektronikę, która doskonale komponuje się z delikatnymi gitarowymi brzmieniami. Gdzieniegdzie pojawia  klasyczny ambient, wprowadzający słuchacza w kojący nastrój. Słychać progres, jaki zespół przeszedł od czasu debiutu, zarówno w podejściu do brzmienia jak i aranżacji. Zmiany te wyszły zespołowi zdecydowanie na dobre, czyniąc ich muzykę dojrzalszą. Wszystko z zachowaniem właściwych proporcji - niczego nie jest tu za dużo. Osiem kompozycji trwa niespełna czterdzieści pięć minut, dokładnie tyle, ile potrzeba. Teraz nie pozostaje nic innego jak poczekać na koncerty. Będzie ku temu dobra okazja bo już w lutym 2017 zespół odwiedzi nasz kraj.



Immanu El – Hibernation
Glitterhouse 2016