W poprzednich odcinkach

PILOT SERIALU: Kraje, których nie ma
Odcinek pierwszy: Suka
Odcinek drugi: Trup Anny K
Odcinek trzeci: Kostnica
Odcinek czwarty: Dzień żywych trupów w mieście Ołomuniec
Odcinek piąty Wschodnio(środkowo)europejska psychoterapia
Odcinek szósty: Zły kot
Odcinek siódmy: Krew na białych adidasach
Odcinek ósmy: Inni
Odcinek dziewiąty: Po ciemku
Odcinek dziesiąty: Trpaslik
Odcinek jedenasty: Ludzie bez głów

Odcinek dwunasty: Kraj, którego nie ma
Odcinek trzynasty: Sluga Opasnoti Hozdarnoj


No bo miasteczko pośród gór, no bo te góry straszliwe jakieś takie, bo samo miasteczko – dziwne. Nie mogłeś się zdecydować, czy bardziej przaśne, czy bardziej klimatyczne. W zasadzie – myślałeś – wygląda to, jakby dwa miasteczka się na siebie nałożyły. Jakieś wchodniosłowiańskie, bez formy i kształtu, i transylwańskie – upiorne, spiczaste, wieżowate. Jedno na drugim, oba równie prawdziwe.

A właściwie nie nałożyły się na siebie, tylko wypierdoliły na siebie wzajemnie, bo oba były tak potłuczone, połupane i połamane, że trudno było uwierzyć, że w ogóle dałoby się je do tego stopnia zapuścić bez udziału jakiegoś kataklizmu.

Przaśne, bo jakieś ceglane budy, stodoły drewniane, asfalt tak pokruszony, że gdzieniegdzie w ogóle znikał, zamieniał się w drobny żwirek. Smoła i kamyki – myślałeś, gdy prowadzony przez Dave’a samochód podskakiwał na wybojach.

Klimatyczne, bo w niektórych domach dachy strzeliste, kryte dachówką starą. Okiennice gdzieniegdzie spiczaste, domy wysokie, wąskie. Niektóre ze stiukami obłażącymi, jakimiś smokami, szczurami nawet, kośćmi, czaszkami.

No i ludziska przy szosie się wam dziwowali.

Jechaliście wolno, wolniuteńko główną ulicą. Opony rozbryzgiwały krowie, końskie i ośle gówna. Plask. Plask. A cholera wie, może i ludzkie. Do płotów ze sztachet drewnianych popodłazili mieszkańcy. Patrzyli na was chciwie i bez żadnego poczucia niestosowności. Dziwo jedzie, UFO przyjechało, to się patrzy.

Przypomniałeś sobie, że gdy byłeś mały do wsi, w której mieszkała twoja babcia przyjechał Murzyn. Gdy wysiadł z autobusu, już przystankowi żule polecieli dawać wici. Plotka przeskakiwała jak pożar od podwórka do podwórka. Zanim Murzyn doszedł do końca ulicy, przed każdą bramą był tłumek, jakby ksiądz ze święconym chodził i miał błogosławić.

Ksiądz, notabene, też stał przed furtą plebanii i tak samo się gapił na przechodzącego Murzyna jak wszyscy inni.
I – pewien jesteś – łamał sobie głowę, czy możliwym jest, że toto takie czarne, aby naprawdę ma duszę nieśmiertelną? Jeśli to takie do ludzi niepodobne?

Gdzieś ty się nie mył, bracie. Gdzieś ty się nie mył.

A Murzyn szedł, umierając ze strachu, przez szpaler milczących polskich chłopów. Którzy po prostu gapili się na niego, wgapiali aż po bebechy. I pewnie żałował, że nie zabrał ze sobą perkalu i paciorków. Bo to było dokładnie to samo, co opisywali angielscy podróżnicy w relacjach z wiosek zagubionych na końcu „świata dzikich”: „Najprawdopodobniej nigdy tu nie widziano białego człowieka”.

