Autorem zaś nieodmiennie był Rafał Czoch (jak się okazało, właściciel wydawnictwa). Powieści miały po dwieście, trzysta, do czterystu stronic. Co roku ten sam rytuał, co roku tak samo wyglądająca książka. Podczytywałem i kolekcjonowałem je na półce, łącznie uzbierało się osiem tytułów, skany ich „okładek” można znaleźć w niniejszym numerze. O tajemniczej postaci nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał – zaskakujące, tym bardziej, że jako miejsce wydania widniało miasto Kraków. Wraz z zespołem redakcyjnym postanowiliśmy „wszcząć literackie śledztwo” i odkryć intrygującą zagadkę rodzimego miasta, a przy okazji znaleźć i innych pisarzy, programowo przyznających się do grafomanii, jak również zbadać zjawisko, posługując się narzędziami z zakresu literaturoznawstwa i psychologii. Jednocześnie staraliśmy się pamiętać o dość powszechnej opinii, że w książkach grafomańskich może kryć się porządny kawał prawdy o współczesności…

Piotr Marecki, Wstęp

SPIS TREŚCI NUMERU:

Piotr Marecki – Wstęp
Piotr Macierzyński – VI Mistrzostwa Polski w Poezji
Grzegorz Giedrys – Nieudana walka o nieśmiertelność / Rozmowa redakcyjna – Grafomania
Nie jestem polskim wydaniem Paris Hilton – z Adamem Bolewskim rozmawia Marcelina Piołun
Marta Syrwid – Tak bardzo chciałbym zostać kumplem twym
Grzegorz Giedrys – Ten podstępny Rafał Czoch. Próba eksperymentu
Inicjatywa Książkowa Pod Dwoma Kotami – z Rafałem Czochem rozmawia Tomasz Pułka
Rafał Czoch – Depresja gospodarcza [fragment]
Leszek Onak – Grafomania jako wsobny akt erotycznej kreacji
Przemek Łośko – Wytyczne do utylizacji literatury


Piotr Macierzyński

VI Mistrzostwa Polski w Poezji

Czasem pytają mnie czytelnicy, redaktorzy, dziennikarze, poeci: „czego się pan spodziewał?”. I odpowiadają: „sam pan jest sobie winien, skoro wysyła wiersze na konkursy, które odbywają się w jakiejś dziurze zabitej deskami”.


Osoby te zakładają a priori, że w małej miejscowości nie mogą mieszkać ludzie inteligentni, rozsądni, znający się na literaturze i robieniu konkursów. Ja z kolei zakładam, że jeśli ktoś ogłasza konkurs, to zna się na tym, uczestniczył w takich wydarzeniach i wyciągnął z nich wnioski. Na konkursie im. H. Poświatowskiej w Częstochowie, który uznaję za niemal wzorowo przeprowadzany, organizatorzy pytali laureatów, jak oceniają imprezę, co można jeszcze zmienić, co poprawić! Lębork trudno zaliczyć do dużych aglomeracji, a konkurs tam organizowany (poza tym, że jury prawie nie ulega zmianie i wręczenie nagród ma charakter niezwykle patetyczny) jest przygotowany porządnie. Konkursy organizowane są przez ośrodki kulturalne, mają dofinansowanie z budżetu, często z Ministerstwa Kultury. Projekty musiały przejść weryfikację, czemu miałbym więc zakładać, że czeka mnie coś przykrego? Nawet jeśli dana impreza okazała się niewypałem, logicznie byłoby założyć, że następna edycja będzie lepsza. Pewności co do organizacji konkursu nie ma nigdy. Nawet uznany turniej może mieć strasznie słabą edycję. Może nastąpić zmiana pracowników i zasad.

