Po świetnych płytach Tamikrest i Ben Zabo przyszła pora na kolejnego przedstawiciela malijskiej sceny muzycznej. Tym razem jest to Samba Toure. Ich muzyka nie ma jednak nic wspólnego z brazylijskim tańcem, lecz całkowicie zanurzona jest w pustynnych brzmieniach zachodniej Afryki.
Słowo „Albala” w języku Songhai znaczy tyle co niebezpieczeństwo, ryzyko. Tytuł ten dobrze oddaje nastrój całej płyty. W swoich utworach Pan Samba, który jest autorem muzyki, tekstów oraz liderem zespołu, mocno nawiązuje do sytuacji politycznej jego kraju. Opowiada się przeciwko konfliktowi zbrojnemu w północnym Mali oraz korupcji. Z drugiej strony śpiewa też o pragnieniu zjednoczeniu grup etnicznych tego państwa i życiu prostych ludzi, którym brak wykształcenia a bieda nie przeszkadza być wzorem przyzwoitego życia.
W warstwie muzycznej Samba Toure w bardzo zgrabny sposób łączy spokojne, bluesowe granie ze
stricte etnicznymi klimatami.
Choć te muzyczne światy świetnie się tu przenikają, to jednak te drugie brzmią silniej. Oprócz dźwięków elektrycznej gitary, pojawia się tu masa afrykańskich instrumentów. Daje to bardzo ciekawy efekt. Płyta jest bardzo spójna i przyjemna w odbiorze. W tej muzyce nie ma żadnego pośpiechu, a kolejne utwory spokojnie sączą się z głośników, przenosząc słuchacza w klimat gorącej pustyni. Dla miłośników nowych, afrykańskich brzmień będzie to na pewno ciekawa lektura. Warto też dodać, że w kilku utworach gościnnie pojawił się dobrze znany naszym czytelnikom
Hugo Race.
Samba Toure – Albala
Glitterbeat 2013