W poprzednich odcinkach
PILOT SERIALU: Kraje, których nie ma
Odcinek pierwszy: Suka
Odcinek drugi: Trup Anny K
Odcinek trzeci: Kostnica
Odcinek czwarty: Dzień żywych trupów w mieście Ołomuniec
Odcinek piąty Wschodnio(środkowo)europejska psychoterapia
Odcinek szósty: Zły kot
Odcinek siódmy: Krew na białych adidasach
Odcinek ósmy: Inni
Odcinek dziewiąty: Po ciemku
Marta zwróciła uwagę na jedną rzecz.
Twarze Innych były – generalnie – w waszym typie fizycznym. To znaczy – w typie ludzi ze wschodu Europy. Miały w sobie jednak coś bardziej… drapieżnego. Azjatyckiego. Nie były to wystające policzki ani skośne oczy, chodziło o co innego. Marta nie wiedziała do końca, o co.
Może o mimikę.
Wyglądali, jakby zeszli z planu filmu o Hunach i Awarach. Postrach barbarzyńców, którzy byli postrachem Rzymu. Człowiek, który zastrzelił człowieka, który zastrzelił Billy the Kida.
Marta podeszła do Innych.
- Dzień dobry – powiedziała po polsku, wychodząc z założenia, że wszystko jedno jak się do nich zwróci. I tak nie zrozumieją. Albo zrozumieją nie za dobrze, bo spostrzegła już, że mówią jakąś formą słowiańskiego. – Możemy chwilkę porozmawiać?
*
Podszedłeś do samochodu Roberta. Anna siedziała na twoim miejscu – siedzeniu obok kierowcy. Na twoim… no, na miejscu, które ty uważałeś za swoje w każdym razie.
Otworzyłeś drzwi z jej strony.
Miała na sobie czarne tenisówki i nie za długą czarną spódniczkę. Czarny podkoszulek z białą trupią czaszką. Patrzyła ci w oczy
- Jezu – pomyślałeś. – Ale kicz. Ale kicz…
Ale ten kicz ci się podobał. I jej nogi też. I w ogóle. Jak to śpiewał ten badziewiarz wąsaty Zaucha, „byłaś serca biciem” nagle.
Robert miał dziwny wyraz twarzy. Jakby właśnie zrozumiał coś bardzo dla niego nieprzyjemnego.
Dlatego – ku swojemu zdziwieniu – pierwsze słowa skierowałeś do niego, nie do niej.
- Wszystko w porządku? Robert?
Robert uśmiechnął się i skinął głową. Uśmiechnęła się też Anna.
- Nie jestem terrorystą, który trzyma go na muszce – powiedziała z nutą szyderstwa w głosie. – Nie bój się. Darek.
- Nie boję się – odpowiedziałeś, przenosząc oczy na jej oczy i siłą powstrzymując się, by ich nie spuścić. Wiedziałeś, że wyglądało to sztucznie, więc skoncentrowałeś wzrok na czubku jej nosa. Ładny nosek, notabene. – A może wszystko wyjaśnisz?
- A co mam wyjaśniać, Darek?
Popatrzyłeś jej w oczy, po czym odwróciłeś się i podszedłeś do bagażnika samochodu. Otworzyłeś go, spomiędzy rzeczy twoich, Roberta i Marty wytachałeś swój plecak. Odpiąłeś karabinki troków. Z kieszeni wyciągnąłeś złożoną na czworo i nieco już wymiętą gazetę.
Przyniosłeś ją Annie. Wyprostowałeś. Wręczyłeś.
- Strona trzecia – poinformowałeś ją. – Rubryka „krimi”.
Anna popatrzyła na ciebie jak na wariata. Otworzyła gazetę.
- Strona trzecia?
- Tak.
- No, ale o co ci chodzi? O artykuł pod tytułem „Trpaslik nalezen mrtvy na pozemku”?
- Nie. Prawy górny róg.
- No właśnie. W prawym górnym rogu jest „trpaslik”.
- Jaki kurwa trpaslik.
Robert spojrzał Annie przez ramię. Wyglądał na zdziwionego. Co było dziwne. Anna podetknęła ci gazetę przed oczy.
- Trpaslik, Darek. No, fascynujące, ale nie za bardzo mam pojęcie jaki to ma związek ze mną. Ja że niby zabiłam trpaslika?
Popatrzyłeś na zdjęcie.
Mężczyzna przebrany za krasnala leżał – najwidoczniej martwy – w grządce marchewki. Pod czymś, co wyglądało na domek działkowy.
Podniosłeś wzrok na Annę. Zdziwiony? Nie, nie byłeś zdziwiony. Teraz to mógłby Muniek Staszczyk przebrany za tyranozaura wyjść Robertowi ze schowka na rękawiczki i też byś nie był specjalnie zdziwiony. Spojrzenie Anny wyrażało troskę.
- No, więc?
- Trpaslik… – wydukałeś. – Tu było co innego.
- Co było.
- Robert… – popatrzyłeś na niego. – Powiedz jej.
- Co było? – Spytał Robert.
