Potem niestety było gorzej, za drugi film obrałem sobie otwierający "festiwal":http://www.enh.pl/ ,obok _Białej Wstążki_ Michaela Hanekego, film tajlandzkiego reżysera Pen-Ek Ratanaruanga pod tytułem _Nimfa_. Jest to swoiste nieporozumienie, zachodzę w głowę czy organizatorzy festiwalu chcieli nastraszyć nim trochę publiczność. Pomijając już pewne dłużyzny – 15 minutowa otwierająca sekwencja, fotografująca dżungle (realizacyjnie świetna, ale potwornie nudna), w filmie jest też wiele dziwactw. Młode, wypalone małżeństwo (relacje są chłodne, ona ma kochanka) postanawia wybrać się na biwak do dżungli. Tam też Nop – główny bohater-fotograf, natrafia na piękne i tajemnicze drzewo (jak się później dowiemy, w drzewie tym mieszka tytułowa nimfa – duch kobiety).
Dzień uratował jednak film brytyjskiego debiutanta Steve’a McQueena pt. _Głód_. Film porusza niewygodną dla Brytyjczyków historię, związaną z więźniami politycznymi IRA w latach osiemdziesiątych. Pierwsza połowa filmu opowiedziana jest właściwie bez słów, ukazując nieludzkie traktowanie więźniów, którzy walcząc o to, by ich uznać za więźniów politycznych, uciekają się do drastycznych metod. Na początek protestują przeciw noszeniu więziennych ubrań, w zamian za co dostają tylko koce, oraz do drastycznego tzw. protestu „brudowo-kocowego”, który sprowadzał się do zalewania fekaliami swoich cel i korytarzy więziennych. Więźniowie wcale nie są ukazani jak bohaterowie – zza krat, różnymi metodami wciąż potrafią sterować zabójstwami politycznymi. Drugą część filmu otwiera około 20 minutowa sekwencja rozmowy jednego z więźniów, Bobby’ego Sands’a, z więziennym kapelanem, a następnie długą, śmiertelną w skutkach głodówkę tego bohatera. Reżyser potrafił ukazać obie strony medalu – bez wywyższenia żadnej ze stron. W obliczu tej bezsensownej przemocy siłą rzeczy stajemy po stronie więźniów, którzy w obronie swoich ideałów idą przez drogę pełną poniżeń i cierpienia, na końcu której często czeka ich śmierć.
Drugi dzień "festiwalu":http://www.enh.pl/ zapowiada się o niebo lepiej. Na poranny seans wybrałem sobie leciutki film szwedzki pt. _Fishy_. Jest to w 100 procentach przewidywalna, banalna, klasyczna komedia romantyczna, ale może warto zrobić sobie czasem przerwę od typowo nowo-horyzontalnych filmów. Drugi film to absolutne „must see”. Otwierająca festiwal _Biała wstążka_ Michaela Hanekego to dogłębne studium pewnej niemieckiej wsi przełomu 1913 i 1914 roku. W trakcie tego roku zostały sportretowane różne typy ludzkich namiętności, emocji, obsesji, perwersji, a powolne, hipnotyczne tempo sprawia, że praktycznie tracimy dystans do bohaterów. O tym filmie jeszcze wiele zostanie napisane – jak często nie zgadzam się z canneńskimi werdyktami, tak w tym przypadku jest to całkowicie zasłużona Złota Palma. Genialne!
« powrót