No i teraz wy jechaliście pośród takiego szpaleru.

A Dave się bał. Był więc wściekły i nie panował nad sobą.
- Pierdolone koczkodany, jebane dzikusy – mamrotał. – W porównaniu z tym gównem to te zasrane Czechy, nawet ta wasza zasrana, zacofana, średniowieczna Polska to, kurwa, londyńskie City. Wypierdalamy stąd, wracamy.
- Dave – powiedziałeś. – Nie taka była umowa. Pojedźmy choć do centrum.
- Jak chcecie, to zostańcie – wydarł się Dave. – Ja na to sram. Pierdolę. Wracam.
- Dobra – powiedziała milcząca dotąd Marta Kabat. – Wysiądziemy. I co, sam pojedziesz? A jak się zgubisz? A jak cię złapią? Sam, w tym obcym kraju? „Stranger in a Strange Land”? Co, łowco upiorów?
Dave popatrzył z nienawiścią we wsteczne lusterko, tam, gdzie odbijała się Marta. Pod lusterkiem szyderczo kołysały się trupie czaszki stylizowane na te z cmentarza w Sapancie.
- Dobra – syknął w końcu. – Parę pierdolonych godzin. Potem wracamy. Umowa?
- Umowa – powiedziałem. – Musi tu być jakaś lokalna władza. Jakiś, kurwa, nauczyciel, który nam wszystko wyjaśni.

A poza najprostszym pytaniem brzmiącym „skąd w miejscu, w którym nigdy go nie było, wziął się, kurwa jego mać, nowy kraj z nową geografią, geo-kurwa-logią i zapewne własną historią i kulturą”, chciałeś zapytać o następujące rzeczy:

- Jakim cudem mówią tutaj po słowiańsku, jeśli Słowianie o nich nigdy nie słyszeli? Z jakiej paki piszą łacinką, jeśli Rzym znajduje się w naszym świecie, a nie ich? Skąd znają euro i w ogóle dlaczego wszystko jest dość podobne do waszej rzeczywistości? Jakim, kurwa, cudem? Jeśli pochodzą z innej rzeczywistości, z innego wymiaru – dlaczego wiele rzeczy powstało u nich tak samo, jak u was?

- Jak wygląda ich rzeczywistość? Z kim sąsiadowali zanim zaczęli sąsiadować z Węgrami?

- Co mają wspólnego z Anomalią w Ostrzyhomiu? I tymi wszystkimi dziwnymi, nadprzyrodzonymi wydarzeniami, które ostatnimi czasy miały miejsce w Europie Wschodniej?

- Dlaczego, mimo, że ewidentnie się wami interesują, nie stanowicie tutaj tak gigantycznej sensacji, jaką stanowiłoby w waszym świecie, na przykład, UFO? Czy to znaczy, że mają z waszym światem jakiś kontakt?

Ulica rozszerzyła się w coś na kształt majdanu. Majdan był wrzecionowaty. Błotnisto-kamienisty. Niziutkie kamieniczki mieszały się ze strzelistymi domkami. Wszystko było zapyziałe, wyglądało na zagrzybione, osypywało się.

 Na środku majdanu stało, unurzanych w błocku, kilka tragicznych samochodów. Jeden traktor samoróbka i kilkanaście zaprzęgów. Wzdłuż ulicy, którą jechaliście stali obojętni chłopi. Handlowali. Widziałeś świńskie łby leżące na brezencie, jakieś niezidentyfikowane ochłapy, jakieś warzywa....

- O kurwa – powiedział nagle Dave  i nadepnął hamulec. – Co to jest…

Poczułeś, jak włosy stroszą ci się na karku, a ze środka klatki piersiowej rozlewa na całe ciało ciekły azot.

Nawet Marta krzyknęła.


U stóp faceta stosunkowo młodego, lecz – widać – życiem steranego leżało coś, co wyglądało jak ludzka głowa.

Przynajmniej na pierwsze spojrzenie. Gdy się jej przyjrzeć – zaczynała przypominać głowę ogolonej, sinoskórej małpy.

