Niestety, po lekturze jedenastego albumu nie mogę odpowiedzieć twierdząco na to pytanie. Najnowsza _Armada_ utrzymuje poziom ostatnich, nieco słabszych tomów. Na łamach _Niestałego świata_ scenarzysta Jean-David Moran otwiera nowy rozdział w życiu głównej bohaterki komiksu. Za niewykonanie rozkazów Rady Armady zadziorna Navis utraciła swój status agentki, straciła pracę i znalazła się na bruku. Jak się okaże nie na długo, bowiem jej unikalne zdolności zostaną docenione przez mecenasa Ehmte-Ciss-Rona. Ostatnia przedstawicielka ludzkiej rasy znowu stanie się śmiercionośną bronią w czyichś rękach, tym razem prywatnych. Skuszona możliwością spotkania się ze swoim starym przyjacielem, prolsem Bobo, na pierwszą misję uda się na planetę Ribehn, słynącą z eksploatacji niezwykle cennego surowca. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, nic nie pójdzie tak, jak zaplanowano…

Zgodnie z niepisaną tradycją każdy kolejny album _Armady_ nawiązuje do jakiejś popularnej estetyki bądź konwencji.
Był już steampunk, fantasy, wariacja na temat _Terminatora_ i _Obcego_, a tym razem padło na samurajską Japonię. Morvan przesadził jednak z inspiracjami, bowiem fabuła jako żywo przypomina tę z _Ostatniego Samuraja_. W tragiczny konflikt między szlachetną, ale odchodzącą w przeszłość tradycją a nieubłaganą, ale niedoskonałą modernizację zostaną wplątani przypadkowo Navis i Bobo, zmuszeni do dokonania dramatycznych wyborów. Może i brzmi to nieźle, ale narracji brakuje jednak lekkości, cała historia jest przeładowana dialogami i pozbawiona dramatyzmu swojego „oryginału”. Momentami pretensjonalna, momentami zbytnio uproszczona.

Być może _Niestały świat_ dlatego jest tak przegadanyy, aby czytelnik mógł dłużej zatrzymywać swój wzrok na znakomitych kadrach autorstwa Phillipe`a Bucheta? W porównaniu z wahaniami formy scenarzysty, rysownik ciągle trzyma naprawdę wysoki poziom, do którego przyzwyczaił nas już w poprzednich tomach. Wielkie wrażenie robi już nie tylko jego warsztat, ale odwzorowanie świata przedstawionego wręcz zapiera dech. W każdym najmniejszym detalu, od stołowej zastawy, przez pismo i stroje, architekturę i technologię Ribehn został odwzorowany pracochłonnie, oryginalnie, i z pomysłem.

Jedenasty tom _Armady_ jest komiksem słabym, co jest o tyle gorsze, że otwierający drugą dziesiątkę _Niestały świat_ miał być przełomem dla Navis. Chcąc nie chcąc, miłośnicy skądinąd sympatycznej ex-agentki z tym albumem zapoznają się niejako z rozpędu. Inni powinni omijać go szerokim łukiem i pozostać przy najlepszych momentach, jakie miała ta seria. W oczekiwaniu na kolejny odcinek pewnie poznamy odpowiedz na inne pytanie – czy _Armada_ skończyła się po _Strefie Nadzoru_?


_Armada #11: Niestały świat_
Jean-David Morvan, Philippe Buchet
Tłum.: Maria Mosiewicz
Egmont
07/2009








« powrót