Oczywiście, w sformułowaniu XXVII Międzynarodowy Konkurs Poezji i VI Mistrzostwa Polski w Poezji Białaczów 2008 wyczuwałem absurd, ale przecież mógł to być żart, prowokacja. Czy można było przypuszczać, że organizatorzy piszą na serio następujący regulamin: Celem naszego konkursu jest skupienie wokół Opoczna, Wąglan, Białaczowa na Ziemi Opoczyńskiej wszystkich poetów z całego świata, kochających piękny polski język literacki, jego pielęgnację i rozsławianie go na całym świecie.
Tekst ten jest bezbłędnie groteskowy. Organizatorami mistrzostw są (wymieniam w oryginalnej kolejności):
– Towarzystwo Przyjaciół Wąglan
– Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Opocznie
– Opoczyński Klub Literacki „Nad Wąglanką”
– Urząd Gminy w Białaczowie
– Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
– Grupa Przyjaciół – przedsiębiorców i rolników: Leszek Grala, Henryk Jagła, Roman Upijaj i inni
– Urząd Marszałkowski w Łodzi – Prywatne Technikum Mechaniczne Dla Dorosłych – Mroczków Gościnny

Przewidziano cztery kategorie:
1.    Polonijny „Najdroższe gniazdo rodzinne”
2.    „O złote gęsie pióro” – dla poetów z dużych miast i o dużym dorobku literackim
3.    „Szukamy talentów wsi”
4.    „Dzieci i młodzieży do lat 18”
Tematyka prac nieograniczona.

Nasz konkurs to próba stworzenia jednej wielkiej rodziny poetów i podniesienia ich rangi i prestiżu wśród społeczeństwa!
Szczęść Boże wszystkim naszym uczestnikom.
Otwórzmy nasze serca na oścież i pokochajmy polską poezję!

Czy nie brzmi to jak zbiór haiku Dariusza „Brzóski” Brzóskiewicza? Nie wierzyłem, że można na serio zrobić Mistrzostwa Polski w Poezji, tym bardziej w Białaczowie! Gdy okazało się, że jestem wśród laureatów i przysłano mi zaproszenie, zaczęło do mnie docierać, że jest to humor znany z filmów Monty Pythona, ale przychodzi on organizatorom zupełnie spontanicznie, mimochodem i nieświadomie.
Drogi Panie Piotrze! W imieniu organizatorów, uczestników i Przyjaciół naszego już XXVII Międzynarodowego Konkursu Poezji Węglany 2008 mamy wielki zaszczyt Pana i Pańskich najbliższych bardzo serdecznie pozdrowić!
Dziękujemy za fantastyczną poezję i tym razem wszem i wobec informujemy, że u nas w Węglanach wywalczył Pan Tytuł Mistrza Polski w Poezji w kategorii „O złote gęsie pióro!” i w ramach skromnej na te czasy I Nagrody otrzyma Pan 350 zł, 6 egz. almanachów pokonkursowych, w tym 3 z poprzedniej edycji i 3 już z Pańskimi wierszami! Oraz pamiątkowy dyplom i coś jako niespodziankę! Przyjazd wszystkich zaproszonych w sobotę 3 maja do godz. 16.00 do Opoczna do Internatu LO przy ul. Armii Krajowej 2a (obok Urzędu Pracy – około 400 m od dworca PKP). O szczegółach programu poinformujemy kiedy już będzie wszystko zapięte na ostatni guzik
[w cytatach zachowałem oryginalną pisownię].
O wszelkie szczegóły prosimy pytać telefonicznie o każdej porze dnia i nocy!
Gdy zobaczyłem protokół i styl, w jakim został napisany, wszystko było jasne. Trzeba wypić tę bzdurę tak, by zachować twarz i żeby możliwie jak najmniej bolało.
JURY zebrało się dokładnie w 25. rocznicę pierwszego historycznego Jury I edycji I Ogólnopolskiego Konkursu Poezji Ludowej pt. „Szukamy talentów wsi” i tym razem jak przed 25 laty w Opocznie w Miejskim Domu Kultury! – w składzie:
•    Przewodniczący – Waldemar Jóźwik – organizator, v-ce prezes Towarzystwa Przyjaciół Wąglan, kronikarz i poeta, członek: Polish American Poets Academy im. Jana Pawła II w Wellington w USA, Stowarzyszenia Twórców Ludowych i Opoczyńskiego Klubu Literackiego „NAD WĄGLANKĄ”.
•    Sekretarz – Agata Andrzejewska – instruktor teatrolog, kierownik Młodzieżowego Koła Teatralnego w Miejskim Domu Kultury w Opocznie.
•    Członek – Bożena Świątek-Mazur – dyrektor Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Opocznie, opiekun Opoczyńskiego Klubu Literackiego „NAD WĄGLANKĄ”.
•    Członek – Krystyna Jóźwik – organizator prezes Towarzystwa Przyjaciół Wąglan.

