Kiedy początkiem jesieni ogłoszono gości tegorocznej edycji festiwalu Ars Cameralis, wiadomym było, że koncert Tindersticks będzie jednym z najważniejszych punktów w programie. Naturalnym tego potwierdzeniem były ekspresowo wyprzedawane bilety, dzięki czemu sala Teatru Rozrywki była wczoraj po brzegi wypełniona publicznością oczekującą na występ Brytyjczyków. Zanim jednak do niego doszło, na scenie zaprezentował się otwierający ten muzyczny wieczór Thomas Belhom.
Thomas to pochodzący z Paryża a mieszkający na co dzień w Arizonie multiinstrumentalista i autor muzyki filmowej. Na swoim koncie ma współpracę m.in. z amerykańską grupą Celexico. Przez pewien czas był również perkusistą Tindersticks. Podczas wczorajszego występu zagrał utwory ze swojej ostatniej płyty zatytułowanej „Rocephine”. Jak na multiinstrumentalistę przystało, wykazał się szczególnym muzycznym kunsztem. Choć występował sam, to zamykając oczy można było odnieść wrażenie, że na scenie gra przynajmniej kilkuosobowy zespół. Każdy z utworów składał się z zapętlonych partii gitary akustycznej, klawiszy i różnych sampli.
Po krótkiej przerwie technicznej przyszedł czas na główny punkt wieczoru czyli występ Tindersticks. Wczorajszy koncert było ostatnim podczas kilkutygodniowej trasy grupy i jak dowiedzieliśmy się podczas zapowiedzi, zespół obiecał na ten finał dać z siebie wszystko. Jak się okazało – nie były to czcze słowa.
Chwilę po 21 w delikatnym świetle niebieskich reflektorów i przy akompaniamencie głośnych braw muzycy pojawili się na scenie i rozpoczęli swoje muzyczne przedstawienie. Na sam początek usłyszeliśmy dwa bardzo spokojne utwory. Zaraz po nich zabrzmiały pierwsze takty „Show Me Everything”, którego bardzo mocne i ekspresyjne wykonanie z pewnością wielu osobom na długo pozostanie w pamięci. Jako że koncert odbywał się w ramach trasy promującej ostatni jak dotąd, wydany początkiem tego roku album „The Something Rain”, większość utworów granych podczas występu pochodziło właśnie z tego wydawnictwa. Zespół umiejętnie żonglował nastrojem, przeplatając delikatne i wyciszone kompozycje jak np. „A Night To Still”, mocniejszymi utworami: „This Fire Of Autumn” , lekko reaggowym „Slippin’ Shoes”czy transowym „Frozen”. Po każdym z nich publiczność nagradzała Brytyjczyków głośnymi owacjami, za które wokalista Stuart Staples, z nieśmiałym uśmiechem dziękował cichym „Thank You.”
Jednym z najpiękniejszych momentów koncertu było wykonanie singlowego „Medicine”, które chyba najpełniej oddawało magię muzyki Tindersticks – pięknych, pełnych przestrzeni melodii, dopełnionych niezwykłym barytonem Stuarta, które na żywo brzmią równie przejmująco co na albumach studyjnych. Duża w tym zasługa samych muzyków, którzy swoje partie grali perfekcyjnie. Po ich uśmiechniętych twarzach wyraźnie było widać, że chorzowski koncert sprawia im dużo przyjemności. Dał temu na koniec wyraz sam Stuart, mówiąc, że bardzo dziękuje za przyjęcie i cieszy się, mogąc na koniec trasy zagrać w Polsce. Warto też dodać, że dużym atutem wczorajszego koncertu było świetne nagłośnienie.
Gdy po ponad godzinnym koncercie zespół ukłonił się publiczności i zniknął ze sceny, wiadome było, że zaraz będzie musiał na nią powrócić. Tak też się stało, gdy po kilkuminutowej owacji na stojąco całej zebranej publiczności, muzycy ponownie weszli na scenę, by zagrać jeszcze kilka utworów na bis. Ostatnim z nich był pochodzący z poprzedniej płyty zespołu, chwytliwy „Harmony Around My Table”, będący pięknym zwieńczeniem tego koncertu, który już teraz można zaliczyć do najważniejszych muzycznych wydarzeń tego roku.
Festiwal Ars Cameralis 18.11.2012, Teatr Rozrywki, Chorzów
zdjęcia: Wojciech Żurek