„Opowieści z krajów, których już nie ma” to tytuł siódmego numeru pisma. Redaktor naczelny, Jacek Purchla, pisze we wstępie, że kilka lat po przełomie 1989 roku nie było już na mapie Europy żadnego z krajów, z którymi Polska graniczyła przed nim. Stwierdzenie tyle oczywiste z historycznego punktu widzenia, ile obrazowe. Co ważne i chyba charakterystyczne, Purchla kończy swój wstęp pytaniem: A dziś? Czas, który upłynął, sprzyja trzeźwej ocenie, czy raczej zabarwia wspomnienia nostalgią? Rozpoczyna więc numer, świadomie robiąc miejsce dla kolejnych, możliwe, że niezgodnych, głosów w dyskusji.
Pierwsze z nich prezentują Jugosławię oczami serbskiego intelektualisty i bośniackiego pisarza; dotyczą form współczesnej pamięci o Josipie Tito, międzypokoleniowych nieporozumień na tym froncie, różnic pomiędzy historią ludzką (historią serca), a historią cywilizacji. Oczywiście nie tylko sylwetka Tity przewija się w pamięci narodów; nie mniej znaczące miejsce zajmuje choćby Stalin, panowie do dziś bywają porównywani, zdarzają się spory o przewagę jednego dyktatora nad drugim, ciągle obecna w świadomości narodów jest toksyczna „miłość do wodza”, pojawiają się dysputy o tym, który przywódca miał większe serce i bardziej ukochał życie – swoje, rzecz jasna. W tym kontekście szczególną uwagę zwraca bardzo dobry tekst Drago Jančara „Szczebel z drabiny świętego Jakuba”. Inna sprawa, że Herito wskazuje także na uniwersalny zakres współczesnych problemów bałkańskich; Simona Škrabec pisze o tym, że dziś w europejskich stosunkach międzynarodowych niezwykle ważne jest pokonanie historycznego strachu przed zaufaniem sąsiadowi.
Najmocniej przemówił mi do wyobraźni „Ostalgiczny stan umysłu” Moniki Rydiger. Autorka postanowiła zmierzyć się z tym, co moglibyśmy najogólniej nazwać sentymentalną mitologizacją wschodu, ale w kontekście tęsknoty za komunizmem, niekoniecznie za kresami samymi w sobie. Rydiger dokonała także szybkiego przeglądu kultury popularnej, dzięki czemu artykuł nie tylko dostarczył wielu nowych odkryć, ale i stał się bardzo przekonujący. W tym numerze ukazała się także warta odnotowania rozmowa z Magdą Vášáryovą, dotycząca przeszłości, która powinna być traktowana jak bardzo ważny element teraźniejszości nie tylko w prywatnym życiu każdego z nas, ale także globalnie. Gdybym natomiast miała wskazać najpiękniej ilustrowany tekst w całym numerze, to bez wątpienia wybrałabym „Życie po życiu? Ruhr, Katowice, Lille, Łódź”, ponieważ już dawno żaden pejzaż nie zrobił na mnie tak zaskakującego wrażenia, jak zagłębie Ruhry z żółtymi balonami unoszącymi się nad ziemią w miejscach, gdzie kiedyś znajdowały się kopalnie węgla.
Aktualny, ósmy numer „Herito” – „Narody – historia i pamięć” – zbiera teksty skupione wokół problemu współczesnej przydatności pamięci i historii, wokół mozaiki narodów i społeczeństw, tworzących dzisiejszy świat, oraz wokół sfery konfliktów i napięć z tym związanych. Tym razem numer rozpoczyna się najważniejszym (jak uważam), fundamentalnym dla całości tekstem Miroslava Hrocha „Po co Europie potrzebny jest jeszcze naród?” Autor snuje rozważania nad zasadnością samego pojęcia narodu, dostrzega jego mocne zabarwienie emocjonalne (wręcz honorowe!), wskazuje na dostojeństwo określenia „naród”, które nijak nie może zostać oderwane od zjawisk historycznych kształtujących świadomość narodową. Hroch rzetelnie wskazuje też na etymologiczną i historyczną bliskość pojęć „naród” i „nacjonalizm”, które włącza do swoich badań. Niefortunne byłoby zdradzenie wszystkich tajemnic artykułu, dość wspomnieć, że w interesujący sposób porusza on także kwestię kształtu współczesnej tożsamości indywidualnej oraz multikulturowości, które (zdaniem autora) osłabiają uczucia narodowe. Świetnym uzupełnieniem dla tego tekstu jest artykuł Zdzisława Najdera, który przybliża to, co autor nazywa węzłami pamięci narodowej Polaków, a przy tym spełnia rolę zapowiedzi tomu o tym samym tytule – „Węzły pamięci”.
