Film Kowalewskiego to historia trzech starszych kobiet, mieszkających w bloku, w bliżej nieokreślonym mieście. Mieszkanie, w którym rozgrywa się prawie cała akcja, jest obskurne i przytłaczające. Ale nie tylko scenografia wywołuje niesmak. Wygląd głównych bohaterek zachwyci zapewne jedynie miłośników turpizmu. Daleko im, bez wątpienia, do uroczych staruszek. To trzy budzące strach i obrzydzenie kobiety, których życie jest do granic monotonne, a każda próba wprowadzenia zmian spełza na niczym. Pozornie − typowe staruszki, spędzające ze sobą jesień życia. W rzeczywistości − trzy bezlitosne hetery nieznoszące sprzeciwu. I niech nie zmyli nikogo brak siły fizycznej. Siostry Trupki to doskonały dowód na to, jaką siłę i władzę daje człowiekowi psychika, w jak bestialski sposób poprzez poniżenie i zniewolenie można zniszczyć drugą osobę.
Lecz w tym budzącym grozę świecie pojawia się ktoś jeszcze – młoda fryzjerka Marianna. To ona stanie się, nieco wbrew swej woli, spowiednikiem sióstr. Dzięki niej widz dowie się o nieludzkich sposobach traktowania Robertka i mrocznych sekretach tej nietypowej rodziny. To wreszcie ona stanie się bodźcem dla wyniszczonego psychicznie mężczyzny, który postanowi zmienić swoje dotychczasowe życie.
Historię trzech tytułowych sióstr i mieszkającego z nimi Robertka można uznać za połączenie czarnej komedii i dramatu psychologicznego. Sam reżyser przyznał w jednym z wywiadów, że czarna komedia to jego ulubiony gatunek. Miłośnicy tego typu kina mogą czuć jednak pewien niedosyt. Owszem, w filmie pojawia się zarówno czarny humor, jak i elementy niczym z teatru absurdu. Jest ich jednak niewiele. Obskurny, pełen niedomówień świat, władczość sióstr, budząca litość i współczucie twarz Robertka oraz odkrywane stopniowo sekrety − wszystko to sprawia, że film uznać należy przede wszystkim za dramat psychologiczny.
Fabuła filmu Kowalewskiego nie robiłaby takiego wrażenia, gdyby nie dwa elementy. Pierwszy z nich to bez wątpienia sposób prowadzenia kamery, który przywodzi na myśl lustra weneckie, montowane w modnych niegdyś reality show. Ograniczenie akcji do jednego pomieszczenia sprawia, że widz staje się kimś w rodzaju gościa. A może raczej − niczym Robertek − więźniem sióstr Trupek. Bo obserwacja zachowań kobiet i rosnącego z każdą chwilą przerażenia na pokazywanej w ciągłych zbliżeniach twarzy mężczyzny nie należy do przyjemnych. Kowalewskiemu udało się sprawić, by widz poczuł się tak samo zniewolony i bezsilny.
Drugim plusem debiutu kinowego Kowalewskiego jest obsada aktorska. Reżyser słusznie nie pokusił się o wymianę załogi, z którą współpracował w teatrze. Trzy doskonałe i doświadczone aktorki − Małgorzata Rożniatowska, Ewa Szykulska oraz Bogusława Schubert − i tym razem nie zawiodły. Na pochwałę zasługuje tu jednak przede wszystkim odtwórca roli Robertka − Rafał Mohr. Zarówno za przygotowanie fizyczne, jak i za niezwykłe wykreowanie postaci.
Kowalewski stworzył film nietypowy, wyraźnie odcinający się od tego, co obecnie serwowane jest nam w polskim kinie. Nie wpadł na szczęście na pomysł nakręcenia kolejnej płytkiej komedii, nie postawił też na nieudolne naśladowanie kina amerykańskiego. Zaufał, i słusznie, swojej intuicji i dotychczasowym doświadczeniom, tworząc film, który jest być może zapowiedzią kina typowo autorskiego. Ale film ma też swoje wady. A właściwie jedną, rzutującą na odbiór − zbytnia teatralność. Mamy bowiem oryginalny pomysł, ciekawą fabułę i dobrze zagrane role, ale oglądając film, czujemy się jak obserwujący sztukę widz teatralny. Pytanie tylko, po co przenosić udaną sztukę teatralną do kina? Jeśli po to, żeby trafić do szerszego grona odbiorców, to dlaczego Kowalewski nie rozwinął fabuły? Decyzja reżysera, który z jednej strony stawia na oryginalność i niszowość, z drugiej zaś na siłę pcha się do świata filmowego, jest w mojej opinii nieco sprzeczna. Pomijając jednak subiektywne zapewne odczucia, z czystym sumieniem mogę polecić historię trzech sióstr Trupek każdemu, kto w polskim kinie szuka czegoś nietypowego.
Trzy siostry T.
scenariusz i reżyseria: Wojciech Kowalewski
zdjęcia: Hubert Komerski
muzyka: Marek Dziedzic
obsada: Rafał Mohr, Bogusława Schubert, Małgorzata Rożniatowska, Ewa Szykulska, Natalia Szyguła, Izabela Kuna, Agnieszka Roszkowska, Remigiusz Grzela, Witold Zmitrowicz, Ewa Kowalewska, Janusz Chabior, Łukasz Simlat
kraj: Polska
rok: 2011
czas trwania: 85 min
premiera: 26 października 2012 r.