C10H15N, czyli metamfetamina (znana też jako crystal meth lub po prostu crystal) to silnie uzależniający narkotyk, który stał się w ostatnich latach poważnym problemem społecznym ze względu na stosunkowo niską cenę. Nic więc dziwnego, że Vince Gilligan, twórca Breaking Bad, oparł fabułę serialu produkowanego przez AMC na wytwarzaniu tej używki. Dzięki bezkompromisowości i stawianiu widza przed wyzwaniami moralnymi i intelektualnymi, udało mu się stworzyć najlepszy serial telewizyjny od czasów Sześć stóp pod ziemią, a może nawet prześcignąć go, zwłaszcza pod względem koncepcji wizualnych.
Fabuła osnuta jest wokół postaci Waltera White’a (genialny Bryan Cranston), chorego na raka nauczyciela chemii, który chcąc zapewnić byt swojej rodzinie, zaczyna produkować najwyższej jakości metamfetaminę. Pomaga mu w tym Jesse Pinkman (nie mniej genialny Aaron Paul), były uczeń, narkoman i dealer. Niestety, resztę trudno jest streścić, ponieważ wielowątkowość i zwroty akcji to niezaprzeczalnie najważniejsza cecha tego serialu, a w czwartym sezonie trudno już właściwie rozpoznać bohaterów, których przedstawiono nam na początku. Jedno jest jednak pewne: po Breaking Bad już nigdy nie spojrzycie tak samo na swojego nauczyciela/kę chemii.

Po obejrzeniu trzech pierwszych odcinków na parę miesięcy odstawiłem serial. Byłem nim równie zachwycony, co wyczerpany. Nie byłem gotów na tę jakość w telewizji. Wspomniane epizody bardzo szybko wprowadzają widza w świat bohaterów i błyskawicznie wywracają go do góry nogami. Walter White, wycofany i niezbyt rozgarnięty życiowo pedagog, już w trzecim odcinku zabija po raz pierwszy, Jesse uczy się rozpuszczać zwłoki w kwasie, a obaj będą musieli rozumieć, że duże pieniądze wiążą się z wysokim ryzykiem.
W pierwszym odcinku twórcy dają przedsmak tego, co w drugim i czwartym sezonie doprowadzą do perfekcji, czyli zwodzenie i pobudzanie ciekawości widza.
Nie ma też wątpliwości, że Breaking Bad jest najlepiej sfilmowanym serialem. Zdjęcia autorstwa doświadczonych operatorów są zaskakujące i przemyślane. Tworzą niepowtarzalny charakter serialu i zdecydowanie nie są przezroczyste. Od trzeciego sezonu często dają nam możliwość spojrzenia na wydarzenia z niecodziennej perspektywy, dającej poczucie podglądania, a nie oglądania. Zdarza nam się obserwować bohaterów oczami patelni, szczotki czyszczącej zbiornik na chemikalia, dna beczki czy też muchy latającej po laboratorium. Nie są to zagrania mające tworzyć klimat świeżości, ale posunięcia zmierzające do wciągnięcia widza w wydarzenia. Tylko za pośrednictwem pewnych przedmiotów możemy zobaczyć wyraz twarzy, który bohater chce ukryć przed światem.

