Darkside’ów było tak naprawdę niewiele (może poza Morphosis z Libanu, który godnie go reprezentował), za to dużo libidalnej wiksy i bounce’u spod znaku pussy-ass-fuck. Zaprawdę Tauron nie jest godny polecenia zaciekłym feministkom, ponieważ murzyńska kultura umiłowana w krągłościach zwyciężyła jako line-up koncept, co by wymienić DJ Spinn, Johanne Ritscher, TNGHT i Madliba z Freddie Gibbsem. Powtarzane w przeróżnych wariacjach tematy oscylowały od Pop That Pussy przez Shake That Ass, aż do prostolinijnej repetycji Ass [x22]. Choć na pozór utwory te pozbawione są pułapek erudycyjnych aluzji czy syntaktyczno-semantycznych niejednoznaczności, to tak naprawdę wychwalają one wielość i różnorodność, zaprawdę żaden z 22 assów nie jest taki sam, jak mityczny innuicki śnieg. Sam król Kanye jak widmo powracał co chwila u kolejnych wykonawców ze swoim hymnem ku luksusowym automobilom Mercy z ciągle niewydanej, acz rozpaczliwie wyczekiwanej kompilacji Cruel Summer.
Sobota
21.00 - 22.00
Serce kraja mi się, gdy muszę napisać jak słabo wypadł reprezentant kalifornijskiej Stones Throw Records, szalony librettciarz wraz ze swoim raperem Freddie Gibbsem. Nierówno, chaotycznie i momentami żenująco (Say Fuck Police! powtarzane przez Gibbsa do znudzenia). Co prawda parę punktów zyskało porzucenie przez MC koszulki, lecz nie wystarczy to do zaliczenia tego gangsta show do grona dobrych koncertów. Podwójnie szkoda, gdyż zorganizowany wcześniej tego dnia Red Bull Music Academy Session, czyli spotkanie z muzykami w Hipnozie pozostawiło duże nadzieje. Nie wiem, co nie wyszło, zbyt duża ilość jointów popalanych w trakcie i zapewne przed? Zbytnia nonszalancja i brak przygotowania? Jeśli jeszcze frazowanie wokalne Gibbsa jest całkiem sprawne, to nijak miało sie to do poczynań Madliba za gramofonami.
00.00 - 01.00
DJ Rashad i DJ Spinn bez DJ Rashada reprezentując chicagowskie juke/ghettotech sprawił, że wszyscy przebierali nogami jak rasowi mieszkańcy wietrznego miasta. Za ten paskudny, seksistowski, oscylujący wokół 160 BPM-set można było oddać życie. Tauronianie poddali się tej perceptualnej perswazji jak mieszkańcy Aten Sokratesowi, nie było pola do dyskusji. Po tym trzęsieniu ziemi napięcie już tylko rosło.
02.00 - 03.00
Enfant terrible labelu Brainfeeder Gaslamp Killer wymieszał w sobie wszystkie narkotyki świata i zrobił wizualno-muzyczny performance, rzucając się na swoje samplery i ipady, miksując The Beatles z 90s drum’n’bassem i soundtrackiem z Gwiezdnych Wojen. Z gracją trzeba przyznać.
03.00 - 04.00 Zobaczyć TNGHT i umrzeć w pokoju
W ciemności i szczątkowym oświetleniu zagrał szczeniacki tandem UK/CA: Hudson Mohawke (który już wkradł się w tauronowskie łaski trzy lata temu, gdy zamykał show Flying Lotusa) i Lunice, kanadyjski kolega Azaeali Banks, też już goszczący na festiwalu rok temu z doskonałym DJ setem. 25 sierpnia 2012 roku powrócili razem i niczym atak klonów-cyborgów zmietli wszystko i wszystkich z powierzchni śląskiej ziemi. Nie da się opisać ekstatycznych reakcji katowickiej publiczności na ich apokaliptyczną, pełną przepychu i przerysowania wersję tanecznej elektroniki. Jerychońskie trąby, glitche, gromkie basy, zwariowane sample i doskonałe hip-hopowe wyczucie sprawiły, że byli bezkonkurencyjni. A Gaslamp Killer dał susa w rozanielony tłum. Nic innego nie pamiętam.
Zresztą przekonajcie się sami: