Martha (Elizabeth Olsen) ucieka nad ranem z domu, w którym mieszka kilkanaście osób. Idzie do budki telefonicznej i dzwoni do siostry, prosząc, by ta po nią przyjechała. Ta niecodzienna sytuacja staje się jeszcze bardziej dziwaczna, gdy zauważamy, że właściwie nikt nie próbuje zaciągnąć bohaterki z powrotem do chatki. O co chodzi? Czy to wszystko dzieje się naprawdę? Od samego początku jesteśmy zanurzeni w świat Marthy, w sposób, w jaki ona sama go postrzega: nie jest pewna co jest snem, a co rzeczywistością.


Z czasem coraz lepiej poznajemy naturę niby-hippisowskiej „rodziny”, do której Martha dostała się dwa lata wcześniej. Odpowiednikiem guru jest tu Patrick (doskonały John Hawkes), który na pierwszy rzut oka wydaje się uroczy i otwarty, ale w rzeczywistości okazuje się niebezpiecznym psychopatą. Manipuluje nowymi członkiniami na tyle sprawnie, że zgwałcone przez niego dziewczyny postrzegają ten akt przemocy jako dar, początek procesu oczyszczania, mającego na celu pełne włączenie ich w niewielką społeczność. W pełni kontroluje on grupę, od samego początku przejmując symbolicznie władzę i nadając im nowe imiona (Martha zostaje nazwana Marcy May). Po jakimś czasie zaczyna popychać młodych ludzi do coraz bardziej patologicznych zachowań takich, jak włamania, a nawet współudział w morderstwie.

Całkowitym przeciwieństwem komuny jest dom siostry Marty.
Ona i jej mąż mieszkają w luksusowej willi, gdzie wszystko jest sterylne i uporządkowane. Młoda dziewczyna ma trudności z przystosowaniem się do tych warunków nie dlatego, że zapomniała jak żyć w społeczeństwie, ale ponieważ ciągle nawiedzają ją wspomnienia, których nie potrafi odróżnić od teraźniejszości. Wszystko w jej umyśle plącze się i zazębia, nie dając szans na szybki powrót do normalności.

Elizabeth Olsen stworzyła w Martha Marcy May Marlene spójny i przekonujący obraz młodej dziewczyny, która uciekając od problemów rodzinnych, łatwo daje się wciągnąć w bardzo niebezpieczną grę na śmierć i życie. Młodsza siostra znanych bliźniaczek, w przeciwieństwie do swych sióstr, okazuje się naprawdę dobrą aktorką i jest całkiem prawdopodobne, że stanie się jedną z nowych twarzy amerykańskiego kina niezależnego (zagrała już w nowych filmach Bruce’a Beresforda i Josha Radnora, a jej kalendarz na najbliższy rok jest dość napięty).


Mimo że niewiele jest w filmie Durkina tak zwanej akcji, to świetnie sprawdza się on jako thriller i to na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze widz wyczuwa ciągłe napięcie i zagrożenie, które towarzyszą bohaterce, a po drugie narzucona jest mu niepewność co do natury wydarzeń rozgrywających się na jego oczach. To połączenie gwarantuje gęstą, ani na chwilę nie przerzedzającą się atmosferę, sprawiającą, że ten dość prosty dramat psychologiczny zyskuje mroczne piętno i niesztampowy charakter, niezakończony na szczęście banalnym morałem.

Niezaprzeczalnym walorem filmu są przemyślane i estetycznie pobudzające zdjęcia Jody Lee Lipes (Afterschool, Tiny Furniture). Ich wyjątkowość polega na dokładnym skomponowaniu każdego kadru tak, by precyzyjnie wywoływał huśtawkę niepewności i błogiego spokoju. W scenie gdzie Martha dzwoni do siostry obraz wręcz wibruje i wypełnia nas niepokojem, by kilka scen dalej ujęcie dwóch kobiet na leżakach całkowicie wyciszyło atmosferę, przygotowując nas na kolejne skoki napięcia.


Martha to imię, które bohaterka dostała od rodziców, Marcy May nadał jej Patrick, a jako Marlene dziewczyny mieszkające w komunie muszą się przedstawiać obcym. Wszystkie trzy reprezentują poziomy rzeczywistości (teraźniejszość, przeszłość i sny), będące miejscem akcji. Gdzieś pomiędzy nimi zatrzymała się bohaterka filmu i nic nie wskazuje na to, że łatwo będzie jej się stamtąd wydostać. Sean Durkin (nagrodzony w Sundance za reżyserię) drobiazgowo skomponował swój film tak, by widz również poczuł się przez chwilę zawieszony pomiędzy różnymi światami. I choćby dlatego warto obejrzeć ten film, ponieważ kino tak mocno angażujące emocje, a jednocześnie niewykalkulowane na granie uczuciami widza, to mimo wszystko rzadkość na naszych ekranach.



Martha Marcy May Marlene
scenariusz i reżyseria: Sean Durkin    
zdjęcia: Jody Lee Lipes    
muzyka: Daniel Bensi, Saunder Jurriaans
obsada: Elizabeth Olsen, Christopher Abbott, Brady Corbet, Hugh Dancy, John Hawkes, Maria Dizzia
kraj: USA
rok: 2010
czas trwania: 101 min
premiera: 23 marca 2012 r.
Imperial - Cinepix

Maciej Badura - rocznik '85. Kulturoznawca, amerykanista, Ph. D. wannabe. Interesuje się amerykańskim kinem niezależnym, filmem kanadyjskim, queerem i transgresją wszelkiego rodzaju. Kiedyś napisze monografię o Harmonym Korine. Nade wszystkich ceni sobie Todda Solondza. Nałogowo ogląda seriale. Platonicznie zakochany w Sashy Grey, Williamie Faulknerze i telewizyjnych programach o sprzątaniu.