Organiczna, tętniąca Muzyka, której nie usłyszycie nigdzie indziej oraz puls Świata widziany przez pryzmat kamery i dokumentalisty – to właśnie MiŚ. Za sprawą Quantica, Woima Collective, Ektoplazmy Miminatic i Skywalkers, Kraków rozbrzmiewał dźwiękami cumbii, gogo, rockabilly, archaicznym swingiem czy hipnotyzującymi skalami etiopskimi.
Organizatorzy MiSia – Kora Bincewicz i Tomasz Jurecki – postanowili połączyć stare z nowym, wybierając na miejsce filmowych projekcji ultranowoczesne centrum sztuki japońskiej Manggha oraz pamiętający czasy polskiego big beatu parkiet na św. Jana.

Wszystkie 13 filmów, jakie zostały zaprezentowane publiczności w Mandze, odnosiło się do innego zjawiska muzycznego, zarówno współcześnie, jak i z perspektywy historycznej. Aby dowiedzieć się jak ukraść w środku nocy 80 metrów kabla potrzebnego do podpięcia soundsystemu, jak zaciemnienie Nowego Jorku w 1977 roku wpłynęło na rozwój hip-hopu i co jamajskie kobiety potrafią zrobić ze swoimi pośladkami, trzeba było być pomiędzy 24 a 27 marca w okolicach Mostu Grunwaldzkiego.
Miednica to jest to! Dokumentem, który pozostawił widzów z otwartymi szeroko ustami był na pewno Man Ooman (2008) zrealizowany na Jamajce podczas konkursu Dancehall Queen w 2004 roku.
Angielskie Blackburn to nie tylko znany ośrodek przemysłu bawełniczego, ale dla wtajemniczonych to również miejsce narodzin prawdziwego nieposłuszeństwa obywatelskiego, którego dopuszczali się organizatorzy nielegalnych imprez acid-house’owych w opuszczonych fabrykach. Przeciwko komu się buntowano? Żelaznej damie, znanej także pod nazwiskiem Margaret Thatcher oraz recesji lat 80., która uderzyła w brytyjskie imperium. Przeciwko żenującej muzyce i sztywnej atmosferze, panującej w nocnych klubach w tym czasie. Garnitur i eleganckie mokasyny by wejść do dyskoteki i odetchnąć po całym tygodniu pracy? Bohaterowie High on Hope (2009) powiedzieli Systemowi rave’owe „NIE”, przy okazji tworząc historię. Co więc wystarczyło, by się w niej zapisać? Odrobina sprytu i umiejętności takie jak: szybkie i bezszelestne otwieranie każdych drzwi czy podpięcie się do miejskiej latarni w celach prądotwórczych. Uczestnicy ówczesnych wydarzeń prześladowani przez policję i nawet sam dostojny, angielski parlament opowiadają z rozrzewnieniem o tym, jak powodowali wielokilometrowe korki na autostradach próbując dotrzeć na miejsce melanżu, którego adres nie był znany do samego końca trasy lub uciekali się do najwymyślniejszych sposobów, aby zmylić wszędobylską policję. Mniej wesoło robi się, gdy ogłoszone zostają pierwsze wyroki za nielegalny zakup głośników (sic!) czy masowe aresztowania setek imprezowiczów. Reżyserowi Piersowi Sandersowi udaje się dotrzeć do samych prowodyrów wydarzeń w Blackburn, którzy – jak twierdzą – są na haju samą nadzieją na dobrą zabawę, która należy się każdemu.
VH1 Rock Docs to świetna seria dokumentów o kluczowych wydarzeniach, zmieniających oblicze muzyki, NY77: The Coolest Year In Hell (2007) mówi tylko o jednym roku 1977, w jednym mieście, które skumulowało i przedefiniowało wiele gatunków – mimo trudnej sytuacji ekonomicznej i seryjnego mordercy na wolności, artystyczny ferment Nowego Jorku dał podwaliny pod punk, wybuchła histeryczna popularność disco i narodził się undergroundowy hip-hop. Jeśli chcecie się dowiedzieć, do jakiego klubu pełnego seksualnych ekscesów chodziła żona ówczesnego prezydenta oraz jaka przemilczana, wstydliwa historia pomogła stworzyć setki hip-hopowych składów, koniecznie obejrzyjcie ten film. Soul Train. The Hippiest trip in America opowiada o kultowym, tytułowym programie. Przez ponad 30 lat na antenie gościły dziesiątki czarnoskórych (i nie tylko) gwiazd, a sam program stał się pomocnym narzędziem w definiowaniu afroamerykańskiej tożsamości końca wieku. Liczne style taneczne przewijające się przez historię Soul Train kreowały masowe gusta, to, co się tańczyło w cotygodniowym odcinku widoczne było kolejnego dnia w klubach. Różnorodna, kolorowa produkcja, jak sam Soul Train, napędzana wartko energią tancerzy, kończy się niepostrzeżenie szybko.
Jednym z patronów MiSia był Raymond Scott, genialny muzyk, kompozytor, pionier muzyki elektronicznej. Cytując jedną z wypowiedzi filmu Deconstructing Dad: Music, Machines & Mystery of Raymond Scott – „przy studiowaniu jego biografii co chwilę natrafiamy na moment – aha, więc to też wymyślił jako pierwszy...”. Nazwisko Scotta może nie być znane każdemu, ale jego kompozycje i melodie znają wszyscy, na przykład kultowe Powerhouse czy inne melodie, nagrane dla kreskówek Warner Bros. Raymond Scott (prawdziwe nazwisko Harry Warnow), jak każdy geniusz, miał liczne problemy, jego syn, narrator filmu, z przerażeniem odkrywa jego prywatne zapiski, w których okazuje się być kimś całkiem innym niż przypuszczał. Deconstructing Dad to historia skomplikowanej tożsamości żydowskiego kompozytora-wizjonera, wstydzącego się swoich korzeni; opowieść o ogromnych ambicjach i wiecznym niespełnieniu. Utwory Raymonda Scotta zagrał na pożegnanie z festiwalem kolektyw Ektoplazma, poddając je, podobnie jak film, dekonstrukcji. Roginski i spółka dodali odrobinę improwizacji do swingujących kompozycji Scotta, czego sam Raymond perfekcjonista unikał.
Muzyka i Świat z niszowego przeglądu filmów dla zapaleńców muzyki wyrasta na znaczący festiwal na mapie kulturalnej Krakowa. Staranna selekcja dokumentów i jakość tychże nie pozwala doczekać się kolejnej edycji. Do zobaczenia za rok!