Od siebie dodam, że pani Krystyna jest żoną pana Jóźwika, być może dlatego pan Waldemar jest jedynie wiceprezesem Towarzystwa Przyjaciół Wąglan, ale wszystko pozostało w rodzinie. Na Mistrzostwach Polski w Poezji spodziewałbym się przynajmniej kogoś o autorytecie profesor Marii Janion. Przyznacie Państwo, że w momencie czytania protokołu można było zastanawiać się, czy to ma się zdarzyć naprawdę i na poważnie, czy może jest to kpina z autorów, próba ośmieszenia próżności poetów, co przyjąłbym z ulgą.
Jury po dokładnym zapoznaniu się z 2600 wierszami aż 640 uczestników z 16 krajów – postanowiło przyznać 20 nagród i wyróżnień o łącznej wartości 6950 złotych – w tym 5200 zł pieniężnych i 1750 zł – książkowych, rzeczowych i w postaci pucharów.
Ale prawdziwy szok przeżyłem dopiero, gdy kartkę odwróciłem na drugą stronę:
Wszem, wobec i każdemu z osobna wiadomym się czyni, iż tym razem ze złotym piórem w ręku wystartowało do rywalizacji o najwyższe złote laury i tytuły Mistrzów Polski w Poezji 640 uczestników, a w śród nich 452 panie – najmłodsza 9-letnia ur. 14.02.1998 r. Agatka Z. (nazwisko jest podane, ale nie ujawnię go, bo dane autorki nie powinny być publikowane, nawet jej godło nie powinno być złamane), i najstarsza 83 letnia pani ur. 7.02 1924 r. Eleonora K. z Wrocławia! Oraz 188 panów. Co na to feministki i lobbystki na rzecz parytetu?
Najliczniej reprezentowane województwo z Polski to: po 67 uczestników – małopolskie i śląskie, z Polonii: 4 z USA, po 3 z Australii i z Czech i po 2 z Austrii i z Niemiec.
Zważywszy na szali historii dotychczasowych 27 edycji – obfite plony przemawiają do wyobraźni same ze siebie – gdyż poraz pierwszy w Wąglanach zadebiutowało 5 tysięcy 632 uczestników – z Polski 5158 i z Polonii 474, a to pokazuje jak na dłoni, że w każdej z 27 edycji zadebiutowało w Wąglanach po 208 nowych uczestników!

Nie ma w tym logiki, ale porażający jest ogrom pracy statystycznej, jakiej podjął się Waldemar Jóźwik. Te socjologiczne podsumowania świadczą o tym, że organizator zagląda do wszystkich kopert z godłami, czego robić mu nie wolno. Zadziwiające jest sformułowanie „zadebiutowali w Wąglanach”, być może dopiero ten debiut ma znaczenie?
Nie zawsze pomyślne wiatry do Wąglan jednak przywiały w ciągu 27 edycji już aż 10249 prac – zestawów tj. około 47 tysięcy 700 wierszy z naszego całego poetyckiego świata! […] cyfry precyzyjnie potwierdzają zasadność istnienia tej formy promocji polskiej kultury i piękna polskiego języka literackiego na całym świecie.
Teraz rozumiem, po co benedyktyńska praca zliczania poetów i wierszy. Być może Waldemar Jóźwik średnią statystyczną przekonuje sponsorów, w tym Ministerstwo Kultury?
Organizatorzy muszą usuwać ogromne kłody rzucane pod nogi i jak mityczny Syzyf pchać pod górę rekordowych trudności ogromny głaz biurokratycznej obojętności…
Dobrze, że przynajmniej znajdują się rozsądni ludzie, którzy usiłują powstrzymać to szaleństwo i wyrażają swój sprzeciw w formie odmowy współpracy. Kłody te, jak przypuszczam, muszą być jednak mizernych rozmiarów.

