Sama idea filmu jest nie tylko szczytna, ale też interesująca ze społecznego punktu widzenia. Możemy w nim zobaczyć bohaterki mieszkające w brazylijskich fawelach i kambodżańskich ruinach przeznaczonych do rozbiórki. Stykamy się z Hinduską, która od najmłodszych lat ciężko pracowała na budowie uniwersytetu, na którym teraz wykłada. Poznajemy też afrykańskie kobiety borykające się na co dzień z głodem i przemocą. To, co je łączy to zadziwiająca wręcz świadomość tzw. kobiecej solidarności i wypowiadane kilkukrotnie zdanie „jesteśmy takie same jak wy”, skierowane do mieszkanek spokojniejszych rejonów globu.

JR próbuje opowiedzieć nam o przykrych incydentach takich, jak eksmisje, skrajna bieda, gwałty oraz konieczność walki o wolność i poszanowanie godności.
Siła kobiet kończy się z chwilą wydania albumu dokumentującego całe przedsięwzięcie artystyczne. Obecne na premierze bohaterki płaczą ze szczęścia i dziękują ludziom za poświęconą uwagę. W tym momencie zaczyna się obłuda tego dokumentu, nie zadającego sobie trudu zapytania: co dalej? Dobrze zaczęta historia staje się ekwiwalentem polubienia fanpage’a w stylu „Nie zgadzam się na światowy głód”. Idea szczytna, ale nic z niej nie wynika. Po seansie w niejednej głowie zadźwięczeć może refren piosenki Mötley Crüe Dr. Feelgood (swoją drogą w teledysku do tego utworu również mamy do czynienia z wielkoformatowymi fotografiami na murach): „He's the one they call Dr. Feelgood, He's the one that makes ya feel alright”. Tak jak tytułowy dealer narkotyków dr Feelgood, tak i JR sprzedaje nam chwilowe rozgrzeszenie, które w dłuższej perspektywie do niczego nie prowadzi.

O ile dobre intencje reżysera są dla mnie raczej naiwne, to wizualna strona filmu może zachwycić najbardziej wymagających. Kompozycje kadrów, montaż i nasycenie barw robią ogromne wrażenie. Siła kobiet nie jest filmem przeznaczonym do oglądania na 32-calowym monitorze przy włączonym świetle. To dzieło, które chłonąć można jedynie z dużego ekranu w zaciemnionej sali kinowej. Tak, jak fotografie JR sprawdzają się doskonale na wielkich powierzchniach, tak i jego film operuje podobną skalą. Niespójna narracja, rzucająca nas raz tu raz tam, bez zachowania logicznej ciągłości jest znacznie mniej irytująca dzięki doskonałej pracy kamery, która nie boi się monumentalnych widoków z lotu ptaka, ale często też przeciska się pomiędzy średnio przejętymi nią mieszkańcami faweli.
Siła kobiet jest całkiem udanym dokumentem o projekcie artystycznym, w którym najbardziej napracował się operator. Jest też zupełnie nieudanym filmem dokumentalnym o niezwykłych kobietach prowadzących bardzo zwyczajne życie (jak na ekstremalne warunki, w których żyją). Dlatego też mam problem z jednoznacznym ustosunkowaniem się do dzieła JR. Jeżeli reżyser postanowi nakręcić coś jeszcze, to na pewno wybiorę się do kina, ale ze świadomością, że w dziedzinie filmowej ma on bardzo wiele do nadrobienia.
Siła kobiet (Women Are Heroes)
reżyseria: JR
scenariusz: JR, Emile Abinal
zdjęcia: Patrick Ghiringhelli
muzyka: Jean-Gabriel Becker, Patrice Bart-Williams
kraj: Francja
rok: 2010
czas trwania: 80 min
premiera w Polsce: 25 stycznia 2013 r.
Hagi