Dopiero teraz byłeś naprawdę zdziwiony.
- Jak to – co było? – wydukałeś. – Jaja sobie robisz?
- O co ci chodzi? – spytał Robert.
- O zdjęcie martwej Anny! Tu, w gazecie! – uderzyłeś palcem.
- Jakiej martwej Anny? – Robert miał podobnie przejęty wzrok, co ona. – Darek, czy ty się dobrze czujesz?
Zauważyłeś, że z jego szyi zniknęła blizna. Bruzda wisielcza.
Co-tu-się-kurwa-dzieje.
- Słuchaj… – powiedział Robert. – Serio. Robisz sobie żarty, czy naprawdę coś ci się śni.
Anna spoglądała to na Roberta, to na ciebie. Wyglądała, jakby nic nie pojmowała.
- Robert, cholera… – brakowało ci i słów i oddechu. - Przecież ona rozwaliła ci samochód! Przecież ona nie żyje! Przecież widzieliśmy… w kostnicy, w Ołomuńcu…
- Kurwa, Robert, ja się trochę boję – wyszeptała Anna do Roberta. – Jesteś jego psychoterapeutą, nie wiem, co my mamy zrobić teraz…
Dostałeś szału.
- Przecież to niemożliwe! To niemożliwe, kurwa! To wszystko – zatoczyłeś dookoła ręką, po Sturowie w ciemnościach, po zarysie oświetlonej katedry Ostrzyhomskiej, po siedzibie sturowskiej rady miejskiej, pod którą stała Marta i rozmawiała z Innymi, tyle, że ci Inni przestali teraz wydawać się tacy inni. Ich samochód wyglądał na zwykłą skodę favorit.
A noc, która panowała w Sturovie zaczęła wyglądać na zwykłą noc. Zabrakło przebijającej się przez ciemność łuny dnia, który panował wszędzie dookoła i który sprawiał, że było tutaj niewiele ciemniej, niż w Petersburgu podczas białych nocy.
Teraz była zwykła noc.
- Kim ty, kurwa, jesteś, Anna – wysyczałeś.
- Ona jest ze mną. To moja dziewczyna, Darek – wytłumaczył ci spokojnie Robert, jak psychiatrzy tłumaczą wariatom. – Pamiętasz? Kiedyś byliście razem, tak, a teraz Anna jest ze mną. Rozstaliście się. Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Okej? W porządku?
Pochylił się w jej stronę. Instynktownym, bardzo naturalnym gestem, przełożył jej ramię przez biodra. Tak, by ją chronić. Przed ewentualnym atakiem nieobliczalnego szaleńca. Czyli ciebie.
A ty stałeś z rozdziawionymi ustami.
Anna kręciła głową. Zmartwiona.
- Pamiętasz? – powiedziała. – Wyjechaliśmy trzy dni temu z Krakowa. Razem. Ty, Marta, ja i Robert. Jedziemy do Macedonii. Pamiętasz? Darek. Hej, Darek…
Ale ty nie słuchałeś. Wsadziłeś gazetę do kieszeni. Znów podszedłeś do bagażnika. Otworzyłeś go szarpnięciem. Wyciągnąłeś swój plecak. Po chwili namysłu wyciągnąłeś też plecak Marty.
Robert stał już koło ciebie.
- Stary. Co ty wyprawiasz.
- Wypierdalaj, Robert – nie patrzyłeś na niego.
- Nie mogę cię tak zostawić. Jestem twoim…
Nie wiedziałeś, jak, to stało się samo. Uderzyłeś go od dołu, z jakiegoś powodu z lewej dłoni. Ścieżka lewej ręki. Robert wyciągnął się jak długi na ziemi.
Anna zaklęła. Wyskoczyła z samochodu. Biegła w twoją stronę. Biegła też, jak widziałeś kątem oka, Marta.
- Wypierdalajcie, oboje! – ryknąłeś w stronę Anny.
- Darek! – Anna płakała. Ona płakała! – Darek, co się z tobą dzieje…
Nie widziałeś, kiedy Robert wstał z ziemi. Złapał cię za ramiona. Odwróciłeś się. Próbowałeś go odepchnąć, ale ten skurwiel był silny.
- Darek – wysapał – przestań. Przecież wiesz, że nie mogę cię pu…
- Gdzie twoja blizna, skurwysynu – charczałeś. – Gdzie twoja blizna…
- Puść go!
Wszyscy odwróciliście głowy. Przed wami stała Marta. Nieco zasapana, bo biegła. W ręku trzymała nóż. Ten komandoski.
- Marta – Anna miała oczy, jak jelonek Bambi. – Marta, jemu coś się…
- Odejdź od niego, suko, albo cię zabiję – oczy Marty były zwężone w szparki. Jej twarz przypominała teraz twarz wściekłego kota. Anna cofnęła się o krok.
- Ty też – rzuciła do Roberta. – Puść go.
