Trzymając pieczę nad każdym elementem dzieła filmowego, od doboru aktorów (zawsze udanego), po ścieżkę dźwiękową (co za ucho!), Coppola konsekwentnie realizuje swoją wizję. Nikt tak jak ona nie potrafi lepić świata przedstawionego ze skrawków, które najczęściej są odrzucane – najzwyklejszej życiowej nudy. Ale jaka jest to nuda!

Somewhere i największy jak do tej pory sukces komercyjny i artystyczny Coppoli – Między słowami (2004) to filmowe rodzeństwo. Oba filmy to raczej poetyckie impresje niż kino fabularne pełną gębą, jako że fabuła obu filmów jest szczątkowa. W otoczeniu luksusu – kiedyś Bill Murray a dziś Stephen Dorff – cierpią na anhedonię, z której na chwilę wyrywa ich przypadkowe spotkanie ze Scarlett Johansson lub Elle Fanning.



Tłem dla Między słowami było wielobarwne i totalnie egzotyczne Tokio. Poczucie izolacji i niezrozumienia japońskiej kultury oraz tocząca bohaterów bezsenność, zmuszały Charlotte i Boba do przesiadywania w smętnym hotelowym barze nad wysokoprocentowym drinkiem. Tym razem więzieniem dla gwiazdy filmów akcji – Johnny’ego Marco jest legendarny hotel gwiazd – Chateau Marmont na Sunset Boulvard, gdzie pomieszkiwali Greta Garbo czy Howard Hughes, a żywot swój zakończył John Belushi.
 

Marco prowadzi jałowe życie hollywoodzkiego celebryty, Coppola demaskuje jego wewnętrzne wypalenie i beztroskę, która w gruncie rzeczy jest potworną rutyną. Nieudane małżeństwo i sms’y, jakie otrzymuje od prawdopodobnie zranionej kochanki każą nam myśleć, że Johnny ma spore trudności w nawiązywaniu stałych kontaktów międzyludzkich. Na padające w pewnym momencie pytanie „Kim jest Johnny Marco?” bohater odpowiada kilkanaście minut później – „Jestem niczym.” Pustkę, w jakiej się znajduje przerywa pojawienie się jego 11-letniej córki Cleo (Elle Fanning), chwilowo (?) opuszczonej przez matkę, która „potrzebuje czasu dla siebie”.



Cleo i zupełnie doskonała Elle Fanning w tej roli to lubiąca Zmierzch i jazdę figurową na łyżwach zwyczajna nastolatka. Skazani na siebie córka i ojciec odkrywają, że mogą się świetnie ze sobą bawić; robiąc zakupy, grając na Wii, czy oglądając Przyjaciół z włoskim dubbingiem w środku nocy. Bliskość między nimi rodzi się w najbardziej prozaicznych czynnościach. Momenty, gdy są razem wypełnia ciepło i rodzaj chemii łączącej ludzi, którzy zwyczajnie lubią ze sobą być. Emocjonalne porażenie na twarzy Stephena Dorffa powoli ustępuje w kontakcie z córką i natychmiast wraca, gdy ta odjeżdża. Sentymentalne momenty Coppola pozostawia nam na sam koniec, pozwalając sobie na jedną łezkę, gdy rozstania nadchodzi czas (patrz Między słowami). W trakcie całego filmu celebruje się momenty pozornie pozbawione znaczenia: przypadkowe spotkania z ludźmi, chwile samotnego papierosa czy sztukę gotowania jajek po benedyktyńsku. Coppola nie straciła nic ze swojej ironii i bystrego oka do absurdalnych sytuacji w scenach, gdy zblazowany Marco patrzy na tańczące przed nim dwie blond striptizerki (bliźniaczki!) z takim zaangażowaniem, jakby oglądał poranne wydanie programu Agrobiznes lub kiedy trafia w sam środek cyrku, jakim stał się włoski przemysł telewizyjno-filmowy.



Reżyserka zdecydowała się na radykalny minimalizm, posługując się statyczną kamerą i już na wstępie serwując nam, niczym Vincent Gallo w The Brown Bunny, 3-minutową scenę samochodowej przejażdżki bez celu. Z Antonionim łączy Coppolę zapewne wiele więcej niż tylko włoskie pochodzenie.

Autorka filmu dokumentuje pustkę, ale wypełnia ją wieloma znaczeniami i mozolnie budowaną więzią, która zaczyna łączyć dwoje bohaterów. W Somewhere można doszukiwać się doświadczeń samej Sofii, która często towarzyszyła ojcu na planach filmowych (sama zaczynając jako aktorka), można widzieć portret współczesnych gwiazd, popadających w kompletną izolację i depresję. Można wreszcie odsyłać reżyserkę do szerszej kategorii kina indie. Ja jednak po prostu lubię się nudzić w doborowym towarzystwie, a nikt nie zapewnia tak wysokogatunkowej nudy jak Sofia Coppola.

Na marginesie: wielu dotychczasowych fanów Coppoli może być filmem rozczarowanych. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko od kultowego Między słowamiSomewhere – może wymagać powtórnej lektury. Sama autorka tekstu potrzebowała drugiego podejścia, aby w pełni zacząć cieszyć się dziełem. Kiedy opadnie już poziom adrenaliny, że oto wyszła wreszcie „nowa Coppola” warto dać mu jeszcze jedną szansę.



Somewhere. Między miejscami (Somewhere)
scenariusz i reżyseria: Sofia Coppola
zdjęcia: Harris Savides,
grają: Stephen Dorff, Elle Fanning, Chris Pontius i inni
kraj: USA,
rok: 2010,
czas trwania: 98 min,
premiera: 1 kwietnia  2011 (Polska), 3 września 2010 (USA),
Forum Film