Osią fabuły The Killing jest brutalne zabójstwo młodej dziewczyny, Rosie Larsen, i śledztwo, które toczy się w tej sprawie. Detektywi Sarah Linden i Stephen Holder muszą nie tylko znaleźć sprawcę, ale także zmierzyć się z upolitycznieniem całej sprawy, własnymi emocjami, które często skutkują złymi decyzjami, oraz problemami natury proceduralnej opóźniającymi ich działania. Dodatkowo dla Sarah każdy kolejny dzień dochodzenia oznacza oddalanie się od narzeczonego, z którym miała przeprowadzić się do Kalifornii, a także utwierdzenie syna w przekonaniu, że praca jest dla niej najważniejsza. Wątki poboczne (choć równie, a być może bardziej istotne niż główny) związane są z rodziną Rosie oraz Darrenem Richmondem (Billy Campbell), kandydatem na nowego burmistrza Seattle.
Już w krótkim streszczeniu widać podobieństwa The Killing z Twin Peaks, które wyraźnie wskazują co najmniej na inspirację dziełem Davida Lyncha i Marka Frosta.
Czy więc The Killing jest plagiatem? Na pewno nie, choć świadomie nawiązuje do serialu Lyncha i Frosta. Melodramat, camp, transcendentność i drwiny z konwencji są tu zastąpione brutalnym realizmem, surowością formy i całkowitą powagą. Również otoczenie jest inne, mimo że fikcyjne miasteczko Twin Peaks umiejscowione było na mapie w pobliżu Seattle. Dzięki podobieństwu obu produkcji możemy zaobserwować nie tylko przemiany społeczne, jakie dokonały się w USA w ciągu dwudziestu lat, ale także porównać samą formułę serialu, który dziś ma innego odbiorcę i inną funkcję niż w czasach popularności Twin Peaks.
Jakie więc jest Seattle w roku 2011? Przede wszystkim jest postindustrialnym siedliskiem alienacji oraz rozpadu więzi społecznych i rodzinnych. Te dwa wątki przewijają się właściwie w każdym serialu spod znaku postsoaps, dlatego trudno tu mówić o oryginalności treści. Na pewno jednak The Killing trzeba docenić za klimat i tworzące go zdjęcia. Na szczęście amerykańscy twórcy zrozumieli, że charakterystyczny skandynawski spleen był największą zaletą wersji duńskiej i postanowili choć częściowo przenieść go do remake’u.
W The Killing najmocniejszym elementem są główni bohaterowie. Sarah (Mireille Enos) i Holder (Joel Kinnaman) to postacie dobrze napisane i dobrze zagrane. Są najmniej uproszczeni, a ich popapranie jest nie do końca umotywowane, dzięki czemu zajmują dosyć wysokie miejsce w rankingu serialowych bohaterów uszkodzonych bez powodu, obok Hanka Moody`ego, Jackie Peyton i Nancy Botwin.
Pierwszy sezon The Killing kończy się bardzo efektownym cliffhangerem, który jest jednak nieco wymuszony. Cały ostatni odcinek ma zbyt szybkie tempo, by widz nie zrobił się podejrzliwy. W końcu jedną z zalet serialu jest właśnie jego dynamika, pozwalająca nie tylko zaangażować się w rozwikłanie zagadki śmierci Rosie, ale także spokojnie podziwiać socjologiczną panoramę największego miasta stanu Washington. Doskonałym pomysłem było przeznaczenie 11. odcinka serii w całości na prezentację pary detektywów. Ciekawość widza osiąga w tym momencie szczyty, a tymczasem jego uwaga zostaje skierowana na wątki poboczne.
Drugi sezon Twin Peaks był bardzo odważnym eksperymentem z konwencją, co skończyło się znacznym spadkiem oglądalności po 9. odcinku, w którym tajemnica śmierci Laury zostaje rozwikłana. I mimo że Bob nadal błąkał się po lasach, widzowie stracili zainteresowanie. Nie należy podejrzewać AMC o chęć eksperymentowania z oglądalnością, ale czysto teoretycznie, gdyby twórcy The Killing powtórzyli ten schemat, moglibyśmy się przekonać, co tak naprawdę przyciąga ludzi do oglądania serialu: zagadka śmierci Rosie czy może cały koncept, w którym morderstwo jest punktem wyjścia do analizowania ludzkich postaw. Tak czy inaczej stacja telewizyjna znana z jakości swoich produkcji nie obniża lotów i daje nadzieję na trwałość zjawiska, jakim są postsoaps, pomimo kryzysu kreatywności i swego rodzaju ugrzecznienia, jakiego doświadczyły w ostatnim czasie najpopularniejsze seriale.
Przeczytaj także:
Małgorzata Major: Forbrydelsen kontra The Killing, czyli które niebo zasnute jest gęstszą mgłą