Był to jeden z niewielu momentów, kiedy popkultura wyznawana przez geeków i nerdów, fanów komiksów, fantastyki i gier video wypełzła ze swojej niszy i udało jej się przebić do tak zwanego mainstreamu. Głównego nurtu rozrywki w Polsce sformatowanego pod "przeciętnego odbiorcę", kojarzonego raczej z Na wspólnej i M jak Miłość, Feelem i Beatą Kozidrak, "Telekamerami" i "Teletygodniem", Grocholą i Miłością nad rozlewiskiem. "Zabójcy Królów" swoją uwagę i kilka akapitów poświęcił nawet Wojciech Wencel, a zatem Geralt zawitał nawet na kulturalno-literacki Parnas (a przynajmniej na jego prawicowe zbocze). I gdzieś na boczku, jako wsparcie wielkiego eventu, pojawił komiks. Nawiasem mówiąc, ta sytuacja wiele mówi o statusie i miejscu, w którym znajduje się obecnie sztuka obrazkowa w Polsce…

Dwuczęściowa Racja Stanu, opublikowana na łamach kioskowego magazynu "Komiksowe Hity", była typowym projektem robionym na zamówienie.
Pojawiło się zapotrzebowanie na komiks, znaleziono pieniądze i zaangażowano artystów. Scenariuszem zajął się Michał Gałek, rysunkami Arkadiusz Klimek, a kolorami – Łukasz Poller. Cała trójka związana jest z krakowskim Studiem pArt. Najlepiej ze swojego zadania wywiązał się Klimek, który wykonując kawał dobrej roboty przy Wiedźminie, wygodnie usadowił się w czubie najlepszych polskich rysowników, potocznie określanych, jako "mainstreamowi". Aż szkoda takiego rysownika na rodzimy rynek. Perfekcyjny technicznie, z komiksową wyobraźnią, w niczym nieodbiegający od kolegów po fachu pracujących dla Dargaud czy Lombardu. Dla mnie Klimek jest nieco zbyt sztywny i pozbawiony błysku, ale za to niemiłe wrażenie może być odpowiedzialny Poller. Widać, że nakładając barwy na szkice rysownika wykonał mnóstwo pracy, ale efekt nie jest najlepszy. Jest ciemno, ale nie mrocznie, a tak, patrząc na design gry, miało być. Nasycenie kolorów jest zbyt silnie, przez co trzeba mocno wysilić oczy, aby w pełni delektować się kreską Klimka.

Jeśli idzie o Gałka to czytając Rację stanu miałem wrażenie, że to jakaś praca zaliczeniowa z "kreatywnego pisania". Napisana bardzo solidnie, ale od sztancy, w całej swojej nieprzewidywalności (nic nie jest takie, jaki się wydaje, a każdy z bohaterów ukrywa swoje prawdziwe zamiary) dość przewidywalna, przez co finał pozbawiony został kluczowego elementu zaskoczenia. Również zaskakująco mało jest Wiedźmina w Wiedźminie. Polowanie Geralta na ukrywającego się w lesie leszego to tylko punkt wyjścia do pewnego rodzinnego dramatu. Na szczęście wiedźmiński miecz nie tylko uwalania od potworów, ale rozwiązuje również melodramatyczne dylematy o telenowelowym posmaku. Pomimo tych wszystkich uwag nowy komiksowy Wiedźmin to zdecydowanie najlepszy komiks w dorobku Gałka. Znacznie lepszy od wersji Parowskiego i Polcha. Na słowa uznania zasługuje sposób, w jakim scenarzystom udało się pogodzić komiksową narracją z historią obfitującą w chmurki dialogowe.

Za sztuką komiksu od wielu lat ciągnie się jego ideowość, zaangażowanie, polityczność. W Polsce ludowej "kolorowe zeszyty" uwiązane na reżimowej smyczy miały do zrealizowania liczne cele propagandowe. W III (i IV) Rzeczpospolitej "powieści graficzne" są jednym z elementów polityki historycznej. Spełniają szereg dydaktycznych postulatów, przypominając najmłodszym o chwalebnych kartach z polskiej historii przy okazji obchodów rocznicowych. Wbrew tej tradycji Wiedźmin jest niczym innym jak reklamową broszurką. Wstrętnym narzędziem kapitalistów do ogłupiania tłuszczy i manipulowania umysłami maluczkich. A przy tym całkiem niezłym komiksem.


Wiedźmin: Racja stanu
Michał Gałek, Arkadiusz Klimek, Łukasz Poller
07/2011
Egmont