Do tej pory ukazały się cztery tomy opisujące przygody Kovala, a czwarty, zatytułowany Wrogie przejęcie jest właśnie publikowany w odcinkach na łamach „Nowej Fantastyki". Tylko Sam przeciw wszystkim doczekał się sześciu wydań, w tym jednego cyfrowego, a w sumie nakład wszystkich egzemplarzy osiągnął liczbę pięciu milionów.

Komiks Macieja Parowskiego, Jacka Rodka i Polcha powszechnie zaliczany jest do klasyki rodzimego komiksu i wymieniany jednym tchem obok dzieł Baranowskiego, Kajko i Kokosza, popularnych Tytusów czy znakomitych Thorgali. W przeciwieństwie jednak do tych tytułów Funky Koval był skierowano nie do dzieci, ale był przeznaczony dla dorosłych czytelników. Pozbawiony nachalnego dydaktyzmu, z dość śmiałymi scenami obyczajowymi i nie wolny od politycznych aluzji był pierwszym taką produkcją na rynku. Wielowątkową, napakowaną akcją, pełną rozmachu awanturniczą opowieścią przygodową, rozgrywającą się w kosmicznej scenerii.
Wówczas w Polsce takiego komiksu nie było.

Z dzisiejszej perspektywy opus magnum Parowskiego, Polcha i Rodka to relikt, nie tylko komiksowej, przeszłości. Opowieść o kosmicznych przekrętach, politycznych gierkach ma wysokich szczeblach władzy i układach ponad głowami zwykłych obywateli pod płaszczykiem fantastycznej konwencji odnosiła się do rzeczywistości lat osiemdziesiątych. Choć nierzadko zaangażowanie w kontestację politycznego establishmentu ograniczało się jedynie do walki z przedstawicielami skorumpowanych służb czy parodystyczne sportretowanie ówczesnego rzecznika prasowego rządu – Jerzego Urbana. Do dziś Funky`ego można czytać za pomocą swego rodzaju klucza osobowego. Postacie z kart komiksu nosiły twarze ludzi polskiej fantastyki - Lech Jęczmyk użyczył swojej fizys Paulowi Barley`owi, Marek Oramus i Wiktor Żwirkiewicz wystąpili w rolach niezależnych dziennikarzy. Więcej - sami autorzy umieścili swoje podobizny w komiksie - Matt Parey i Jack Roddy to odpowiedniki Parowskiego i Rodka. Natomiast Bogusław Polch tworząc postać Brendy Lear, ukochanej Kovala, sportretował swoją żonę, Danutę, która nakładały również kolory w komiksie. Z dzisiejszej perspektywy te nawiązania nie są w tak bardzo widoczne, jak w kontekście publikacji na łamach „Fantastyki" w latach osiemdziesiątych i stanowią raczej fanowską ciekawostkę.

Podobnie rzecz ma się z wykonanymi z chorobliwą dbałością o szczegóły rysunkami ze słynną monetą oddaną w najdrobniejszym detalu. Pojawia się ona w pierwszym tomie Bez oddechu, który wraz z albumem Sam przeciw wszystkim stanowi prawdziwy popis kunsztu Polcha. Trzeba jednak zauważyć, że artysta najlepiej czuje się jako architekt i designer z wielką pieczołowitością tworzący dekorację i projektując futurystyczne pojazdy, a typowo komiksowa dynamika i sylwetki postaci wychodziły mu nieco gorzej, co widać, kiedy jego prace zestawi się z rysunkami choćby Grzegorza Rosińskiego z analogicznego okresu.

Według mnie siła Funky Kovala nie tkwi, ani w podszytych polityką nawiązaniach, ani w hiperrealistycznej, pełnej detali oprawie wizualnej, ale w historii. Pomimo dobrych dwudziestu lat na karku (w przemyśle komiksowym to cała wieczność) i pewnych formalnych archaizmów to wciąż kawał solidnej fabuły. Świetnie napisanej, dojrzałej, gęstej sensacyjnej opowieści, godnej najlepszych hollywoodzkich produkcji. I pewno właśnie to amerykańscy producenci dostrzegli w Kovalu, kiedy kupowali prawa do jego ekranizacji.


Funky Koval #2: Sam przeciw wszystkim
Maciej Parowski, Jacek Rodek, Bogusław Polch
Prószyński i Spółka
06/2011