W kontekście powyższego nie powinno dziwić, że każde kolejne wydawnictwo sygnowane przez chudzielca z południowego Londynu wzbudza duże zainteresowanie. Nie inaczej jest z epką Kindred. Trzy numery i trzydzieści minut muzyki. Kolejny krok w rozwoju Buriala. Na szczęście dla fanów londyńskiego spleenu Bevan nie spoczywa na laurach i ciągle poszerza swoją paletę brzmień. Już przy pierwszym przesłuchaniu nowego materiału rzuca się w uszy rozbudowana warstwa rytmiczna i stopniowe odchodzenie od 2-stepowych patentów.
Pierwsze chwile tytułowego numeru to budowanie atmosfery znanej z każdego wydawnictwa Buriala. Pocięte, garażowe wokale, melancholia i charakterystyczny dla niego szczękający beat. Jednak już po minucie wchodzą najcięższe dźwięki w karierze Bevana. Niby detal, ale w tym przypadku bardzo odświeżający. W kolejnym na trackliście Loner motoryka jest jeszcze bardziej podkręcona i bez problemu można sobie wyobrazić ten kawałek w roli parkietowego bangera. Funeralna muzyka taneczna. Kończące materiał Ashtray Wasp zaczyna się od autocytatu z Endorphine, by z czasem wyraźnie otrzeć się o housowe klimaty. Album się kończy i nie pozostaje nic innego niż wcisnąć przycisk „repeat”. Minister zdrowia ostrzega: Kindred naprawdę uzależnia.
Burial, Kindred (EP)
Hyperdub, 2012
Tracklist:
A Kindred
B1 Loner
B2 Ashtray Wasp