Innym bardzo istotnym punktem najświeższego numeru „Herito” są rozważania o Kresach. Robert Traba mianuje Kresy miejscem pamięci i sytuuje je…wszędzie: Kresy są wszędzie, zarówno ze względu na rozproszenie ich byłych mieszkańców, jak i na status Kresów jako jednej z centralnych kategorii definiowania kultury polskiej. Kresy są więc rozumiane jako indywidualne wspomnienie, ale też jako artefakt pamięci narodowej sięgającej romantyzmu. W tyglu historii śledzi Traba różne sposoby rozumienia Kresów i kresowości. Wskazuje na ich mitologizację (której niemało przysłużył się na przykład Sienkiewicz, a także mit sarmacki), na sielskość, ale też na rozwarstwienie społeczne na Kresach, na dość kolonialne podejście Polaków do przedstawicieli innych narodowości i w końcu na sowietyzację tego obszaru podczas II wojny światowej. Po wojnie, do roku 1956, Kresy były tematem w Polsce nieobecnym, chociaż doskwierającym jak rana – autor tekstu posłużył się wręcz ciekawym pojęciem „fantomizacji” Kresów. Ostatecznie współcześnie mamy dwie tendencje mówienia o kresowości. Po pierwsze, marketingowe podejście do tęsknoty za atmosferą Kresów, po drugie, spór o koniec Kresów, czyli o nieaktualność zagadnienia. Jak do tego doszło? – wyjaśnia Robert Traba.
„Herito” jak zawsze ratuje od przeoczenia tych, za którymi trzeba się wstawić. W ostatnim numerze znajdziemy przypomnienie twórczości malarza i fotografika Mojżesza Worobiejczyka oraz niezbyt popularnego w Polsce, a coraz bardziej docenianego w świecie malarza Rudolfa Kalvacha. Zwrócono też szczególną uwagę na dwie bardzo istotne (w moim odczuciu) książki: to Freelander Miljenko Jergovicia, tegorocznego laureata nagrody Angelusa (zdaniem Macieja Czerwińskiego to podróż po jugosłowiańskim gruzowisku i nieustające pytanie o pustkę w człowieku i dookoła człowieka), oraz Chleb z chrząstkami Mychajły Brynycha, przedstawiony przez Pawła Jarosza jako bardzo osobiste studium głodu na Ukrainie. Wyjątkowo starannie ilustrowany jest poświęcony Łodzi artykuł o wiele mówiącym tytule „Pamięć fabrykanckiej Atlantydy” – tak, ilustracje też zostają w pamięci.
Jest też na łamach nowego „Herito” artykuł, wobec którego nie przejdzie obojętnie żaden odbiorca współczesnej kultury, nieistotne, czy z prawa, czy z lewa – „Nowa sztuka narodowa na lewicowej platformie” Marii Poprzęckiej. Któż nie chciałby się dowiedzieć, jak to możliwe, że prawicowa sztuka znalazła się w lewicowym muzeum i w warszawskim MSN można było zwiedzić wystawę rozpoczynającą się dłońmi Chrystusa ze Świebodzina, które prowadziły wprost do Krzyża Ewy Stankiewicz? Nie mniej ważne są możliwe skutki tej wystawy, a dyskusja nad nią – miejmy nadzieję, merytoryczna – pozostaje otwarta.
W obu numerach są oczywiście jeszcze teksty, o których nie wspomniałam. Ich jakość potwierdza (dziś już oczywista) marka „Herito”. A ja poświadczam, że będą one miłą niespodzianką dla zainteresowanego czytelnika. Ostatecznie na łamach „Herito” znów próżno szukać jednoznacznych diagnoz i idealnych rozwiązań. Nie oznacza to jednak, że czasopismo wyspecjalizowało się w sztuce uników i niedopowiedzeń. Mamy raczej do czynienia z miejscem dla tych wszystkich, którzy być może nie dorośli jeszcze do poczucia absolutnej pewności własnych opinii lub też wyrośli już z szafowania radykalizmem.
HERITO - STRONA PISMA
MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KULTURY W KRAKOWIE