Bilans
Po kolejnych cięciach budżetu Krakowskiego Biura Festiwalowego mogą się spakować i odjechać do innych miast – lub też ulegną anihilacji – następujące imprezy: Selector, Art Boom, Off Plus Camera, Sacrum Profanum, Boska Komedia. W strefie zagrożenia znajdą się Coke Live Music Festival oraz inne wydarzenia organizowane w ramach programu Sześć Zmysłów, na przykład Miesiąc Fotografii w Krakowie.
Co nam zostanie? Koncert finałowy Wielkiej Orkiestry Świątecznych Serduszkowych Wymuszeń, festiwal Misteria Paschalia, dwa koncerty w ramach Opera Rara, a także połowa Festiwalu Muzyki Filmowej (ciekawe, jak wygląda taka „połówka” Festiwalu?) W zaistniałych okolicznościach szefowa Krakowskiego Biura Festiwalowego Izabela Helbin zamyśla „kroić” różne festiwale – może i „ćwiartki”, tudzież „setki” wchodzą w grę? Zapowiada się zatem ciekawy czas, bo czego jak czego, ale połówek, ćwiartek i setek to u nas dostatek (podobnie jak banków, kościołów i aptek), zaś ponad wyżej wymienioną infrastrukturą górują dumnie dwa stadiony. Dwóch klubów piłkarskich o wielowiekowej tradycji, wpisanych do wielkiej księgi dziedzictwa dzielnicowego. Z maczetami w herbach.
Kolorowe półki i trybuny
Banki – żebyśmy mogli pobrać niskooprocentowany kredyt. Apteki – żebyśmy mogli zakupić (z tego co zostanie po wydaniu pożyczonej sumy) proszki od bólu głowy z powodu zadłużenia. Kościoły – bo wiadomo, jak trwoga to do Boga. Stadiony – bo przecież jest nam niezbędna prosta a emocjonująca rozrywka. Do tego kino, telewizja i umówmy się – PO CO WIĘCEJ? No może hiper i super-markety, tudzież GALERIE żeby poprawić sobie nastrój drogą nabycia nowych, kolorowych, kochanych PRODUKTÓW. Po wszystkich działaniach w wymienionych WAŻNYCH instytucjach możemy spokojnie zrelaksować się w jednym z miliona miejsc zwanych knajpami, klubami czy innymi przybytkami. W końcu jesteśmy w KULTOWYM Krakowie, w którym znajduje się KULTOWY Kazimierz i wkrótce KULTOWE Podgórze i tak dalej.
Powiedzmy sobie prawdę w prosto w kufel – przepraszam, w oczy: Kochamy tu SIEDZIEĆ i GADAĆ. Określamy to z satysfakcją mianem KREATYWNOŚCI (skądinąd na szczęście jest w tu także kilka NAPRAWDĘ kreatywnych i bystrych osób i instytucji). SIEDZIMY zatem i jakoś niemal nikt nie zauważył, że na przykład MIASTO (w tym jego budżet) zostało skutecznie zaszantażowane przez silną, zwartą, groźną i zapewne GŁOSUJĄCĄ grupę tak zwanych KIBICÓW.
Szumimy klawiaturami na facebooku, narzekamy z lubością na upadek obyczajów, zmierzch kultury w mieście Smoka z Wawelu, ale do licha – bez przesady! Może czas pogodzić się z prostymi faktami – że słusznym jest wydać ponad MILIARD złotych na świątynie dla KOPACZY, wyrafinowanych KIBICÓW i PRYWATNYCH właścicieli cyrków z zaciągiem kopiących najemników. To nic, że wymieniona w przybliżeniu kwota wystarczyłaby na ponad 30 (!) lat funkcjonowania KBF-u z budżetem sprzed cięć. Dla jasności – bardzo lubię piłkę nożną, choć od jakiegoś czasu głównie w wersji kopania z przyjaciółmi, a nie w wydaniu pełnym astronomicznego i często brudnego szmalu, chamstwa, wulgarności i przemocy. Do czystego piękna podkręconej futbolówki mknącej w samo okienko przyczepiła się ogromna ilość szlamu. A terroryzowanie i skuteczne szantażowanie MIASTA przez zagryzające i dźgające się wzajemnie sfory z TRYBUN (bynajmniej nie tęczowych) – to po prostu SKANDAL. A my siedzimy.