Głowa miała sporą ranę w okolicy ciemienia. Wyglądała na zadaną czymś w rodzaju siekiery albo ciężkiego tasaka – na pałkę była zbyt głęboka.

Oczy – piwne, notabene – gapiły się szkliście na otaczające miasteczko góry. Nad którymi fruwały jakieś wielkie ptaszydła.


Ale nie to nawet było w tym wszystkim najbardziej przerażające.

Pod tą głową bowiem znajdowało się coś, co wyglądało jak pajęczy odwłok, tyle tylko, że zrobiony z ludzkiego ciała.

A z tego odwłoku wyrastało kilka grubych jak ludzka ręka pajęczych nóg. Długich na około półtora metra. Jak nie więcej.

Nogi leżały związane razem, jak choinka na przedświątecznym targu.


Chłop – widząc wasze zainteresowanie – stęknął, nachylił się, ujął nogi w obie dłonie i nie bez wysiłku podniósł potwora za te związane nogi do góry. Głową w dół.
- Iskate ta kupia? – spytał.
Dave nie zdążył wychylić głowy przez okno. Narzygał na kierownicę, na swoje kolana, na gumowy dywanik pod nogi.
- To się je? – zapytała Marta. – To jest do jedzenia? Po co oni to sprzedają?
- Petnacat euro – powiedział chłop, ale po twarzy widać było, że nawet nie liczy na tak wielką kwotę. I że jest gotowy coś stargować. Tak do siedmiu może nawet.

Ciąg Dalszy Nastąpi


<<  PILOT SERIALU: Kraje, których nie ma
<< Odcinek pierwszy: Suka
<< Odcinek drugi: Trup Anny K
<< Odcinek trzeci: Kostnica
<< Odcinek czwarty: Dzień żywych trupów w mieście Ołomuniec
<< Odcinek piąty: Wschodnio(środkowo)europejska psychoterapia
<< Odcinek szósty: Zły kot
<< Odcinek siódmy: Krew na białych adidasach
<< Odcinek ósmy: Inni
<< Odcinek dziewiąty: Po ciemku
<< Odcinek dziesiąty: Trpaslik
<< Odcinek jedenasty: Ludzie bez głów
<< Odcinek dwunasty: Kraj, którego nie ma
<< Odcinek trzynasty: Sluga Opasnoti Hozdarnoj



AUTOR, AUTOR

Ziemowit Szczerek, choć z wykształcenia prawnik, zajmuje się dziennikarstwem internetowym, a żeby nic nie było za proste - także stosunkami międzynarodowymi, z których się doktoryzuje. Publikował m.in. w „Lampie”, „Studium”, „Nowej Europie Wschodniej” i „Tygodniku Powszechnym”. Interesuje się granicami (w różnym znaczeniu), Europą Środkową, Wschodnią i Bałkanami, ale po pierwsze – nie tylko, po drugie – to się zmienia.

Ilustracje: Mateusz Kamieński (ur. 1977 roku w Radomiu) - ukończył Wydział Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Grafik, ilustrator, projektant. Prowadzi studio graficzne mateoo, a kiedy robi sobie przerwę od prowadzenia studia graficznego mateoo, jeździ po Europie Środkowo-Wschodniej i bardzo uważnie na nią patrzy. A potem to, co zapamiętał i obfotografował, trawi mózgiem i zwraca rękami.



Serialowi patronują














ZIEMOWIT SZCZEREK DOTYCHCZAS NA E-SPLOCIE - EAST SIDE STORIES:

Tygiel Berbera Alego – część pierwsza

Tygiel Berbera Alego - część druga i ostatnia

Potraviny

Waldhutten - część pierwsza

Waldhutten - część druga i ostatnia

Klątwa doktora Nambaryna - część pierwsza

Klątwa doktora Nambaryna - część druga i ostatnia

Sri Lanka Maz.

Diabły w Ałuszcie

Sallahaddin