Mało tego, po latach konsekwentnego wydawania ich dzieło przeobraziło się w profesjonalny magazyn komiksowy. Wprawdzie po dziesięciu numerach rzecz dokonała żywota, ale szybko odrodziła się w wersji internetowej (www.ziniol.blogspot.com), w której funkcjonuje do dziś, będąc zresztą jednym z ważniejszych ośrodków polskiego komiksowa w sieci.

W barwach „Ziniola" swoją przygodę z opowieściami obrazkowymi zaczynało wielu przeróżnych twórców. Cześć z nich nigdy nie wyszła poza obręb „hobbystycznej amatorszczyzny"*, ale niektórzy to dziś jedni z ważniejszych artystów rodzimego komiksu, żeby tylko wymienić Macieja Pałkę, Mateusza Skutnika czy Rafała Szłapę. Nie dziw więc, iż trzynastą rocznicę istnienia pisma redakcja postanowiła uczcić wydaniem antologii, zawierającej większość najlepszych ich zdaniem historii, jakie mieli okazję opublikować (część doczekała się już wcześniej osobnych wydań, dlatego zabrakło tu na nie miejsca).
   
Jak to na tego typu kompilację przystało, mamy to do czynienia z przekrojem przez różne oblicza sztuki komiksu. Pozycje zupełnie niezobowiązujące sąsiadują czasem z tytułami ambitniejszymi, zaś opowieści napisane i narysowane „po bożemu" – z czystej wody eksperymentami. Są i najzwyklejsze wygłupy, jakie przyszły autorom do głowy np. w trakcie nudnych wykładów (Mikrobiologia), jak i bezkompromisowa quasi-satyra (cykl Curva!).
Jest coś, co wygląda jak komiksowa inkarnacja kina klasy B (radośnie absurdalne Latające szlugi), jest czysto gatunkowa pulpa (survival horror Jezioro śmierci, hybryda kryminału i horroru NIEurodzeni mordercy), są wreszcie utwory u swoich podstaw mające nie lada abstrakcyjność (nietuzinkowe przygody Rosencranza i Santany).

Ale różnorodność to jedno, nierówność to drugie. Zwłaszcza że mimo wspomnianej odmienności najwięcej można znaleźć tytułów reprezentujących ostatnią ze wspomnianych kategorii. Wprawdzie zwykle są to rzeczy z pewnym potencjałem, jednak niemal zawsze zupełnie niewykorzystanym, przede wszystkim dlatego, że autorzy ucieczkę w abstrakcję stawiają nad stare, dobry puenty. Czasem można wręcz odnieść wrażenie, iż maskują tym brak pomysłów na zakończenia. Oczywiście jest to pewne uogólnienie, wszak i wśród tego typu historii nie brakuje tych udanych czy chociaż interesujących (zdecydowanie najlepszą jest według mnie 40-stronicowa powieść graficzna Blaki, urocza i niepokojąca zarazem, ale też nienadużywająca abstrakcyjności). Nie zmienia to jednak faktu, że usunięcie części z nich wyszłoby zbiorowi tylko na dobre. Zwłaszcza że niektóre z nich są do siebie dosyć podobne, a tym samym wzajemnie się neutralizują.

Z drugiej strony sama jakość poszczególnych tytułów zdaje się tu wcale nie być najważniejsza. Nie, żebym chciał wycofać wcześniejszą krytykę, ale antologia ta to przede wszystkim kawał historii polskiego undergroundu. Najmocniejszym elementem – bo nadającym jej głębszego sensu – jest zbiór wspomnień redaktora naczelnego, Dominika Szcześniaka, jakże wymownie zatytułowany "Komiks. Krytyka. Dialog. Terroryzm". Po lekturze tego liczącego sobie 27 stron tekstu od razu inaczej zacząłem postrzegać poprzedzające go historyjki. Szcześniak z niemałą dawką empatii opisuje pierwsze lata działalności zina, miejscami zapraszając wręcz odbiorcę do swoistego wehikułu czasu. Snuta przezeń opowieść tyczy się nie tyle samego „Ziniola", ile publikujących w nim artystów. Ludzi ponad wszystko kochających sztukę komiksu. To sentymentalny i bezpretensjonalny ciąg slajdów, który potrafi naprawdę zauroczyć.

Jednocześnie fragment ten wskazuje na to, iż zbiór jest nieco wybrakowany. Szcześniak kilkakrotnie bowiem wspomina o bezkompromisowej publicystyce charakteryzującej zina, tymczasem śladu po niej tutaj nie ma. Innymi słowy, narobił mi przysłowiowego "smaka", lecz zostawił z burczącym brzuchem. Kolejny niedosyt jest z kolei spowodowany brakiem przedruków okładek kolejnych numerów pisma. W środku znaleźć można tylko kilka i to w niewielkim formacie. Nie rozumiem, skąd taka decyzja, bo – jak sądzę – właśnie galeria okładek byłaby niewątpliwie jednym z większych plusów całości. Mam więc ogromną nadzieję, że w drugiej części antologii – która światło dzienne ujrzeć ma jeszcze w tym roku – tego typu fajerwerków nie zabraknie. Chętnie też ujrzałbym nieco więcej zdjęć samych autorów. W końcu najlepsze w The Very Best OFF the Ziniols jest to, co najbardziej „historyczne". Pod tym kątem rzecz ma wcale niemałą wartość.

* To może nie do końca trafne określenie, skoro w Polsce tworzenie komiksów inne niż hobbystyczne jest w zasadzie niemożliwe. W końcu prawie żaden z rodzimych artystów nie jest w stanie na tym zarobić.



The Very Best OFF the Ziniols: Greatest Hits Vol. 1
Ważka
9/2011


Marcin Zembrzuski - domorosły krytyk filmowy i komiksowy. Jeden z redaktorów internetowego magazynu Kolorowe Zeszyty, stały współpracownik portalu Stopklatka. Na sumieniu ma też kilka innych grzechów. Prowadzi bloga w głównej mierze poświęconego kinu szerzej w Polsce nieznanemu, niedocenianemu lub zwyczajnie zapomnianemu, a czasem także sztuce komiksu.