Paradoksalnie, w tym całym bogactwie, konkursowe (i nie tylko) zmagania rozpoczęły się od kilku niespodziewanych falstartów. Nie musi jednak oznaczać to wcale, że prezentowane filmy były złe, a może raczej, że twórcy wpadli w pułapkę związaną z ich poprzednimi produkcjami, nierzadko aspirującymi do rangi arcydzieła. Przykładem dobrze obrazującym tę tezę mogą być osoby Cristiana Mungiu oraz Jacques’a Audiarda.
Zrealizowane przed pięcioma laty przez rumuńskiego reżysera 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni (notabene nagrodzone w Cannes Złotą Palmą) były filmem wybitnym, podczas gdy wyświetlany właśnie Beyond the Hills okazał się „jedynie” sprawnie i konsekwentnie poprowadzoną, dość przejmującą historią, rozgrywającą się na głębokiej rumuńskiej prowincji. Głównymi bohaterkami są dwie młode kobiety – Alina i Voichita – które całe dzieciństwo spędziły wspólnie w sierocińcu.
Wysoko zawieszonej poprzeczce nie sprostał także Jacques Audiard. Twórca znakomitego Proroka (2009) tym razem zaserwował widzom dość konwencjonalnie podane love story, w którym niestety w wielu fragmentach nie udaje mu się uciec od sztampy i dużej porcji naiwności. Rust and Bone broni się jednak (i to całkiem nieźle) znakomitymi aktorskimi kreacjami: zupełnie innej niż dotychczas (także dosłownie) Marion Cotillard, ale przede wszystkim fantastycznego Matthiasa Schoenaertsa w roli brutalnego, ale w gruncie rzeczy obdarzonego sporymi pokładami empatii osiłka. Na całej linii zawiódł za to kolejny konkursowy tytuł – egipski After the Battle w reżyserii Yousry’ego Nasrallaha. Fabuła o ogromnym potencjale, obrazująca niedawne wydarzenia, które rozegrały się na placu Tahrir, tonie w miałkim scenariuszu, pozostawiając tym samym u widza ogromny niedosyt.
Najlepszym filmem, obok Moonrise Kingdom, jak na razie okazał się prezentowany w ramach sekcji „Un Certain Regard” – Beasts of the Southern Wild. Nagrodzona wcześniej na Sundance Film Festival produkcja Benha Zeitlina ujmuje nietuzinkową kreacją świata przedstawionego, składając tym samym hołd wyobraźni. I to głównie tej dziecięcej, bowiem rzeczywistość, momentami wielce przejaskrawioną i wyolbrzymioną, widzimy oczami kilkuletniej, uroczej Hushpuppy (natychmiast rodzą się asocjacje z nowozelandzkim filmem Boy). Po projekcji budzi się jednak pewien żal, wynikający z faktu, że to właśnie tego tytułu nie można było oklaskiwać w konkursie głównym.
65. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes
Przeczytaj także:
Kuba Armata - Pocztówka z Cannes