Zawsze jest wojna.
Zawsze trwa przemoc.
Zawsze trwa walka.
Jest to nieustająca wojna.
I. Bachmann, Malina
Bohaterka wspaniała i pożałowania godna. Trudno określić kim jest. Czy jeszcze człowiekiem? A może nigdy nim nie była? Czy przerosła własne człowieczeństwo? A może nigdy do niego nie dojrzała? Jest jak owad zatopiony w bursztynie – bez czasu, bez wieku. Ciągła niepewność: bać się czy współczuć. Oto Śmierć, która zapragnęła być Życiem. To umieranie, paradoksalnie, łączy ją z istnieniem. Umierający bądź już umarli pacjenci. Marian żyje tylko dla nich, dla ich śmierci i ich umierania. Niezmierzony pas śmierci rozciąga się między NIĄ a INNYMI. Wstaje co rano, robi zakupy, ogląda telewizję, uprawia jogging tylko po to, żeby wrócić do szpitala. Wszystko inne jest przy okazji. Tylko śmierć jest godna jej uwagi, dotyku, czułości.
Nie przypomina jednak siostry miłosierdzia, która w kontakcie z pacjentem odnajduje przyjaźń i miłość, pokonuje demony przeszłości, by w pełni zanurzyć się w radosnej teraźniejszości (Życie ukryte w słowach 2006). Marian jest raczej pełnoprawnym członkiem dysfunkcyjnej rodziny greckiej (Attenberg 2010, Kieł 2009). Podana w równie surowym, ciężko strawnym sosie: sterylnej bieli greckich domów-więzień i szpitalnych wnętrz-grobów; miejskiej szarości greckiego morza i oszklonych blokowisk; żenująco ekshibicjonistycznych ujęć, które niczego nie wyjaśniają.
Przemoc jest tu początkiem i końcem. To ona sprawia, że Marian decyduje się przerwać własną izolację. Podglądana zza firanki agresja, w końcu wdziera się do jej mieszkania. Jest niespodziewana i gwałtowna, zaskakuje, nie pasuje do tego idealnie skrojonego wnętrza. Ale jest jedyną możliwą. To przemoc rodem z eksperymentalnego Kła: wyraża życie i je poskramia. To przemoc Hanekego: wszechobecna, tajemnicza, niedopowiedziana. I nadprogramowa. Nie została ujęta w żadnym planie, ale wszyscy już pogodzili się z jej obecnością. Jest przeciwieństwem śmierci: od zawsze obecnej, dotąd niezaakceptowanej. Gdy Marian odwraca się od śmierci, musi zmierzyć się z przemocą. Czy jeśli jej się uda, to potem będzie życie? Czy jeszcze więcej przemocy? Przemoc nie jest preludium do. Jest samym życiem.
Przemoc jest zamiast życia, gwałt jest zamiast miłości. Tam, gdzie powinna być pieszczota. Kobieta tkwi w skarbonce swego ciała. Dotyka go, usiłuje rozpoznać, ma nadzieję odkryć w nim jakąś tajemnicę. Chce ją nakarmić i jak najszybciej o niej zapomnieć. Ciałem chce poznać i ujarzmić rzeczywistość. W spełnieniu seksualnym, którego dotąd nie zaznała, upatruje punktu kulminacyjnego własnego istnienia. Rodzina, praca, wiek, płeć – skazują na funkcjonowanie w egzystencjalnym undergroundzie; bez czucia i niewydaną na niczyje czucie. Ale ona od początku przeczuwa, że prawdziwe życie jest gdzie indziej, a jej przypadł w udziale tylko nędzny substytut. Spośród formuł oferowanych przez kulturę (filmy wideo, telewizja; tylko odgłosy z telewizorów są realne, one są tym, co tak naprawdę się dzieje), każda wybiera odmienny sposób, by zaistnieć, czyli oddać się mężczyźnie, bo przecież mężczyzna zawsze wnosi do domu życie. Marina (Attenberg) czyni to ze zwierzęcą obojętnością samicy (rodem z programów sir Attenborougha), Erika (Pianistka) chce odtworzyć sceny z oglądanych filmów hard core, a Marian (Code Blue) przyjmuje postawę niewolnicy Isaury. Nagrania, które były elementem odzyskiwanej wolności, które miały wyzwolić, stały się kolejnym środkiem opresji (bardzo dosłownie w Kle: Ojciec okłada Córkę kasetą wideo, uderza Christinę odtwarzaczem). Bliskie jest zbawienie przez miłość, lecz kamień na grobie jest zbyt ciężki.
Ciało jest kartą przetargową, z której bohaterki nie potrafią korzystać. Powierzają je mężczyznom, a tu bum, co się dzieje? Mężczyźni używają, mniej (Attenberg, Kieł) lub bardziej (Pianistka, Code Blue) brutalnie, i nie lubią na to czekać. Pewni siebie, cyniczni (Konrad z Code Blue), naiwnie zakochani (Walter z Pianistki) – odchodzą wstrząśnięci własną agresją; bądź pozostają – nieświadomi, że stali się narzędziem przemocy (Kieł, Attenberg). To kobiety muszą oswoić to, co się między nimi wydarzyło. Świat, niezraniony, nie zatrzymał się.
Marian nie potrafi zasymilować tego doświadczenia. Najbardziej enigmatyczna i niezależna, przez co najbardziej nierealna; tkwiąca w świecie, swobodnie zeń korzystająca, a jednak wciąż będąca poza nim. Nie chce się pogodzić z kolejną porażką, błędem. Myli się pomagając swym pacjentom i myli się, gdy chce pomóc samej sobie. Nie podołała jako Anioł Śmierci (Miłosierdzia?), nie udało wcielić jej się w Życie. Powrót do raz przełamanego odosobnienia jest niemożliwy. Wszelki sens straciło uśmiercanie i jakakolwiek reanimacja (pacjentów, samej siebie). Kod niebieski (komunikat o sytuacji awaryjnej, zagrożeniu życia) trafia w pustkę, bądź w ogóle nie zostaje nadany.
Code Blue
scenariusz i reżyseria: Urszula Antoniak
zdjęcia: Jasper Wolf
muzyka: Ethan Rose
grają: Bien de Moor, Lars Eidinger, Annemarie Prins, Sophie van Winden i inni
kraje: Dania, Holandia
rok: 2011
premiera: 15 maja 2011 r.
* wszystkie cytaty pochodzą z Pianistki E. Jelinek