cool, by Mateusz Kamieński
Wyborcze Otwarcie
I jakoś nikogo specjalnie nie obeszło (choć przecież do dziś po cichu się podśmiechujemy, prawda?), że nasze ukochane, pionierskie w tej części świata (i okolic) Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK – MUSIAŁO zostać otwarte dwukrotnie. Pierwszy raz – aby na potencjalnych WYBORCÓW zaagitować w finałowym momencie KAMPANII wyborczej i oczarować ich napitkiem, poczęstunkiem, MOWĄ i poważną WYMOWĄ nagich żelbetowych ścian czy huczących artystycznym echem przestrzeni. Nie przejmujemy się jakoś szczególnie faktem, iż w murach MOCAKU (finalnie otwartego nawet z ekspozycjami) gości w porywach tyle osób, ile w średniej klasy piwodajni. Nic dziwnego, skoro chcąc trafić tam w weekend, po tygodniu pracy, stajemy przed uśmiechniętym, lekko zezującym, absolwentem kulturoznawstwa, który – UWAGA – o godzinie 18.04 z radością informuje nas, że WSTĘP do SZTUKI zasadniczo już WZBRONIONY. Budżet MOCAK ma? Ma. O „człowieku pracy”, co się mu zachciewa KULTURY myśleć nie musi? Nie musi.
Bądźmy poważni
No to idziemy i siadamy. W piwnych zakątkach. Dyskutujemy. I czas pięknie mija. A tu, w tak zwanym REALU, wspomniana Izabela Helbin wróży z nieukrywanym rozczarowaniem (i odpowiednią dawką snobistycznego populizmu), że pozostanie nam Festiwal Pieroga i Wianki à la warszawski Sylwester. Że zamiast ścigać się z europejskimi metropoliami, Kraków spadnie do rangi „mieścin” i „festiwalików”. A ja myślę sobie tak: festiwale, takie czy inne, znikną czy też pozostaną ale „pokrojone” lub odpłyną do Bydgoszczy czy Szczecina – nie to jest w tym wszystkim najistotniejsze. Odnoszę wrażenie, że media i politycy szarpią się tym razem akurat o KBF – załatwiając swoje INTERESY czy też prywatne niechęci. Podgryzają się, odszczekują, głosują kogo skroić (co ciekawe – kroją i sami dostają za to pieniądze), innymi słowy uprawiają POLITYKĘ. Taką zwyczajną, dość obleśną. Albo zwyczajnie głupią, jak w sytuacji gdy jeden z radnych zasugerował, że zmniejszenie budżetu KBF zwiększy wpływy od sponsorów. Idąc tym tokiem „rozumowania” PROPONUJĘ, aby oprzeć budżet Biura o 0 zł, co z pewnością w sposób NIEZMIERNY zwiększy motywację jego pracowników do poszukiwania INNYCH źródełek finansowania. Na tak momentami idiotycznie prezentującą się politykę możemy mieć wpływ – pod warunkiem wszakże, że odrzucimy dość łatwą postawę – tam jest „bagno”, nie ma się co tykać.
Nie tykać – czyli nadal pozwalać na to, żeby najpierw lekką ręką w sposób nieodpowiedzialny miasto sypało SETKAMI milionów, a po chwili w atmosferze wojen partyjnych cięło co się da i podnosiło miejskie opłaty i podatki ILE wlezie. Milczeć, kiedy bagatelizuje się próby stworzenia JAKIEJKOLWIEK (bo już pal sześć DOBREJ) POLITYKI KULTURALNEJ (bynajmniej nie kulturalną politykę) miasta, które rzekomo owej KULTURY jest STOLICĄ EUROPEJSKĄ (a radził ktoś, żeby stolicy do Krakowa nie przenosić…). Nie tykać, czyli pozwolić na wciskanie nam KITU o zbawiennym wpływie promocyjnym kopanego EURO – bo tegoż EURO w Krakowie przecież NIE BĘDZIE (to tylko tak gwoli przypomnienia). Nie ruszać „bagna”, czyli pozwalać na to, żeby Prezydent Majchrowski obwoływał się wielkim kultury obrońcą, kiedy wiadomo powszechnie, w jak instrumentalny sposób się nią posługuje dla własnych politycznych celów. Czy układ galeria, bank, knajpa, apteka to jest NASZ KRAKÓW? Pieróg, piwo, srajfon i okrasa?
Odpowiadając na Państwa ewentualne pytania – No dobrze, ale co cwaniaku proponujesz? Jaki jest Twój program? Projekt (piękne słowo…)? Konkretne propozycje i tak dalej. Mam tylko jedną. NAZYWAJMY RZECZY PO IMIENIU. GŁOŚNO. WYRAŹNIE. Pokłóćmy się. NAPRAWDĘ. I jak ktoś pluje nam w nos, nie udawajmy, że deszcz pada.
P.S. No i skroili...
06.01.2012 09:23 | szanowny:
Zbudujmy jeszcze kilka ulic Stanisława Lema, pięknie oświetlonych nocą i prowadzących do... garaźy. Potem podsumujmy, ile to kosztowało (i ile kosztuje ich oświetlenie). Potem chodźmy na Rynek. Gdy będziemy mieli szczęście, trafimy na drewniany budy z kiełbasą i grzańcem (może nawet pierogami). Wychylmy kilka plastikowych kubków i wzorem kibiców zaśpiewajamy: nic się nie stało!!!!