Najnowszy film Brooksa – Skąd wiesz? – zignorowany przez nadwiślańską krytykę ze zwyczajową nonszalancją, jest wielkim powrotem do formy po nieudanych Trudnych słówkach (2004) i zarazem sięgnięciem pułapu świetnej Telepasji sprzed ćwierćwiecza. Podobnie jak miało to miejsce w Lepiej być nie może (1997), gdzie Greg Kinnear nagle tracił wszystko w wyniku ciężkiego pobicia i rachunków za leczenie, tak i w filmie najnowszym Brooks śledzi psychologiczne efekty porażki i załamania dotychczasowego modelu życia. Lisa (Reese Whitherspoon) traci miejsce w drużynie softballowej; George (Paul Rudd) zostaje pozwany do sądu za rzekome malwersacje finansowe. Tych dwoje zaczyna długi taniec godowy, rozpisany na riposty, znaczące milczenia i słowną autoterapię. Trzecim wierzchołkiem układu jest Matty (Owen Wilson), jedyny spośród nich, który nie musi mierzyć się z zawodowym kryzysem, ale i jedyny, któremu wygodnie w dzieciuchowatym kokonie.

Największą wadą Brooksa jest jego skłonność do bezwstydnego sentymentalizmu, której dał upust w ostatniej części Czułych słówek (1983) i w quasi-pornograficznym finale Potyczek z Jeannie (1993), gdzie przez bite dziesięć minut torturował nas pytaniem, czy mała aktorka rozpłacze się na planie sitcomu, czy też nie.
Łzy płynące po małej twarzyczce miały być jednocześnie znakiem zwycięstwa ojca małej (sam był aktorem, a zatem dobrze ją wyszkolił!), jak i płynem zmiękczającym nasze serca. Na szczęście w Skąd wiesz? takie wpadki prawie się nie zdarzają.

Wspaniałe osiągnięcie tego filmu polega na zbudowaniu idealnie spójnej, komicznej wizji świata, w którym wiedza bohaterów o nich samych każe im kwestionować każdy krok jeszcze zanim go uczynią. George pyta Lisę: „Czy kiedykolwiek chciałaś wykasować mówione przez siebie zdania już w momencie, kiedy je wypowiadałaś?” – i to pytanie mogłoby posłużyć za motto całej twórczości Brooksa. Jego bohaterowie żyją w mgle autoanalizy, spowici wieczną dygresją i produkowanymi nieustannie przypisami do własnego życia – a mimo to nie są rozedrganymi wrakami.

Co więcej – i tu kryje się magia tego filmu – nie są oni prawdziwie neurotyczni! Ten sam materiał zmieniłby się w rękach Woody’ego Allena we frenetyczną komedię kolidujących ze sobą neuroz (Trudne słówka wpadły w tę pułapkę). Brooks traktuje język autorefleksji jako rodzaj poezji, a idiosynkrazje bohaterów nie są przezeń za wszelką cenę racjonalizowane. Przypomina w tym Alana Rudolpha: gdyby Skąd wiesz? miało bardziej odrealnioną stronę wizualną, byłoby w zasadzie wariacją na temat Wybierz mnie (1984).

Scena finałowa jest perfekcyjna. Deklaracja miłosna uczyniona za pomocą działania zostaje następnie zakwestionowana słowami, a w końcu – potwierdzona magicznym zniknięciem we dwoje. Jest miarą niecodziennego temperamentu Brooksa, że rolę czarodziejskiej różdżki pełni w tym finale zwyczajny miejski autobus.



Skąd wiesz? (How Do You Know?)
scenariusz i reżyseria: James L. Brooks,
zdjęcia: Janusz Kamiński,
muzyka: Hans Zimmer,
grają: Reese Witherspoon, Paul Rudd, Owen Wilson, Jack Nicholson i inni
kraj: USA,
rok: 2010,
czas trwania: 121 min,
premiera: 11 marca 2011 (Polska), 17 grudnia 2010 (USA),
UIP



Michał Oleszczyk – krytyk filmowy, absolwent filmoznawstwa UJ. Publikuje w „Kinie” i na blogu Ostatni fotel po prawej stronie. Autor książki Gorycz wygnania: Kino Terence’a Daviesa i współautor (z Kubą Mikurdą) wywiadu-rzeki Kino wykolejone: Rozmowy z Guyem Maddinem. W 2010 roku, nakładem Korporacji Ha!art, ukazała się książka Trzynasty miesiąc. Kino braci Quay, w której można się zapoznać się z obszerną rozmową Michała Oleszczyka i Kuby Mikurdy z braćmi Quay. Fragment wywiadu – do przeczytania tutaj.

Tekst pochodzi z blogu Autora