Zastanawiam się jednak, skąd w ofercie Hanami, obok niemal zawsze godnych uwagi utworów Jiro Taniguchiego, poruszającej Dyni z majonezem Kiriko Nananan czy świetnych komiksów Inio Asano (Solanin czy Osiedle Promieniste), znajdują się tak słabe tytuły, jak Król wilków czy Japan duetu Miura-Buronson, pretensjonalne Beautiful People Mitsukazu Mihary, bezbarwny Anagram Kirin Tendo czy kompletnie nieudane Ristorante Paradiso Natsume Ono? Dziwna sprawa. Obok intrygujących, wartościowych i naprawdę ciekawych tytułów trafiają się pozycje zwyczajnie słabe, nieciekawe, wręcz banalne, a komiksów przeciętnych, czy choćby dobrych, znajdujących się pośrodku tych dwóch skrajności, nie można policzyć nawet na palach jednej ręki?
Studiująca medycynę Maki Fujiwara i niezwykle utalentowany muzyk Katsuhido Kurahashi są młodzi, piękni i zakochani. Ale łączy ich coś mocniejszego od tego uczucia.
Oprawa graficzna jest bardzo oszczędna, wręcz surowa. Saiki korzysta z minimum środków graficznych do zilustrowania scenariusza Adachi. Jej styl rysowania jest bardzo adekwatny do treści Morfiny.
Pisarka Chika Adachi i rysowniczka Kumiko Saiki opowiadając historię nieszczęśliwej miłości kochanków, których życie los splótł nierozerwalnie ze śmiercią, podejmują niezwykle trudny temat umierania. Trudny podwójnie, bo niełatwo mówić o śmierci nie popadając w banał lub egzaltację, a poruszany na łamach Morfiny problem eutanazji w społecznym wymiarze wciąż budzi żywe kontrowersje. Wątek Maki i Hido poprowadzono całkiem zgrabnie, choć nie byłbym sobą, gdybym nie narzekał na nadmiar mangowego sentymentalizmu. Ona przez całe życie próbowała pogodzić się ze śmiercią, święcie przekonana, że wkrótce umrze. On, kochający życie i samego siebie, kona naprawdę. Nawzajem próbują pojednać się ze sobą i z przewrotnym wyrokiem losu.
Nieco inaczej sprawa ma się ze sprawami eschatologicznymi. Pomimo wszechobecności śmierci w komiksie, zupełnie nie odczuwa się jej grozy. Adachi i Saiki oswajają ją, pokazując, że stanowi ona naturalny element ludzkiej egzystencji, co bardzo dobitnie widać w niezwykle charakterystycznej scenie z kwiatami. Konanie w Morfinie jest zracjonalizowane, stanowi jedynie pogodzenie się z naturalną koleją rzeczy. Ostatecznie nie jest niczym więcej, jak tylko akceptacją takiego porządku rzeczy. W komiksie brakuje mi dramatycznego napięcia, poczucia ostateczności. Całość trąci stoickim banałem, z którym nie do końca mogę się zgodzić. Ale bez względu na to czy mi się to podoba czy nie, Morfina jest całkiem udanym komiksem. Nie tak znakomitym, jak najlepsze rzeczy ze stajni Hanami, ale o wiele lepsza od najsłabszych pozycji z asortymentu tego wydawnictwa.
Morfina
Chika Adachi, Kumiko Saiki
Tłum.: Magdalena Tomaszewska-Bolałek
Hanami
07/20100