Rytm ukazywania się kwartalnika sprawia, że łatwo być jego wiernym czytelnikiem. Wydawca natomiast uwalnia się od konieczności szybkiego reagowania, może mieć dystans, stawiać wyważone diagnozy, podejmować tematy „ogólne” i informować o wystawach trwających dłużej niż miesiąc. Kwartalnik ma rzadką dzisiaj moc, by, bawiąc się tematyką numerów, podsumowywać i problematyzować.

Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie, choć czasem oskarżane o mieszczańskość, odgrywa niezaprzeczalnie ważną rolę w nieustająco starającym się dowieść własnej żywotności krakowskim pejzażu kulturalnym. Jako solidna instytucja z tradycją, w dodatku o tendencji rozwojowej, stanowi miły punkt stały wśród efemerycznych, czy wymagających tropienia projektów. Fakt, że po dwudziestu latach MCK pokusiło się o wydawanie czasopisma, jest ze wszech miar optymistycznym sygnałem, że ma coś do powiedzenia.

Po półtora roku można stwierdzić, że za nieco pompatycznym tytułem „Herito. Dziedzictwo. Kultura. Współczesność” kryje się kwartalnik, który niczym „Autoportret” dba o szatę graficzną, niczym „MOCAK Forum” stanowi echo zainteresowań instytucji-wydawcy, niczym posiadające dużo dłuższą tradycję „Zeszyty Literackie” porusza się już w pewnym kręgu autorów i na określonym obszarze geograficznym. Jednym słowem, „Herito” na dobre wstrzeliło się pomiędzy wartościowe pisma i wiadomo, czego się po nim spodziewać.
Istotnymi plusami są angielska wersja tekstów oraz grono współpracujących autorów zagranicznych, co nie tylko czyni z „Herito” towar eksportowy, ale dowodzi także konsekwencji polityki MCK-u, mającego w nazwie „międzynarodowe”. Minusem: cena.

Numer 6 „Herito” pt. „Kultura i polityka” podejmuje wątki obecne już w poprzednich numerach, jak Europa Środkowa, analiza instytucji muzealnych, czy Europejskie Stolice Kultury, uwypuklając ich polityczny aspekt. Ważnym i ciekawym głosem jest otwierający artykuł Andy Rottenberg, która, cofając się w przeszłość, definiuje i wysubtelnia tytuł numeru. Autorka, kreśląc historię odwiecznego mariażu sztuki z władzą, analizuje perswazyjną moc sztuki. Z tego tekstu można wyłowić kilka myśli-perełek, mogących wzbogacić wszechpanującą dyskusję o zrównaniu polityki i sztuki.

Kolejne teksty: Ivana Čolovića przybliżający sytuację w Serbii oraz Jekatieriny Andriejewej o sztuce protestu (choć osadzony w tradycji zachodniej, skupia się na Rosji) to interesujące studia przypadku, dodające do ogólnej dyskusji specyfikę lokalną i rys historyczny. Uwidacznia się ona także w rozmowie profesorów Jacka Purchli i Aleksandra Lipatowa, dotyczącej dylematów tożsamościowych Rosji, a zatytułowanej wymownie Rozdwojenie jaźni.

Osobny blok poświęcono Europejskiej Stolicy Kultury 2012, która pomyślana jest jako partnerstwo kilku ośrodków. W Polsce ideę gry zespołowej podczas walki o ESK wprowadzały nieśmiało Katowice (z innymi miastami Śląska) i Gdańsk (jako Trójmiasto). „Herito” zastanowia się nad wadami i zaletami takiej strategii na przykładzie tegorocznego laureata – słoweńskiego Mariboru.

Numer domyka blok tekstów „Refleksje, wrażenia, opinie”, w którym tematy trudne: kryzys muzeów ukraińskich (opisany przez Żannę Komar) oraz polityczne zmiany w instytucjach kulturalnych Budapesztu (pióra Katarzyny Jagodzińskiej) zbalansowano wspomnieniem złotego wieku – wywiadem z Jiřim Fajtem, kuratorem wystawy „Europa Jagiellonica – sztuka i kultura w Europie Środkowej za czasów Jagiellonów 1386-1572”.

Szczególnie warto zwrócić uwagę na artykuł Wojciecha Wilczyka Wschodnie pogranicze w sepii i bez, recenzję porównawczą Kresów w fotografii Henryka Poddębskiego oraz albumu Zofia Chomętowska Polesie. Fotografie z lat 1925-1939. To błyskotliwie napisany traktat o wrażliwości wizualnej.

W artykule Jekateriny Andriejewej z pierwszych stron „Herito” pada przykład rosyjskiej grupy Voina, nie ma jednak wzmianki o ich wkładzie w 7 Berlin Biennale, wydarzenie na tyle istotne, że jego brak na łamach numeru „Kultura i polityka” jest odczuwalny. Wydaje mi się, że czasopismo, które chce specjalizować się w mapowaniu pewnych problemów, nie powinno pozostawać w oderwaniu, a w stronę innych partnerów wychodzić tylko w geście recenzowania. Blok tekstów chronionych etykietą „Refleksje, wrażenia, opinie” w moim odczuciu stanowi ważny punkt dla zastanowienia się nad tożsamością/przyszłością „Herito”. Nie leży to w sprzeczności z zawieszeniem w czasie, wyłączeniem z codzienności typowym dla kwartalników, o którym wspominałam na początku. Wymaga tylko wiary w to, że z Krakowa nie jest daleko do Berlina.

Gdy pisałam dla Państwa tę recenzję, Międzynarodowe Centrum Kultury wydało już nowy siódmy numer „Herito” – pt. „Opowieści z krajów, których już nie ma”. Spóźnienie się z recenzją kwartalnika jest tak absurdalne, że niech będzie miłą puentą i potwierdzeniem tezy, że wakacyjna lektura pozwala inaczej odmierzać czas.


HERITO - ZAPOWIEDŹ NUMERU


HERITO - STRONA PISMA

MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KULTURY W KRAKOWIE