Wiecznie pijany Kemp (Johnny Depp) dostaje pracę w podupadającej portorykańskiej gazecie. Jego dni wypełnione są konsumpcją alkoholu i poznawaniem specyfiki relacji pomiędzy autochtonami i Amerykanami. Coraz bardziej staje po stronie ubogich, wypychanych z własnej ziemi Portorykańczyków, wyśmiewając jednocześnie tłuściutkich turystów i sabotując biznesmenów, z którymi wdał się w lobbystyczny flirt. Bardziej niż polityka i praca interesować go będzie jasnowłosa piękność Chenault (Amber Heard), kochanka bezdusznego wcielenia kapitalizmu – Sandersona (Aaron Eckhart) oraz zniszczeni używkami kumple.

Dziennik, nakręcony na podstawie powieści Huntera S. Thompsona, bardzo pobieżnie traktuje wszystkie wątki. Każdy z nich pozostaje właściwie niedokończony i szybko nadbudowany kolejnymi. Ten rodzaj narracji bardzo pasuje do autobiograficznych wątków Thompsona, który w początkowym etapie swojej kariery żył serią urwanych epizodów, tworzących jego mit, według którego musiał później postępować, czy tego chciał czy też nie. Scenariusz jest amalgamatem powieści i drobnych nawiązań do jej autora. Na przykład w książce Kemp pracuje w "The Daily News", podczas gdy postać grana przez Deppa zostaje zatrudniona w "The San Juan Star", czyli redakcji, dla której Thompson pisał w latach 60. Te biograficzne smaczki połączone ze ślizganiem się po wydarzeniach, bez zagłębiania w nie, stanowią nie tyle portret, co rodzaj hołdu dla twórcy dziennikarskiego stylu gonzo.

Niestety najsłabiej wypadają w tym wszystkim aktorzy, a przede wszystkim Johnny Depp.
Był on jednym z bliskich przyjaciół Huntera S. Thompsona i doskonale naśladował go w Las Vegas Parano Terry’ego Gilliama. Dziwi więc, że w Dzienniku nie starał się przemycić choć częściowo osobowości pisarza. Wszystkie jego odruchy i mimika świadczą niestety o zbytnim zżyciu się z rolą Jacka Sparrowa. Depp zaprzepaszcza tu szansę oderwania się od jednej charakterystycznej roli na rzecz innej, ciekawszej i bardziej wymagającej. Pozostałe postacie są równie nieciekawe, a przecież dawały możliwość szerokiej interpretacji i kontrolowanej szarży. Pijani, naćpani i krańcowo nieodpowiedzialni bohaterowie są zbyt ugładzeni i za mało nieobliczalni, żeby dorosła publiczność mogła im uwierzyć.

Mimo wszystkich niedociągnięć Dziennik zakrapiany rumem jest prawdziwie inspirującą opowieścią o urokach niedojrzałości, nieodpowiedzialności i używek. Niczym Witkacy w Narkotykach, Kemp prezentuje nam skutki działania środków halucynogennych. Pije na umór i przeżywa niedole kaca. Notorycznie nie jest głodny i tak jak Thompson na śniadanie konsumuje wysokoprocentowe alkohole i paczkę papierosów. Przy tym wszystkim pozostaje jednak uroczym buntownikiem, który chciałby odbierać bogatym i dawać biednym. Nie ma w filmie intelektualnego i politycznego zacięcia. Nie ma wielkich tematów i wspaniałych postaci, biorących na swoje barki odpowiedzialność za cały świat. Są natomiast ludzie szukający swojej życiowej drogi wśród oparów alkoholu i kłębów rakotwórczego, ale jakże inspirującego dymu. Moja sympatia dla nich jest pochodną zmęczenia niskotłuszczowym, chorobliwie zdrowym i chcącym żyć 200 lat typem bohatera, który reklamuje ideę życia nieobciążającego system opieki medycznej.

Kemp i jego towarzysze przenoszą nas w czasy gdy pisarz, dziennikarz i artysta musiał pić i popełniać wiele błędów, by czegoś się nauczyć. Jego kariera nie miała wynikać z zimnych kalkulacji, ale z talentu wspomaganego bogatym doświadczeniem życiowym. Zgadzam się, że Robinson w swoim dziele bardzo to wszystko spłyca, opowiadając anegdotę, a nie gęstą historię. Jednak nie udaje przy tym, że tło polityczne ma tu do spełnienia rolę inną, niż bycie tłem. Nie gloryfikuje bohaterów, ale wyraźnie pokazuje ich nieprzystosowanie. Tworzy zarys ludzi, o których Thompson pisał, że są zbyt dziwaczni by żyć i zbyt rzadcy by umrzeć. Tęsknię za takimi właśnie bohaterami i za tę porcję nostalgii Dziennik zakrapiany rumem bardzo doceniam.




Dziennik zakrapiany rumem (The Rum Diary)
scenariusz i reżyseria: Bruce Robinson
zdjęcia: Dariusz Wolski
grają: Johnny Depp, Aaron Eckhart, Michael Rispoli, Amber Heard, Richard Jenkins, Giovanni Ribisi
kraj: USA
rok: 2011
czas trwania: 120 min
premiera: 28 października 2011(USA), 30 grudnia (Polska) 2011
Kino Świat

Maciej Badura - rocznik '85. Kulturoznawca, amerykanista, Ph. D. wannabe. Interesuje się amerykańskim kinem niezależnym, filmem kanadyjskim, queerem i transgresją wszelkiego rodzaju. Kiedyś napisze monografię o Harmonym Korine. Nade wszystkich ceni sobie Todda Solondza. Nałogowo ogląda seriale. Platonicznie zakochany w Sashy Grey, Williamie Faulknerze i telewizyjnych programach o sprzątaniu.

Za seans dziękujemy Kinu Pod Baranami