Rytm serialu jest kolejną ogromną zaletą. Czasami w ciągu jednego odcinka doświadczamy dwóch lub trzech zwrotów akcji, ale zdarza się też, że przez całe 50 minut bohaterowie uganiają się za muchą w zamkniętym pomieszczeniu, prowadząc przy tym rozmowy rozjaśniające nieco naturę ich przemiany. Najlepszym przykładem dopasowania tempa wydarzeń do powagi sytuacji jest fragment pierwszego odcinka 4. sezonu. Przeciągająca się w nieskończoność niepewność Jessego i Waltera jest podsycana bardzo długimi ujęciami i brakiem jakichkolwiek skrótów. Jest to, jak do tej pory, najlepsza scena w całym serialu, ponieważ poprzez użycie czasu rzeczywistego wymusza maksymalne zaangażowanie emocjonalne widza – tak, jakby to jego życie wisiało na włosku.
Breaking Bad to jednak przede wszystkim studium ludzkiej natury. Najważniejszym elementem serialu jest przemiana, jaką przechodzi Walter White (tytułowe breaking bad, czyli przechodzenie na stronę zła). O ile początkowo możemy go kojarzyć z Nancy Botwin z Weeds, ponieważ produkuje narkotyki z nader altruistycznych pobudek, jakimi są zapewnienie bezpieczeństwa finansowego swojej rodzinie, to w pewnym momencie staje się on typowym czarnym charakterem. Nie tylko dlatego, że pali samochody, zabija bez skrupułów, manipuluje wszystkimi naokoło i komplikuje życie swojej rodzinie. W pewnym momencie z zimnego, kalkulującego pragmatyka zmienia się w niebezpiecznego paranoika. Gardzi wszystkimi i postępuje bardzo impulsywnie. Staje się całkowitym zaprzeczeniem Waltera z pierwszego sezonu i już praktycznie niczym nie różni się od ludzi, których kiedyś się bał.

Cała ta sytuacja jest wywróceniem na nice popularnego założenia, że człowiek rodzi się dobry lub zły. Człowiek może się jedynie stawać lepszy lub gorszy, w zależności od otoczenia i predyspozycji. Także Jesse doświadcza przemian. Mimo że pierwotnie miał zginąć na końcu pierwszego sezonu (Aaron Paul zachwycił jednak twórców), chwilami jest centralną postacią serialu, a jego zmagania wewnętrzne są równie burzliwe, co Waltera, choć mają zupełnie inną naturę. Podczas gdy starszy bohater porusza się ruchem jednostajnym po równi pochyłej, jego były uczeń zmaga się z sinusoidą własnych wartości. Potrafi być brutalnie szczery albo zamknięty w sobie, okresy ostrego ćpania przeplata z całkowitą trzeźwością – popada ze skrajności w skrajność i za każdym razem ponosi tego konsekwencje. Jest też jedyną postacią, która musi na bieżąco naprawiać swoje błędy, podczas gdy u reszty kumulują się one i zbliżają do niebezpiecznego poziomu.
Powyższe zestawienie wymienia jedynie kilka najważniejszych cech Breaking Bad. Jest to jednak jeden z niewielu seriali, które zasługują na obszerną i kompleksową analizę, ponieważ łączy wielowątkowość z trafnością spojrzenia. Posiada też najbardziej rozbudowany krajobraz społeczny, połączony z niezwykle rozwiniętą, jak na produkcję telewizyjną, psychologią postaci. Jeżeli myślicie, że Dexter lub Hank Moody są skomplikowani wewnętrznie, to możecie poczuć się przytłoczeni Whitem i Pinkmanem. W przeciwieństwie do innych seriali, w Breaking Bad nie ma łagodzenia grzechów bohaterów. Gdyby wspomniany seryjny morderca wybierał przypadkowe ofiary a autodestrukcyjny pisarz rozjeżdżał ludzi po pijaku, wtedy moglibyśmy porównywać. W Breaking Bad nie ma sympatycznych postaci. Wszyscy są w jakiś sposób zdemoralizowani i tylko przesuwają swoje granice dobra i zła, w zależności od potrzeb. Nie jest to serial szokujący, ale bardzo niewygodny moralnie. Może właśnie dlatego tak bardzo fascynuje widzów, ponieważ podaje im wszystkie fakty, bez upiększania, a oni i tak kibicują bad guys.
Za niecały rok będziemy mogli zobaczyć ostatni sezon. Możemy liczyć na jakieś zamknięcie, ale znając twórców, będzie ono kontrowersyjne i niewychowawcze. Na razie jednak kończy się czwarty sezon, który niczym nie ustępuje poprzednim. To kolejny fakt świadczący o klasie tej produkcji, ponieważ niewiele seriali kończy się zanim zaczną nudzić. Jak do tej pory udało się to United States of Tara i Sześć stóp pod ziemią, a Breaking Bad może być kolejnym w tej elitarnej grupie.
08.10.2011 00:31 | jan:
Z rzeczy z najwyższej półki jeszcze The Wire, razem z SFU i BB święta trójca. Genialny serial.