„Myślenie wzrokowe” zdecydowanie wykracza poza analizę podstawowych aspektów dzieł sztuki (kształt, forma, przestrzeń, światło, kolor, ruch, dynamika itp.), z którymi czytelnik miał do czynienia we wcześniejszej książce. Tutaj Arnheim sięga do innych dziedzin, także takich jak neurobiologia czy psychologia zwierząt, poszerzając i jednocześnie pogłębiając kontekst swoich przemyśleń. Tylnymi drzwiami wpuszcza odbiorcę na salę wykładową, w której prosi studentów amerykańskiej ASP o wizualne przedstawienie pojęć: „demokracja”, „dobre i złe małżeństwo”, „przeszłość, teraźniejszość, przyszłość” itp. Następnie poddaje ich rysunki, w głównej mierze rejestrujące pierwsze skojarzenia, twardej analizie, patrząc nieco z ukosa okiem i psychologa, i filozofa, i historyka sztuki. Przynosi to zaskakująco różnorodne efekty, potwierdzające jednak tezę o obrazach jako nośnikach pamięci i myślenia.
Rudolf Arnheim daje się poznać jako rzetelny i jednocześnie ostrożny wobec radykalnych opinii badacz, który nieustannie weryfikuje własne sądy. Mimo że niemiecki teoretyk stale wyprzedza automatycznie nasuwające się zastrzeżenia czy tezy zorientowane przeciwnie do jego własnych, nie ma w tym cienia asekuracji. W tej metodzie przegląda się skrupulatność oraz potrzeba stworzenia wyczerpującej bazy argumentów. W kontekście wielu współczesnych badań, które bardzo często mają charakter ulotnych i niepewnych siebie manifestów, zaskakuje dokładność i szczerość Arnheima w poszukiwaniu ograniczeń czy też naświetlaniu niedomówień w zaproponowanej interpretacji. Tego podejścia nie da się tak łatwo wyjaśnić „niemiecką” mentalnością, podług której „Ordnung muss sein”. Tkwi w tym pasja naukowca i moralne przejęcie „idealisty”.
To mnożenie przykładów może się wydać współczesnemu czytelnikowi męczące. Przez ciągłe zagęszczanie argumentacji prześwituje figura Arnheima wykładowcy, który za wszelką cenę próbuje wbić do głów swoim studentom określone tezy – powtarzając je wielokrotnie, tyle że przy użyciu innych formuł wypowiedzi. Na szczycie tej piramidy znajduje się oczywiście teza tytułowa, mówiąca, że percepcja wzrokowa jest myśleniem wizualnym, że myślenie to aktywny spektakl na siatkówce oka, że wzrok to narzędzie myśli i instrument rozumności par excellence, że istnieje jedność postrzegania i myśli, że procesy myślowe są istotnymi składnikami samej percepcji, że nasze myśli wpływają na to, co widzimy, że wrażliwość zmysłów na bodźce jest rozumna, że… Te synonimiczne wyrażenia można by mnożyć. Arnheim okazuje się wirtuozem słowa w ich tworzeniu.
W poważnych rozważaniach o rozumnym charakterze ludzkiej dyspozycji widzenia nie brakuje (w tym także o lekkim zabarwieniu humorystycznym) głosów ze świata nauki i natury. Doskonałym tego przykładem jest analiza oczu żaby:
„Dziś jednak wiemy, że siatkówka oka żaby zawiera co najmniej cztery rodzaje receptorów, a każdy z nich rejestruje określony rodzaj bodźców bez udziału pozostałych rodzajów receptorów. Są wśród nich „detektory robaków”, reagujące natychmiast i wyłącznie na obecność małych pełzających żyjątek, którymi oczywiście żaby szczególnie się interesują. Inne nastawione są na reagowanie wyłącznie na ruch wzdłuż krawędzi bądź na ich widok; jeszcze inne odnotowują początek lub koniec wzmożonej emisji światła. (…) Oznacza to, że nawet na poziomie siatkówki rejestrowanie bodźców nie zachodzi w sposób mechaniczny”.
Publikacja zawiera także rozliczne opisy gier optycznych, jak i ćwiczeń sprawdzających sposoby postrzegania figur oraz kształtów. Ich układ na stronach książki pozwala na samodzielne wykonanie, a następnie porównanie wyników. Arnheim przeprowadza także uważną analizę kilku konkretnych dzieł sztuki malarskiej (w tym Rembrandta Chrystus w Emaus), pokazując zastosowanie wcześniej omówionych zadań praktycznych. Myślenie wzrokowe to nie tylko rozprawa teoretyczna, ale także ważny głos w tworzeniu określonego modelu kształcenia poprzez sztukę. Ostatni rozdział „Percepcja wzrokowa w edukacji” jest potwierdzeniem tego typu ambicji:
„W moim przekonaniu niezbędne jest systematyczne kształcenie wrażliwości wzrokowej. (…) Najlepszą praktykę zapewnią doświadczenia ze sztuką. Nie należy jednak klasyfikować wrażliwości percepcyjnej jako artystycznej czy estetycznej, oznacza to bowiem zawężenie jej zakresu do pewnej uprzywilejowanej dziedziny, zarezerwowanej dla osób o uzdolnieniach artystycznych i specjalistów zajmujących się sztuką”.
W tym kontekście książka Rudolfa Arnheima jawi się jako podręcznikowy zbiór praktyk edukacyjnych, nie tracąc nic na swej aktualności.
Rudolf Arnheim, Myślenie wzrokowe
słowo/obraz terytoria, 2011