Publicystyka w teatrze jest zazwyczaj matką chrzestną przedstawień o bardzo krótkiej dacie przydatności do spożycia; poruszone w nich problemy rozwiązują się lub transformują i nie ma potrzeby roztrząsać ich na nowo. W Gniewie Dzieci reżyser (i dramaturg zarazem), sięgnął po temat nękający społeczeństwo od dawna. Od końca II Wojny Światowej stał się on powszechnym, ale spychanym pod dywan, maskowanym w różnoraki sposób problemem. Fabuła inspirowana jest autentycznymi przeżyciami młodych ludzi, którzy przebywali w katolickich domach wychowawczych. Jest to historia trojga dorastających ludzi, którzy wychowują się w domu dziecka, gdzie przemoc psychiczna, fizyczna i seksualna oraz fanatyzm religijny są na porządku dziennym. „Duchowni” protagoniści również mają swoje konkretne pierwowzory - zbrodniarzy nazistowskich, wywodzących się spośród kleru katolickiego.
Mimo bardzo mocnej strony werbalnej (niebywała ilość wulgaryzmów, które de facto osłabiają siłę wyrazu scen) i sporej ilości drastycznych fragmentów, po dłuższej chwili opowieść zaczyna widza nudzić. Pod względem dramaturgicznym fabuła wydaje się być słabo przemyślana, zwłaszcza jeśli chodzi o rozłożenie napięć.
Nawet efektowne, bardzo emocjonalne sceny taneczne (jak zawsze świetna choreografia Mikołaja Mikołajczyka) i znakomite aktorstwo całego zespołu (zwłaszcza samego Siekluckiego, który jest fenomenalnym aktorem charakterystycznym, a jego kreacje balansują na granicy komizmu i demoniczności) nie maskują powierzchownego potraktowania problematyki sztuki i efekciarstwa tekstu dramatycznego. Znajdują się tu jednak dwie krótkie sceny przedstawiające fragmenty utworów Jerzego Andrzejewskiego:
Bramy raju oraz
Ciemności kryją ziemię. Są one bardzo ciekawym punktem odniesienia dla ukazania mechanizmów działania instytucji religijnych i obrazu namiętności tzw. „duchowieństwa” – ludzi, którzy nie powinni być kojarzeni z namiętnościami. Te krótkie sceny doskonale ukazują stan zaślepienia religijnego ludzi, którzy są manipulowani przez przez charyzmatyczne jednostki, wykorzystujące bardzo sprawnie swoją pozycję do celów (delikatnie mówiąc) haniebnych.
Jako widzowie Gniewu Dzieci jesteśmy przez cały czas atakowani bardzo głośną muzyką, ekspresyjną grą, czy nachalnością tekstu. Zgadzając się na to, że podjęty w spektaklu temat zasługuje na nagłaśnianie i jednoznaczną ocenę moralną, nie stajemy ochoczo po stronie ofiar, gdyż jesteśmy poirytowani formą ich protestu. Sieklucki częstuje nas oczywistościami. Niemniej wydaje mi się, że jest jeden, mniej dosłowny, działający bardziej na podświadome uczucia widza, metaforyczny element spektaklu: po wejściu na salę widzimy na scenie trzy obrazy skąpane w mroku. Z oddali wyglądają jak typowe wizerunki religijne przedstawiające Jezusa Miłosiernego, Wniebowstąpienie czy może Sąd Ostateczny. Widoczne są tylko zarysy – wszystkie o wyraźnym wertykalnym ułożeniu. Co widzimy w momencie skierowania reflektora na scenę, pozostawiam przyszłym widzom do odkrycia. Nadmienię tylko, że moment ten wywołał u mnie poczucie olbrzymiego dyskomfortu, dając zarazem doskonały przykład w jaki sposób wykorzystywane bywają Bóg i Wiara dla celów zbrodniczych i folgowaniu obrzydliwym popędom. Szkoda, że dalsza część przedstawienia podeptała moje nadzieje związane ze spektaklem narodzone w wyniku tego pierwszego, piorunującego wrażenia.
O to, czy teatr powinien być interwencyjny, spór toczy się nie od dziś. Przypuszczalnie rozwiązanie nie zostanie szybko znalezione w tym przypadku. Można tylko zastanawiać się nad trafionym, bądź nietrafionym sposobem przedstawiania problemu poruszonego w czasie przedstawienia czy performansu. Inscenizacja Piotra Siekluckiego wydaje mi się być jedną z tych, które zabrały głos w dyskusji. Niestety zaoferowała widzom niewiele ponad sarkastyczne plucie na wrogów. Może reżyser chciał taką formą uniemożliwić publiczności emocjonalne zaangażowanie się w treść dzieła i zmobilizować do przemyślenia problematyki, której dotyka bez wzruszania widza. Jednak to emocje wywołują rewolucje, a nie znane wszystkim tezy wyłożone explicite na scenie.
Teatr Nowy w Krakowie
Gniew Dzieci
tekst i reżyseria Piotr Sieklucki
choreografia: Mikołaj Mikołaczyk,
scenografia: Łukasz Błażejewski;
produkcja: Marek Kutnik
obsada:
KLER: Ewa Pająk, Piotr Sieklucki, Janusz Marchwiński
DZIECI: Dominika Majewska, Tomasz Adamski, Mateusz Lewandowski
01.07.2013 23:17 | jaroslaw tochowicz:
Pierwszy raz się spotkałem z waszym portalem. Czytam o nas. Ho.ho ha.huhu.potem wchodzę na teatr bo się trochi znam na nim i bęc, be, wybaczcie ale jestem zirytowany, tym szkolnym grzecznym tekścikiem, już pierwsze zdanie jest kompromitująco infalntylne a dale nic Lepiej, sztampa w myśleniu sztampa wstylu ((((((((