Syryjczycy nagrywają własną śmierć, głosi ze sceny Mroué i nie tworzy bynajmniej retorycznej metafory; zdaniem tym zaprasza na godzinny seans amatorskich ujęć z epicentrum konfliktu. Krótkie filmiki z telefonów komórkowych, znalezione przez artystę na YouTube i innych portalach typu broadcast przywodzą na myśl miliony (jeśli nie miliardy) sobie podobnych, jednak oprócz miernej jakości i krótkiego metrażu mają też inną cechę – zwykle kończą się śmiercią autora. The Pixelated Revolution w bezwzględny sposób przymusza widza do przyjęcia roli naocznego świadka tych wydarzeń, a sam kształt zawartych w wykładzie materiałów stawia go w miejscu ofiary – oto lufa wyjeżdżającego zza rogu ulicy czołgu celuje prosto w obiektyw aparatu, następuje huk, telefon upada na ziemię; tym samym widzimy dokładnie to, co zabity człowiek, oglądamy ostatnie sekundy jego życia. Mroué multiplikuje te dojmujące wrażenia poprzez swoją śmiałą analizę wybranych filmów; artysta dzieli je na kolejne klatki, zatrzymuje i dokonuje zbliżeń, dodając własny komentarz. Jego dekonstrukcyjne działania przynoszą osobliwy ból oglądania, charakterystyczne poczucie winy towarzyszące w chwili, gdy jest się świadkiem okrucieństwa, ale nie można przestać na nie patrzeć. 

O ile jednak owa bezpośrednia narracja prezentowana w sali teatralnej ma spory potencjał poruszania i uderzania w zbiorową wrażliwość, o tyle zdaje się go tracić, gdy przeniesiemy ją z powrotem do miejsca jej proweniencji.
Internet, to wspaniałe narzędzie płynnej nowoczesności, umożliwia bowiem swobodne przechodzenie z jednej sfery do drugiej, od teledysku Britney Spears do filmu zamordowanego Syryjczyka. Groza wojny, jej realne znaczenie zdaje się topić w bezbrzeżnym karnawale, z jakim mamy do czynienia, korzystając z sieci, a przekaz pochodzący z miejsca spływającego krwią staje się jedną z wielu transmisji. 
Rabih Mroué, unikając kontekstów politycznych, swoim performatywnym wykładem przywraca wagę wydarzeniom wojny, która toczy się równolegle do naszego bezpiecznego życia i z każdą sekundą zbiera coraz większe żniwo. Libański artysta, choć podejmuje istotny i mocny temat, nie odpowiada jednak na najbardziej podstawowe pytania pojawiające się automatycznie w trakcie oglądania zebranych przez niego materiałów: skąd potrzeba rejestrowania? I dlaczego autorzy nagrań nie uciekają, widząc wymierzoną w swój obiektyw lufę? Teza, jakoby było to wzajemne otwieranie wobec siebie ognia (ukuta na podstawie istniejącej w języku angielskim polisemii czasownika to shoot – jako strzelać i robić zdjęcie), okazuje się licha i mało przekonująca – czym jest bowiem miniaturowy obiektyw aparatu w telefonie komórkowym znajdujący się naprzeciw lufy kilkudziesięciotonowego czołgu? 

Susan Sontag w eseju Widok cudzego cierpienia stwierdziła, że ilekroć ludzie czują się bezpieczni – stają się obojętni. Teza ta staje się dziś wyjątkowo trafną diagnozą w kontekście stosunku zachodniego człowieka do konfliktów zbrojnych toczących się na świecie. Docierające do nas zewsząd drastyczne obrazy cierpień, będące idealną pożywką dla mediów – doskonałych głosicieli złej nowiny, przestały szokować; nie budzą już lęku, a jedynie przykrą indyferencję. 

The Pixelated Revolution
Autor, performer:  Rabih Mroué
Tłumaczenie na język angielski: Ziad Nawfal
Współprodukcja: Berlin Documentary Forum – HKW/ Berlin, dOCUMENTA 13, Kassel