Zabawna, acz nie do końca satysfakcjonująca, kolejna odsłona niedoli allenowskiego neurotyka z Nowego Jorku była jedną z nielicznych wizyt twórcy Manhattanu w jego ukochanym mieście w ostatnich latach (kto by pomyślał, że takie słowa będą mieć kiedyś rację bytu). Najnowszym Poznasz przystojnego bruneta (2010) – a tak naprawdę nieznajomego wysokiego bruneta – Allen powraca do Europy.

Niedościgłym wzorem dla europejskich produkcji Allena są wybitne Zbrodnie i wykroczenia (1989), gdzie połączył humor z poważną moralną refleksją. Choć w Poznasz przystojnego bruneta bohaterowie nie popełniają najcięższych zbrodni (jak we Wszystko gra i Śnie Kasandry), to reżyser i tu nie oszczędza im cierpień, w najgorszej sytuacji pozostawiając w finale niewydarzonego pisarza Roya (Josh Brolin), który skradł powieść swojego pogrążonego w śpiączce znajomego. Reszta, jak to u Woody’ego: perypetie uczuciowe, niespełnione ambicje i złudne nadzieje. Alfie (Anthony Hopkins) po rozstaniu z żoną (Gemma Jones) przeżywa chyba już trzecią młodość i drugi (bądź mocno spóźniony) kryzys wieku średniego.
Zaczyna ćwiczyć, kupuje sportowy samochód i wiąże się z luksusową prostytutką, co oczywiście doprowadza go do bankructwa. A wszystko z chęci posiadania syna. Jego była żona, Helena, pogrąża się w alkoholizmie i przyjmowanych z rozczulającą naiwnością złudzeniach, którymi karmi ją wróżka-hochsztaplerka. Córka tej pary, Sally (Naomi Watts), coraz ciężej znosi małżeństwo ze wspomnianym pisarzem. Nic dziwnego, że w końcu oboje myślą o romansie, zwłaszcza, iż ktoś inny już wzbudził ich zainteresowanie. I tak toczy się ta „bajka pełna furii i wrzasków, które nic nie znaczą”.

Taki już los starych mistrzów – nie mogą uniknąć porównań ze swoimi największymi dziełami. Tym razem także nie milkną głosy: „Gdyby to nie był Allen, to...”, „Jak na film Allena – trochę mało...”. Cóż, trudno zaprzeczyć, że Poznasz przystojnego bruneta nie skrzy się błyskotliwym dialogiem, tu i ówdzie traci tempo, a na początku jest trochę rozbity narracyjnie. Można ponarzekać, zwłaszcza na aktorstwo: Hopkins ma tylko stereotypową postać do wypełnienia, Naomi Watts jest skrajnie bezbarwna, a Freida Pinto służy tylko jako ozdoba, bo grać nie potrafi. I jedynie Gemma Jones tworzy niezłą kreację. Ale można też przyjąć film z całym dobrem inwentarza i poddać się subtelnemu humorowi. Bez zobowiązań i zbyt głębokich przemyśleń. Taką przecież radę daje nam w finale sam reżyser. Pozostając w wyrozumiałym dystansie do postaci, niemal wszystkich zostawia nad przepaścią, stojących przed trudnymi wyborami i konsekwencjami wcześniejszych czynów. Allen ocala tylko naiwną, wciąż pogrążoną w spirytystycznych fantazjach Helenę, niczym jego mistrz – Ingmar Bergman, który w finale Siódmej pieczęci uchronił prostych kuglarzy przed widmem śmierci. Daje jej jeszcze jedną szansę, może nie w postaci tytułowego dandysa, ale jednak.

Poznasz przystojnego bruneta (You Will Meet a Tall Dark Stranger)
scenariusz i reżyseria: Woody Allen,
zdjęcia: Vilmos Zsigmond,
grają: Gemma Jones, Freida Pinto, Josh Brolin, Naomi Watts, Anthony Hopkins, Antonio Banderas i inni
kraj: USA,
rok: 2010,
czas trwania: 98 min,
premiera: 11 marca 2011 (Polska), 23 września 2010 (USA),
Kino Świat

Iwo Sulka – filmoznawca, rocznik ’85. Interesuje się kinem amerykańskim i europejskim. Filmowe gusta lekko konserwatywne, acz otwarte na nowe propozycje. Opublikował artykuł na temat Darrena Aronofsky’ego w trzecim tomie Mistrzów kina amerykańskiego, a także recenzje i inne teksty na łamach e-splotu oraz na blogu „Salaam Cinema!”

Tekst pochodzi z blogu Autora.

EWELINA TWARDOCH O BRUNECIE