Jeśli przed chwilą zacząłeś podejrzewać, że to jednak może ty zwariowałeś, a oni mówią prawdę, to teraz mogłeś już tylko czekać, aż wybuchnie ci mózg. Miałeś, szczerze mówiąc, ochotę pozwolić, by Robert i Anna zawieźli cię do miłego domu wariatów, gdzie przyjemny słowacki lekarz, doktor Prdel powiedzmy, poda ci zestaw leków, który zrobi z ciebie Marka Aureliusza.
Poczułeś, że Robert nie ściska cię już za ramiona. Odszedł dwa kroki od ciebie.
- Wypierdalajcie – powiedziała Marta.
- Marta – Robert podniósł ręce w górę. – Nie mam pojęcia, co wam się stało. Darek… zachowuje się dziwnie. Ale ty… z tym nożem… Marta.
- Wy-pier-da-laj – Marta była dziwnie spokojna. Gryzła własne słowa, jakby chleb żuła i wypluwała po kawałeczku pogryzionej i przeżutej brei. – Ty i ona. Nie rozumiecie?
Anna oparła się o karoserię.
- A kim ty myślisz, że jesteś, kurwa mać… – zaczęła, ale Marta odwróciła się do niej i wysyczała parę dziwnych słów, których nigdy wcześniej nie słyszałeś.
Reakcja Anny była bardzo dziwna. Przez chwilę wyglądała, jakby Marta dała jej w twarz. Była zaskoczona. Wyglądała nawet na oburzoną.
Odwróciła się na pięcie i wsiadła do samochodu.
Robert stał jeszcze przez chwilę, mierząc was – ciebie i Martę – wzrokiem.
Anna nacisnęła klakson.
- Chodź tu! – ryknęła.
Robert, nie spuszczając was z oczu, cofnął się o parę kroków. Później odwrócił się i wsiadł do land rovera. Zapalił, wrzucił bieg, ruszył, wrzucił drugi, za chwilę trzeci. Patrzyłeś, jak za urzędem rady miejskiej miasta Sturova skręca w prawo, w kierunku Ostrzyhomia i katedry, która stąd, z ziemi należącej do Republiki Słowackiej, lecz którą wielu Węgrów uważa za swoją, wyglądała jak groźne madziarskie memento. My tu jeszcze wrócimy. Z Attylą. To tak, jakby – dajmy na to – z Grodna widać było katedrę na Wawelu.
Usiadłeś ciężko na trawie, obok swojego plecaka.
- Marta – wydukałeś. – O co tu chodzi…
Marta podeszła do ciebie. Położyła nóż na ziemi. Uklękła. Objęła cię.
- Już dobrze.
Powietrze znów stało się jaśniejsze. Znów wyglądało trochę, jak biała noc. Znów była jesień.
Wyciągnąłeś z kieszeni gazetę. Położyłeś ją na ziemi. Jedną ręką, bo Marta mocno cię obejmowała, otworzyłeś na rubryce „krimi”.
W prawym górnym rogu Anna, jak dawniej, leżała martwa na ołomunieckim rynku.
Ciąg Dalszy Nastąpi
<< PILOT SERIALU: Kraje, których nie ma
<< Odcinek pierwszy: Suka
<< Odcinek drugi: Trup Anny K
<< Odcinek trzeci: Kostnica
<< Odcinek czwarty: Dzień żywych trupów w mieście Ołomuniec
<< Odcinek piąty: Wschodnio(środkowo)europejska psychoterapia
<< Odcinek szósty: Zły kot
<< Odcinek siódmy: Krew na białych adidasach
<< Odcinek ósmy: Inni
<< Odcinek dziewiąty: Po ciemku
AUTOR, AUTOR
Ziemowit Szczerek, choć z wykształcenia prawnik, zajmuje się dziennikarstwem internetowym, a żeby nic nie było za proste - także stosunkami międzynarodowymi, z których się doktoryzuje. Publikował m.in. w „Lampie”, „Studium”, „Nowej Europie Wschodniej” i „Tygodniku Powszechnym”. Interesuje się granicami (w różnym znaczeniu), Europą Środkową, Wschodnią i Bałkanami, ale po pierwsze – nie tylko, po drugie – to się zmienia.
Ilustracje: Mateusz Kamieński (ur. 1977 roku w Radomiu) - ukończył Wydział Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Grafik, ilustrator, projektant. Prowadzi studio graficzne mateoo, a kiedy robi sobie przerwę od prowadzenia studia graficznego mateoo, jeździ po Europie Środkowo-Wschodniej i bardzo uważnie na nią patrzy. A potem to, co zapamiętał i obfotografował, trawi mózgiem i zwraca rękami.
Serialowi patronują
ZIEMOWIT SZCZEREK DOTYCHCZAS NA E-SPLOCIE - EAST SIDE STORIES:
Tygiel Berbera Alego – część pierwsza
Tygiel Berbera Alego - część druga i ostatnia
Potraviny
Waldhutten - część pierwsza
Waldhutten - część druga i ostatnia
Klątwa doktora Nambaryna - część pierwsza
Klątwa doktora Nambaryna - część druga i ostatnia
Sri Lanka Maz.
Diabły w Ałuszcie
Sallahaddin