Myślałem, że już zapoznałem się ze wszystkimi złymi informacjami. Następny list zawierał program (oto wyimki):
Sobota
17.00 – 18.00 – kolacja w Barze „PEGAZ” – za opoczyńskim największym w Europie „Pegazem!”
Niedziela
6.30 – pobudka, poranna toaleta – i możliwość uczestniczenia we Mszy Św. w pobliskim Kościele Podwyższenia Krzyża, ale tylko przed śniadaniem!

[Wszak komunię świętą przyjmuje się na czczo].
8.00 – spacer z Internatu do Baru „PEGAZ” na śniadanie.
9.30 – 11.30 – zwiedzanie Opoczna – pamiątkowe zdjęcia pod opoczyńskim „Pegazem”
13.25 – powitanie poetów i wszystkich gości chlebem i solą przed pałacem Małachowskiego w Białaczowie.
13.30 – powitanie gości, podziękowanie darczyńcom, prezentacja nagrodzonych poetów (recytacje, wręczanie nagród, koncert)
17.00 – uroczyste podsumowanie całości – mikrofon dla gości
19.30 – 22.30 – Wieczór poezji w Internacie LO dla tych, którzy zdecydują się pozostać z nami organizatorami do końca!
Życzymy szczęśliwej podróży, miłego pobytu na Ziemi Opoczyńskiej i przepraszamy za wszystkie niedociągnięcia organizacyjne, nieprzewidziane kłopotliwe sytuacje i życzymy szczęśliwego powrotu do swoich gniazd rodzinnych!

Pojechałem z przyjaciółką. Pomyślałem – będzie dla mnie wsparciem w tej trudnej godzinie nagrody. Gdy wyczytano moje nazwisko, wstąpiłem na szafot z zamiarem wyrwania się katu. Oświadczyłem, że nagrodę i dyplom mogę przyjąć, ale z tytułu Mistrza Polski w Poezji rezygnuję. Tu nastąpiło poruszenie i pytanie organizatora: „Czemu?”. Wyjaśniłem, że tytuł ten należy się może Wisławie Szymborskiej, może Tadeuszowi Różewiczowi, ale na pewno nie mnie, na co pan Waldemar Jóźwik ze spokojem odpowiedział do mikrofonu: „Różewicz nie przysłał wierszy na konkurs”. Pocieszające jest to, że połowa publiczności przyjęła moją rezygnację ze zrozumieniem, a nawet nagrodziła taką decyzję brawami. Pozostali uznali, że zachowałem się skandalicznie.

Rozstrzygnięcie konkursu odbyło się w pałacu Małachowskiego, ale nikt nie wspomniał, że na co dzień mieści się tam Dom Pomocy Społecznej. By udostępnić miejsce i przeprowadzić galę, przeniesiono pensjonariuszy do innych pokoi. W trakcie tego zamieszania jedna ze starszych pań złamała nogę w stawie biodrowym. Poezja wymaga poświęceń i ofiar, ale nie aż takich. O godzinie piętnastej z sąsiednich pomieszczeń dobiegł nas głos modlitwy. Okazało się, że o tej porze pensjonariusze odmawiają Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Uciszono ich i poproszono, by przesunęli modlitwę na później. Nie jestem bardzo religijny, ale zabrzmiało to tak, jakby przełożyć wspomnienie śmierci Chrystusa z godziny piętnastej na potem, ponieważ rozdanie nagród w konkursie poetyckim jest ważniejsze. Żeby wejść do głównej sali, musieliśmy przechodzić przez pokoje starszych osób, chcąc skorzystać z toalety, również musieliśmy zakłócić ich spokój. Myślę, że było to krępujące nie tylko dla nas.
Jako trofeum otrzymałem puchar, jaki dostają kolaże po wygraniu etapu. Ciężki, metalowy, metr dziesięć wysoki. Wstydziłbym się wsiąść z nim do PKS-u. Nie wypiłem ani kropelki alkoholu, ale następnego dnia towarzyszyło mi uczucie przypominające kaca. Poza wspomnieniami dręczyło mnie pytanie, czemu nagrodzono akurat moje wiersze? Czemu ja? Czy jestem aż tak kiepskim poetą? Pocieszałem się, że może drogą losowania wybrano mój zestaw, bo niemożliwe, by czytali moje wiersze ze zrozumieniem. Nie wiem, czy może być większa antyreklama, jak nagroda na tym konkursie, a znam poetów, którzy się chwalą tytułem Mistrza Polski w Poezji.

