
To co następuje później jest serią rozmów, sesji oraz czegoś na kształt rytuałów mających na celu dotarcie do wnętrza Freddiego i znalezienie przyczyn jego upadku. Tak bowiem jest przez Dodda traktowany, jako człowiek znajdujący się na dnie, uzależniony od alkoholu furiat i seksoholik, który nie ma w życiu żadnego celu, spala się w autodestrukcyjnych zachowaniach, nie mogąc znaleźć sobie miejsca w świecie. Dla Lancastera jest to wyzwanie, dla Quella szansa na stabilizację oraz namiastkę życia rodzinnego: lidera „Sprawy” („The Cause”) – taką bowiem nazwę nosi parareligijna organizacja – otaczają dziesiątki wyznawców, z jego żoną Peggy (Amy Adams) na czele.

Jak można się domyślić, pozbawiony w gruncie rzeczy zwartej, linearnej fabuły Mistrz, oparty jest przede wszystkim na psychologicznej konfrontacji bohaterów i postaw. A co za tym idzie kluczowe jest tu aktorstwo. Niemal stale obecni na ekranie Phoenix i Hoffman tworzą autentycznie wielkie kreacje. Postać Freddiego Quella jest bardziej złożona, stąd chyba przed Phoenixem stało większe wyzwanie, któremu jednak w pełni podołał. Drobne tiki nerwowe, sposób poruszania się i mówienia swojego bohatera stworzył z podziwu godną precyzją i zaangażowaniem. Nie pierwszy raz przyszło mu odegrać rolę człowieka niepotrafiącego utrzymać na wodzy swojego temperamentu, jak choćby w obu nominowanych do Oscara rolach: Gladiatorze (2000) i Spacerze po linie (2005), jednak dopiero tu osiągnął perfekcję, w czym duża zasługa doskonałego prowadzenia aktorów przez Andersona. W ogóle cała strona inscenizacyjna Mistrza jest jego wielka siłą.

Całością rządzi jednak niejednoznaczność, potęgowana dodatkowo niezwykłą ścieżką dźwiękową Jonny'ego Greenwooda. Okraszony eleganckimi zdjęciami i pieczołowitym odtworzeniem realiów przełomu lat 40. i 50. XX wieku (twórcy czerpali inspirację z dokumentalnego filmu Johna Hustona Let There Be Light z 1946 roku) Mistrz jest opisem psychologicznego starcia, które pozostaje w gruncie rzeczy nierozstrzygnięte, tak samo jak cały film. Podobnie skonstruowany fabularnie i również nieco rozmywający się w końcowych partiach poprzedni film Andersona, Aż poleje się krew, mówił w zasadzie o tym samym: nieustannie walczących ze sobą dwóch stronach ludzkiej natury – id reprezentowanego przez Freddiego oraz ego, które ucieleśnia Dodd. Perspektywa psychoanalityczna jest jednym z ważniejszych kluczy, w których czytać można twórczość Andersona. Począwszy od debiutanckiego Sydneya (1996), przez Boogie Nights (1997), Magnolię (1999) i dalsze, postać ojca, mentora, czasem nieobecnego, czasem przybranego bądź odnalezionego, często też kontestowanego jest zawsze silnie obecna. Dwa ostatnie filmy układają się w kolejne części tej narracji. Kaznodzieja poniósł sromotną porażkę próbując mierzyć siły z demonicznym i despotycznym Danielem Day-Lewisem. Bohater Mistrza wybiera własną drogę uciekając spod dominacji pozornie silniejszego. Równocześnie ponownie umieścił reżyser swoją opowieść w kontekście historycznym, mówiąc nieco o Stanach Zjednoczonych: czy to ogarniętych kapitalistycznym boomem w początkach poprzedniego stulecia czy też zachłyśniętych chaotyczną nowoczesnością przełomu wieków XX i XXI. I z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Mistrz (The Master)
scenariusz i reżyseria: Paul Thomas Anderson
zdjęcia: Mihai Malaimare Jr.
muzyka: Jonny Greenwood
obsada: Joaquin Phoenix, Philip Seymour Hoffman, Amy Adams, Rami Malek, Laura Dern, Jesse Plemons, Kevin J. O'Connor, W. Earl Brown, Lena Endre i inni
kraj: USA
rok: 2012
czas trwania:
premiera: 14 września 2012r.(USA), 16 listopada 2012 r. (Polska)
Gutek Film