Wydarzenie to po raz pierwszy odbyło się w 1981 roku i zorganizowane zostało dzięki inicjatywie związanego z Warsztatem Formy Filmowej artysty Ryszarda Waśko. Podjęte wówczas działania miały na celu zaprezentowanie w Polsce zachodnich trendów artystycznych w taki sposób, by otworzyły one drogę do społecznego dyskursu na temat sztuki. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że było to jedno z ważniejszych wydarzeń w świecie polskiej sztuki, które rozpoczęło długi proces przecierania szlaków dla sztuki nowoczesnej i tzw. nowych mediów. Idea wydarzenia przypominała nieco w charakterze wielką pracownię artystyczną, w przestrzeni której każdy z przyjezdnych artystów – posiadając jedynie ideę czy pomysł – realizował swe dzieło, współtworząc tym samym w dużej skali wystawę miejską. Właśnie ten aspekt wykorzystany został przez organizatorów TIFF-u do opracowania motywu przewodniego imprezy, w ramach której prace swe zaprezentowało ponad dwudziestu artystów-fotografów, odpowiadając jednocześnie na pytania: czym jest proces twórczy - i – czy można go kontrolować?
.jpg)
Instalacja Grzegorza Przyborka
Trochę Inny Festiwal Fotografii narodził się w 2011 roku i – jak napisane jest w materiałach prasowych – […] powstał z myślą o dynamicznym rozwoju kultury wrocławskiej, w obrębie której wciąż niewystarczająco miejsca poświęca się fotografii, a która przecież posiada znaczących dla dziedziny tej wybitnych reprezentantów. Wystarczy przytoczyć tu chociażby postać Jerzego Olka, który po cyklu sympozjów w 1977 roku przejął wrocławską Galerię Fotografii z siedzibą w Domku Romańskim. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że Olek w rozważaniach swych na temat fotografii starał się zdefiniować jej pojęcie w aspekcie sztuki, przez co dokonał autorskiego podziału na fotografię narracyjną (dokumentalną, reportażową, literacką, pamiątkową, opowiadającą jakieś historie, do której jesteśmy najbardziej przyzwyczajeni), fotografię kreacyjną (subiektywną, fantastyczną, abstrakcyjną, o ambicjach artystycznych, tzw. "sztukę fotografów"); fot-art (czyli sztukę inspirującą się fotografią, nurt zapoczątkowany przez pop-art, popularny w polskiej grafice lat 70.); wreszcie foto-medium (nietradycyjne, intermedialne sposoby kreacji, czyli fotografia jako medium sztuki) [1]. W kontekście fotografii wrocławskiej, ważne jest także to, że Jerzy Olek założył bardzo istotną dla polskiej sztuki awangardowej Galerię Autorską Foto-Medium-Art, która w 2007 roku została przeniesiona do Krakowa.
Fragment tryptyku Grzegorza Przyborka
TIFF w założeniach swych chce ową tradycję wrocławskiej fotografii przywrócić do życia i wprowadzić ją ponownie do ogólnopolskiego dyskursu o sztuce współczesnej, ucząc przy tym na nowo do niej szacunku związanych ze sztuką aktualną odbiorców. To zadanie trudne, gdyż we współczesnych czasach – mówiąc głównie o Polsce – fotografia nie zajmuje wysokiej pozycji wśród sztuk wysokich, nieustannie funkcjonując gdzieś na uboczu głównego nurtu wystawienniczego. Być może ma to związek z postępującą cyfryzacją, która niestety artystą-fotografem uczyniła niemalże każdego, kto dysponuje aparatem fotograficznym, zabijając jednocześnie szlachetne i pokorne podejście do tzw. fotografii analogowej.
Sekcja Basen
Formuła festiwalu zakłada brak sztywnych reguł tematycznych, a przez to otwartość kolejnych edycji na wszelkie zachodzące w świecie fotograficznym zmiany – dzięki temu proponuje współczesnemu odbiorcy festiwal wielowątkowy, polegający ciągłym przemianom, bez ustandaryzowanej formuły [2]. Tegoroczna edycja zakładała więc realizację wystawowych prac już w miejscu docelowym, czyli we Wrocławiu. Odwołując się do łódzkich wydarzeń 1981 roku – a przez to też inspirując się nimi – zaproszeni twórcy wykonali szereg prac, które zawarte zostały w pięciu zaprezentowanych na festiwalu sekcjach tematycznych. W rozbudowanej przestrzeni Browaru Mieszczańskiego zlokalizowane zostały takie ekspozycje jak: Baseny, Debiuty oraz pokaz prac Dity Pepe (Czechy), Grzegorza Przyborka (Polska) oraz Saschy Weidnera (Niemcy).
