Wbrew temu, co twierdzi autor Kaznodziei i Hellblazera, Wróg publiczny to rzecz bardzo sztampowa. Poskładana z oklepanych fragmentów i do bólu ogranych chwytów. Pełna „kostiumowych bzdetów", których Ennis tak nie lubi, wyginających się w efektownych pozach herosów, niespodziewanych gościnnych występów, łotrów marzących o zniszczeniu świata, do tego z pędząca na złamanie karku akcją, docierającą w drugim tomie do wybuchowego finału. Loganowi z pomocą specjalistów z S.H.I.E.L.D. udaje się odwrócić efekty programowania Hand. Nic już nie stoi na przeszkodzie, aby mógł dotrzymać słowa danego Ichiro. Oprócz tych pięćdziesięciu tysięcy żądnych krwi ninja, mutantów i zabójców na usługach Świtu Białego Światła z zabijającym wzrokiem Gorgonem na czele. Ale staruszek Logan wciąż jest najlepszy w tym, co robi, a jak wiadomo to, co robi, do przyjemnych nie należy…

Markowi Millarowi nie można odmówić jednego – rozmachu.
Wiele komiksowych eventów, chcących uchodzić za epickie, nie może się równać pod tym względem z Enemy of the State, które jest naprawdę wielką historią. Szczególnie widać to w drugim tomie, kiedy superbohaterska rozwałka osiąga maksymalny poziom i do ostatniego kadru nie daje chwili wytchnienia. Bardzo często scenarzyści od superbohaterszczyzny nie potrafią satysfakcjonująco wykończyć rozpoczętych wątków. Millar jest wyjątkiem od tej niepisanej reguły, bo zarówno we Wrogu Publicznym, w Ultimates jak i często krytykowanym właśnie za finał Marvel Civil War – moim zdaniem zupełnie niesłusznie – umie zwieńczyć komiks naprawdę mocnym akcentem.

W porównaniu do poprzedniego tomu nieco gorzej prezentuje się oprawa wizualna. Mam wrażenie, że Romita Junior podszedł do rysowania Wroga Publicznego z marszu. Nie włożył w swoją pracę serducha i widać to gołym okiem po grafikach. Do drugiego albumu została dołączona krótka historia rysowana przez Kaare Andrews, Więzień numer zero.  Umieszczenie nieśmiertelnego mutanta z niezniszczalnymi pazurami zbudowanymi z zmyślonego metalu w hitlerowskim obozie zagłady w Sobiborze było bardzo ryzykownym zagraniem. Skutki łączenia konwencji superhero z tak poważnym tematem zwykle są opłakane, ale Millarowi udało się wybrnąć bardzo zgrabnie, choć nie ustrzegł się klisz i schematów.

Cena Wroga Publicznego jest porażająca – za oba tomy trzeba zapłacić 148 złotych i nawet uwzględniając przeróżne zniżki, jest to kwota bardzo trudna do przełknięcia. Szczególnie, że za oryginalną, jednotomową wersję trzeba zapłacić zaledwie 35$, a cena w popularnym sklepie sprowadzającym komiksy zza Oceanu (co prawda w miękkiej okładce) jest prawie dwa i pół razy niższa. Inna sprawa, że coraz trudniej jest przyczepić się do jakości albumów wydawanych przez Muchę, a wcześniej bywało z tym różnie. Oj, ciężki jest los fana superhero w Polsce…

… szczególnie, że nie potrafię rozgryźć, czym polsko-duńskie wydawnictwo kieruje się przy doborze kolejnych tytułów. Zgoda, New Avengers przy odpowiedniej promocji to murowany kandydat na bestseller. Ale dlaczego akurat Wróg Publiczny, a nie na przykład Old Man Logan? Też Marka Millara, też efektywny, też przebojowy, ale według mnie  znacznie ciekawszy, także dla czytelników niekoniecznie przepadających za trykotami. Dlaczego Thor: Wikingowie, a nie Thor J. Micheala Straczynskiego, przywracający blask marvelowskiemu bogowi gromów i błyskawic, który stanowił jedną z inspiracji dla twórców filmowego Thora?


Wolverine: Wróg publiczny t. 2
Mark Millar, John Romita Jr., Klausa Janson
Tłum.: Tomasz Sidorkiewicz
Mucha Comics
07/2011