W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".
Choć ta nazwa w filmie Władysława Pasikowskiego nie pada, w jego omówieniach i recenzjach z pewnością często będzie się przewijać: Jedwabne i ujawniona (a raczej przypomniana) jedenaście lat temu w książce Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi” wojenna zbrodnia na żydowskich mieszkańcach wioski. Tyleż samo lat upłynęło od ostatniego kinowego projektu Pasikowskiego, „Reichu” (2001), który nie został najlepiej przyjęty, a wypracowana w latach 90. XX wieku formuła filmu sensacyjnego zdawała się już na wyczerpaniu. Twórca „Psów” (1992) powraca więc po długim milczeniu i to powraca z przytupem, bowiem „Pokłosie” (2012) już od premiery na gdyńskim festiwalu wzbudza żywe reakcje.
Pasikowski, jak przystało na jednego z najlepszych polskich reżyserów poruszających się po kinie gatunkowym, także akcję najnowszego filmu wpisuje w rozpoznawalną konwencję. Pokłosie jest więc (choć tak naprawdę tylko miejscami bywa) trzymającym w napięciu thrillerem z mocnym zabarwieniem westernowym. Najbardziej przypomina chyba „współczesny”, bo osadzony w latach po II wojnie światowej, western Czarny dzień w Black Rock (1955) ze Spencerem Tracy w roli weterana szukającego sprawiedliwości w ksenofobicznym miasteczku.
Takim samotnym bohaterem jest w Pokłosiu Franciszek Kalina (Ireneusz Czop), odwiedzający ojczyznę po dwudziestoletnim okresie emigracji w USA. Przyjeżdża do brata, Józefa (Maciej Stuhr), by dowiedzieć się, dlaczego żona tego drugiego opuściła go i przyjechała do Stanów Zjednoczonych. Jednak wydarzenia, zarówno te, których sam staje się świadkiem bądź uczestnikiem, jak i te z przeszłości, przerosną jego najśmielsze oczekiwania. Skoro przywołałem wcześniej nazwę Jedwabne, łatwo domyślić się, o co chodzi, lecz streszczenie filmu – opartego przede wszystkim na dramatycznych zwrotach akcji i odkrywaniu kolejnych tajemnic – warto tu przerwać.
I właśnie te zwroty w fabule i następujące po sobie ujawnianie sekretów filmowej wsi jest największą siłą Pokłosia.
Pomysł scenariuszowy jest naprawdę przedni i tak inny od większości rodzimych dzieł poruszających kwestie historyczne, jakkolwiek kontrowersyjne by one nie były. Bez patosu i martyrologii, za to z porywającą intrygą oraz rosnącym napięciem. Zawiodła niestety strona realizacyjna. Lakoniczne i dosadne, jak zawsze u Pasikowskiego, dialogi wypowiadane są naprędce, tak jakby reżyser i aktorzy jak najszybciej chcieli przekazać widzom informacje w nich zawarte i iść dalej. Przenikająca celowo pozbawione psychologizacji postacie złość, objawiająca się w wykrzykiwaniu, a czasem wręcz „wysykiwaniu” kwestii przez wykonawców, zwyczajnie się nie sprawdza. Problem leży chyba jednak po stronie inscenizacyjnej, w nie najlepszym prowadzeniu aktorów, niż w braku talentu i kunsztu Czopa czy Stuhra. Zwraca również uwagę wyraźny podział na czarne i białe, dobrych i złych, który można uznać za zbyt prosty. Przecież ani bracia Kalinowie nie mogą być aż tak dobrzy i nieskazitelni (Franek, pod wpływem wydarzeń, przechodzi w gruncie rzeczy swoistą przemianę duchową), ani mieszkańcy wsi – tak ciemni i pogrążeni w nienawiści. I chociaż te skrajności zostają zachowane właściwie do końca, to rozwiązania finałowe rzucają trochę inne światło na wszystkie postaci. Ale z drugiej strony, moralitet (oparty dodatkowo na konwencjach gatunkowych), jakim bezsprzecznie jest Pokłosie, może pozwolić sobie na klarowne i radykalne podziały. Czarę goryczy przelewa jednak kompletnie nieprzystająca muzyka: miejscami zbyt podniosła i rzewna, gdzie indziej przesadnie podkreślająca dramatyzm i tak już wystarczająco dramatycznych scen.
Lecz trzeba oddać Władysławowi Pasikowskiemu, co jego: w odważny sposób mówi o sprawach właściwie nieporuszanych jeszcze w kinie polskim, robi to sobie znanymi środkami i nie sposób odmówić mu racji w takim podejściu. Pokłosie pozostawia więc widza w pewnej konfuzji: oto ciekawy temat, na poziomie scenariuszowym ujęty w znakomitą i naprawdę angażującą formę, stracił coś po drodze – w procesie przenoszenia na ekran. Mimo wszystko, a może właśnie dlatego, że odrobinę kalekie, Pokłosie warte jest konfrontacji.
Pokłosie scenariusz i reżyseria: Władysław Pasikowski zdjęcia: Paweł Edelman muzyka: Jan Duszyński scenografia: Allan Starski obsada: Maciej Stuhr, Ireneusz Czop, Zbigniew Zamachowski, Danuta Szaflarska, Jerzy Radziwiłowicz, Zuzana Fialova, Wojciech Zieliński, Andrzej Mastalerz, Lech Dyblik, Jan Jurewicz, Stanisław Brudny, Anita Poddębniak i inni kraj: Polska rok: 2012 czas trwania: 102 min premiera: 9.11.2012 r. Monolith
Iwo Sulka– filmoznawca, rocznik ’85. Interesuje się kinem amerykańskim i europejskim. Filmowe gusta lekko konserwatywne, acz otwarte na nowe propozycje. Opublikował artykuł na temat Darrena Aronofsky’ego w trzecim tomie Mistrzów kina amerykańskiego, a także recenzje i inne teksty na łamach e-splotu oraz na blogu „Salaam Cinema!”