Rafał Małecki: Pretekstem do naszej rozmowy jest wycofanie przez Teatr Wielki Operę Narodową w Warszawie Twoich prac przygotowanych do opery Halka, której premiera odbyła się w grudniu. Po realizacji projektu, konsultowanego zresztą z działem literackim tejże instytucji, prace w niejasnych okolicznościach zostały zdjęte z foyer Opery oraz z programu. Dlaczego?
Monika Drożyńska: Prace zostały wycofane z programu Halki, ponieważ były niepoprawne politycznie i mogły ściągnąć na Operę sąd.
Zacznijmy od początku. Jak zaczęła się Twoja współpraca z Operą Narodową? Jakie były początki tego projektu?
Zaczęło się tak, że od Opery Narodowej dostałam zaproszenie do wykonania serii prac, które będą towarzyszyć spektaklowi. Zadzwonił do mnie kierownik literacki Marcin Fedisz i zapytał, czy byłabym gotowa na podjęcie takiej współpracy, przedstawiając szczegóły. Prosił o wyhaftowanie wybranych fragmentów libretta Halki. Dostałam całkowitą dowolność tworzenia, co ma oczywiście elementarne znaczenie dla każdego artysty. I wtedy zadałam pytanie: co byście chcieli, żebym z tymi cytatami zrobiła? A Marcin odpowiedział mi, żebym na swój własny sposób je zinterpretowała, osadziła we współczesności. Zależało mu, by to była moja interpretacja wybranych cytatów.
To chyba trudne zadanie przelać haftem libretto na tkaninę.
Nie było to trudne zadanie. To są teksty z XIX wieku i to od razu da się zauważyć. Libretto Halki jest dość znane, co nie zmienia faktu, że tekst jest wymagający. Ważne jest też to, że ja zrealizowałam ten projekt bardzo szybko. I wydaje mi się, że to było plusem tego działania i wpłynęło na to, jaką formę przyjął cały projekt. Bo presja czasu spowodowała, że bardzo szybko musiałam znaleźć jakąś formę, w którą ubrać te cytaty. Pracownikom Opery cały czas zależało na tym, by to była współczesna wypowiedź. Tak też się stało. Mnie najbardziej inspiruje otoczenie, to, co widzę przez okno, słyszę w radiu, widzę na ulicy. Dlatego też w tym wypadku skorzystałam z motywów, które są powszechnie używane, stanowią część kultury i powszechnie znanej historii.
Czy te prace mają prowokować? Zmuszać do myślenia?
Prowokacja nigdy nie była celem moich działań. Te prace są krytyczne, ale także zabawne i mądre. Rzadko wypowiadam się przeciwko czemuś, raczej komentuję rzeczywistość. Zestawiając fragmenty dziewiętnastowiecznego libretta ze współczesnymi logotypami, udało mi się osiągnąć w ten sposób pewien rodzaj wypowiedzi. Istotne było to, że zestawienie tych dwóch światów, tych dwóch rodzajów cytowania, tekstu-libretta i ornamentu-symbolu, powoduje powstanie nowej płaszczyzny. Moje prace tym samym można odbierać na tysiące różnych sposobów.
Haftowanie jest utożsamiane z aktywnością kobiecą, a treści, które za sobą niesie będą miłe i przyjemne. Tu jest trochę inaczej, pozwalam sobie na bycie taką, jaką jestem. A nie jestem grzeczną dziewczynką.
Ile jest tych prac i jaki jest ich format?
Prac jest siedem, mają formę prostokątnej makatki. Wybrałam ten format i białe tło, bo chciałam nawiązać do makatek ściennych, które się wieszało na ścianach. Nie są one duże, 40 cm na 60 cm.
I co dalej się z nimi stanie?
Nie wiem. Pewnie jeszcze je gdzieś wystawię. Póki co, nie mam planów.
Wróćmy do tej sytuacji. Jak Ty się czujesz jako artystka, która została wciągnięta w ten projekt i nagle jej podziękowano bez słowa wyjaśnienia.
Wspaniale, nie leżę pod kołdrą i nie płaczę – wręcz przeciwnie. Prace zostały wycofane, choć forma, w której to zrobiono, pozostawia wiele do życzenia. Z jednej strony jestem zażenowana postawą instytucji, a z drugiej chce mi się śmiać.
Na pewno jest też tak, że mój projekt to mocna wypowiedz, świadczy o tym cenzura, którą zastosowała dyrekcja Opery.
A abstrahując od tej konkretnej sytuacji. Co można sądzić o takim zachowaniu? Jest wypowiedź artystyczna i ktoś stosuję cenzurę prewencyjną z określonych pobudek. Jeżeli takie zachowanie miałoby się upowszechnić, nigdy nie mielibyśmy wolności artystycznej. To zakrawa na paranoję!
Szkoda jest tylko tego, że dyskusja nie mogła się odbyć, bo ktoś wprowadził cenzurę. To jest niedopuszczalne, bo to jest publiczna instytucja kultury, której obowiązkiem i celem jest służyć społeczeństwu. Fakt jest taki, że jedna osoba dokonała subiektywnej oceny tych prac. Ucięła głowę wszelkiej dyskusji. Mimo że ktoś uznał to za kontrowersyjne, powinno zostać zaprezentowane. Jeśli widzowie podzieliliby ten pogląd, może przetoczyłaby się dyskusja, ale też nie można tego zakładać.
Myślę, że to historia wielu ludzi. Opera jako poważna i potężna instytucja skupia w swoich rękach pewną władzę. To posunięcie było demonstracją tej władzy. Ja nie reprezentuję żadnej instytucji. Więc jako osoba prywatna nie mam żadnej władzy ani możliwości dyskutowania z Operą. Oni nie chcieli ze mną rozmawiać.
Dlaczego więc instytucja kultury nie zachowuje się kulturalnie?
Nie wiem. To pytanie do Dyrekcji Opery.
Szkoda, że tak się stało. Te prace są bardzo wartościowe i zmuszają do chwili zastanowienia. Łatwo się o nich nie zapomina. Najważniejsze, by sztuka inspirowała. W naszych czasach wartością jest autentyczność i szczerość.
Szczerość i odwaga.