Przemek Branas, Immersja
Przyznam, że największe wrażenie zrobiła na mnie intrygująca wystawa Basen, która już poprzez samą lokalizację rodziła w odbiorcy uczucie grozy czy niedopowiedzenia, prowokując do jej zwiedzania. Realizacje usytuowane były w posępnej przestrzeni, w której znajdowały się głębokie, betonowe zbiorniki na piwo, zwane przez organizatorów basenami. Sala, w której skąpe światło tworzyło bardzo nietypową atmosferę, we wnętrzach owych basenów gromadziła różnorodne pod względem formalnym prace, bardzo często z fotografią mającymi niewiele wspólnego. Najciekawszą według mnie była realizacja autorstwa: Przemka Dzienisa, która stanowiła instalację site specific. Jej minimalistyczna, trójwymiarowa forma w ciemnej, brudnej przestrzeni basenu prezentowała się genialnie, swą tajemnicą magnetyzując jednocześnie odbiorcę. Przemek Dzienis zajmuje się także fotografią, w której głównym motywem jest ujęty w charakterystycznej dla niego konwencji portret. Przykładem innej, równie interesującej pracy był wideo-dyptyk pt. Immersja Przemka Branasa. Do instalacji tej dołączony był także chwilami przerażający dźwięk, który roznosząc się po tej pustej i głuchej przestrzeni, wytrącał zwiedzających ze spokojnego stanu kontemplacji czy błogiego spokoju. W kontekście prezentowanych w ramach Basenu prac należy zaznaczyć, że ideą ekspozycji było stworzenie realizacji odnoszącej się do fotografii, wykorzystując przy tym narzędzia nienależące do tej techniki. Dlatego też – oprócz zdjęć – pojawiły się tu także obiekty, instalacje czy prace wideo, które z uwagi na specyfikę przestrzeni, oglądane były z góry. Pomimo tego, iż ekspozycja ta mocno oddziaływała na odbiorcę, uważam, że jest to zasługa atmosfery samej przestrzeni, a nie wyjątkowości prac w niej zgromadzonych. I tak na dobrą sprawę – ową genialną przestrzeń można było wykorzystać nieco lepiej. Gdyby realizacje te zaistniały w zwykłym, czystym galeryjnym otoczeniu, mogłyby mieć duży problem z trafieniem do odbiorcy.
Praca Grzegorza Przyborka
Pochwalić natomiast należy wystawę zorganizowaną w ramach Programu Głównego, na której można było oglądać czarujące fotografie Dity Pepe, przejmujące obiekty i fotografie Grzegorza Przyborka, jak i intymne zdjęcia Saschy Weidnera. Trzeba zauważyć, że w przestrzeni tej najbardziej absorbujące były obiekty rzeźbiarskie Grzegorza Przyborka, które – jak to formy trójwymiarowe – na samym początku zwiedzania skupiały uwagę odbiorcy. Muszę przyznać, że realizacje artysty – głównie poprzez nagromadzony ładunek emocjonalny – były bardzo przejmujące. W kontekście twórczości Przyborka należy wspomnieć o jego indywidualnym, nieco surrealistycznym i onirycznym jednocześnie stylu, który według Krzysztofa Jureckiego ukształtował się pod koniec lat 80. Chodzi tu o działaniem obiektem, jak i fotografią, które wzajemnie się przenikając, traktowane są jako autonomiczne dzieła sztuki. Również na wystawie w Browarze Mieszczańskim mieliśmy okazję oglądać zarówno obiekt, jak i fotograficzny cykl na nim bazujący. Obydwie prace uzupełniały się w doskonały sposób.
Moją faworytką jednak została Dita Pepe, która z dużą dozą czeskiego humoru na swych fotografiach zaprezentowała siebie i własną rodzinę. W kontekście twórczości Pepe, warto wspomnieć, że charakterystyczny dla niej styl zdjęć pozowanych narodził się podczas pracy, jaką podjęła w placówce dla chorych psychicznie. Czarno-białe zdjęcia z wczesnego okresu stosunkowo szybko ustąpiły fotografii kolorowej, z użyciem której wykonała – chyba najbardziej znany – cykl Autoportrety (1999). Zaprezentowane we Wrocławiu zdjęcia urzekały swoją atmosferą, subtelnością czy też pewną formą niewinności z nich bijącą.
W ramach debiutów moją uwagę przykuły czyste prace duetu Marty Zgierskiej i Macieja Rukasza, które poświęcone zostały szerokiemu pojęciu dzieciństwa w kontekście pamięci, która nieraz w sposób wybiórczy, niekompletnie buduje naszą świadomość. Fotografie te w myśl hasła less is more – wykorzystując skromny zestaw zabiegów formalnych i stylistycznych, posługując się wymowną symboliką, chwilami w bolesny sposób były w stanie przenieść widza w świat lat młodzieńczych.
Tegoroczny Trochę Inny Festiwal Fotografii zaprezentował się zupełnie z innej strony, niż w latach poprzednich, co wskazuje na otwarty charakter jego formuły. Zaproszeni goście, frekwencja oraz poziom zaprezentowanych realizacji bardzo dobrze rokują na przyszłość i nakazują uznać, iż impreza ta jest coraz bardziej poważana nie tylko w środowisku wrocławskim, ale też poza granicami naszego kraju.
Trochę Inny Festiwal Fotografii
[1] Adam Mazur, Trzydzieści lat minęło jak z bicza strzelił. Przypadek Foto-Medium-Art, 2009 na obieg.pl (patrz: http://www.obieg.pl/7524 stan z dn. 20.11.2012).