Potencjałem Skunk jest jej porażająca naturalność i odporność na psychoterapeutyczne komentarze społeczeństwa, które sugerują dzieciom rozwodników mieć problemy ze stabilizacją, dzieciom alkoholików rzucać szkołę, a niezrozumianym wrażliwcom zamykać się w sobie i zostawać geniuszami. Dziewczyna, nieświadomie, te klisze ma gdzieś. To dziecko, jakim wiele z nas było podczas zabaw na podwórku, w sąsiedzkiej bandzie, często bez pomysłu na siebie, bez planu. Dopiero potem patrzy się na ten czas, wspominając głównie nietypowe, „znamienne” zachowania – z pewnością zapowiedź przyszłych talentów i osobowości.
Kto się spodziewa show błyskotliwości dziecięcych charakterów, jakie serwuje nam ostatnio kino, uzna film za płytki. W Broken nikt nie będzie nasłuchiwał liścia w poszukiwaniu bicia serca. Tutaj jest wysmagana kanapa w salonie, a na niej błaha walka o przyczepianie sobie klamerek do nosa. Dlaczego więc nie można oderwać oczu od debiutanckiego Broken? Bo tak przeciętna dziecięca postać to w filmie coś rzadko spotykanego.
W fabułach z młodymi bohaterami często majaczy w tle pytanie, które zadawał sobie Erich Fromm: czy współczesny świat pozwala na dorastanie w zdrowiu psychicznym? Odpowiedź, niestety, jest oczywista. Brytyjskie kino lubi zresztą pokazywać ciężar rozpękanego społeczeństwa, który ciąży na młodych.
Ten cios to coś, czego Skunk nie rozumie. Gdy powodowana trochę współczuciem, a w gruncie rzeczy bardziej ciekawością, odwiedza pobitego chłopaka w szpitalu psychiatrycznym, prawdziwy problem ofiary rozumie równie mało jak pobudki oprawcy. Rozwidlenia kanałów emocji w przemoc czy chorobę – złe inwestycje rozumu – są jej obce. W pewnym momencie filmu Mike, przyjaciel rodziny, mówi przez telefon o dziewczynie: „Ona nas wszystkich pokona”. Zwycięstwa nie ma jednak w kieszeni, a wydarzenia lata takiego jak to – przepełnionego niskimi, według Skunk, objawami dorosłości – mogą sprawić, że potencjał nie zostanie wykorzystany, jeśli tylko bohaterka uwierzy w ich naturalność.
Zdaje się, że bezpretensjonalność towarzyszyła filmowi od początku. Eloise Laurence, ekranowa debiutantka, na pytanie o presję gry w aktorsko doborowym towarzystwie przyznała, że przez większość pracy na planie była przekonana, że Tim Roth to średnio rozpoznawalny brytyjski aktor. Esencjonalność buduje ten film.
Chociaż mógłby być to obraz – i częściowo jest – o młodzieży, kolejne odkrycie dziecięcej perspektywy na nudny już dorosły świat, film poprzez prostotę staje się demaskacją przesadnie skomplikowanych treści i konstrukcji. Tak jak siłą Skunk jest niezmącona behawioryzmem élan vital, podobnie powraca do źródła sam scenariusz. Splot losów osób, których ścieżki przecinają się każdego dnia na podwórku, to świeża odpowiedź na popularne poszukiwania inspirujących koincydencji żyć pośród wypadków samochodowych, terminali lotniczych, zderzeń na ulicy Nowego Jorku.
W 1955 roku Erich Fromm wydaje Zdrowe społeczeństwo, w którym pisze o „patologii normalności” – zjawisku, które da tytuł kolejnej książce. I chociaż chodzi mu o ukryte odchylenia od prawidłowego zachowania człowieka, które to zmiany są cicho zakładane w ramach istniejącego kanonu cywilizacji (np. pusty konsumpcjonizm jako wymagany styl życia w kapitalizmie), trafność samego doboru słów na określenie zjawiska prześladuje mnie, gdy myślę o Broken, a właściwie o tym, w jaki sposób obraz ten odkrywa źródło pożywienia rynku filmowego. Sama sztuka filmowa narzuca scenariuszowi drążenie anomalii, odchyleń, zjawiskowości, krążąc wokół chleba powszedniego codzienności jak sępy czyhające na kąsek dla siebie: temat, najlepiej podany na odświętnym obrusie. Czym jest śmierć w oczach intelektualistów z ostatniego filmu Haneke (Miłość), jak nie wydarzeniem tragicznym i niespodziewanym? Patologią filmowej normalności bywa czasem napompowany egzaltacją dramatyzm, który atakuje Skunk i przed którym finalnie bohaterka ucieka.
Twórcy filmu (reż. Rufus Morris, scen. Mark O’Rowe) zwątpili we własne siły, sądząc chyba, że materiału z brytyjskiego podwórka nie wystarczy na konkurencję z wielkimi tematami. Panika przed końcem konkursowego czasu zdaje się napychać finał przesadzoną piramidą przemocy, psując delikatność środowiska metalowych chrząszczy i zardzewiałych namiotów. Hiperbolę zamyka nie mniej przesadzona świetlistość końcowej sceny.
Wyobrażam sobie, że większość krytycznej gawiedzi krzywi się z niesmakiem na zbyt optymistycznie patrzącą w przyszłość pointę (krytyk filmowy to nie tylko znawca X muzy, to również jeden z najbardziej doświadczonych ludzi na świecie). Obdarcie obrazu z naiwnego romantyzmu byłoby jednak jeszcze gorszym rozwiązaniem, bo odebrałoby całej historii sens. Film żyje fikcją i od czasu do czasu mu na to pozwólmy, tak jak sobie.
Broken
reżyseria: Rufus Norris
scenariusz: Mark O'Rowe
zdjęcia: Rob Hardy
obsada: Eloise Laurence, Tim Roth, Cillian Murphy, Robert Emms, Rory Kinnear, Bill Milner, Zana Marjanovic i inni
kraj: Wielka Brytania
rok: 2012
czas trwania: 90 min
premiera: 25 stycznia 2013 r. (Polska)
Spectator