Przeczytałem otrzymane antologie. Są w nich zamieszczone nie tylko wiersze laureatów, ale też zdjęcia pana Jóźwika z podpisami: Tryumfalny wjazd do Koszyc, Waldek Jóźwik w górze dzierży 7 kg kamień z Kopydła z Wisły! 14.07.2007. godz. 17.25, albo Jóźwikowie z Wąglan i z Białaczowa w gościnie u Jóźwików na Lubelszczyźnie, od lewej: gospodyni nowego domu synowa Teresa, synowa Justyna z Majką, wnuk i syn gospodarzy Sebastian, Krystyna i Waldek oraz gospodarz i syn Sylwester. Są również podziękowania między innymi dla Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi, Przewodniczącego Sejmiku Marka Mazura, Karoliny Woźniak, Marszałka Województwa Łódzkiego Włodzimierza Fisiaka. To między innymi oni sfinansowali wydanie antologii.
W pokłosiach tych są też opublikowane dyplomy, które pan Jóźwik wygrał na konkursach literackich, między innymi za zajęcie II nagrody w XV Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Młodzież polska zawsze z Polską”, wycinki z prasy (jeśli ktoś napisał coś o panu Jóźwiku). Ciekawe, czy i mój felieton zostanie tam zamieszczony? Znaleźć tu możemy zdjęcia sportowców, którzy poparli dzieło konkursu: Rodzinie Jóźwików z Wąglan organizatorom i uczestnikom IV Mistrzostw Polski w Poezji Mistrz Świata w boksie Tomasz Adamek. Jest foto z podpisem: Rok 1967 – 13 letni Waldek Jóźwik z koleżankami z Wąglan: od lewej: Jola Pęczek, Gabrysia Banaś i Krysia Wiktorowicz.
Jak się państwo domyślacie, nie mogło zabraknąć autopromocji literackiej i obszernych prezentacji wierszy Waldemara Jóźwika. Oto przykład umiejętności przewodniczącego jury międzynarodowego konkursu poetyckiego, przyznającego tytuł Mistrza Polski w Poezji:

MOJA NAJWIĘKSZA MIŁOŚĆ WSZECH PÓR ROKU
                                        – 5.03.2007

„Niedobrze być człowiekowi samemu;
uczyńmy mu pomoc jemu podobną”. Ks. Rodz. str. 17 w. 3, 18.

Bóg – moją oblubienicę przywiózł do Wąglan
na r o w e r z e – przeznaczenie na całe życie!
perełkę jak niedojrzałe niespodziewane przedwiośnie,
skowroneczkę z dziewiczymi wdziękami
najpiękniejszy bukiecik prawdziwego szczęścia
pierwszych stokrotek i szczerozłotych kaczeńcy
z jeziorkami ocząt jak czar niezapominajek
z kwiatów paproci na koncercie słowików w gaju
na tacy księżyca pachnącego majowym sianem.

31 lat temu w jądrze lipcowej pożogi
niczym starożytny Olimpionik na Olimpiadzie
z wiecznie płonącą pochodnią w sercu
sięgnąłem po najwyższy laur mojego żywota
Bóg mi wręczył na ślubnym kobiercu złoty medal
– moją czarodziejkę wiosenkę Krysię!!!
A ja zamiast prezentów ze złota dobrych uczynków
bdelium, kamieni onyksowych i pierścionka
z brylantem gwarancji na miodowe lata
jakby bezmyślna nieodpowiedzialna kukułka
podłożyłem do gniazda osiem zalężonych jaj!
jak indyczka wszystkie wyprowadziła na proste drogi
chrustem pod kuchnią bez jakichkolwiek wygód!
w największym garze kipiącej miłości
i na patelni słońca prosto w oczy
zawsze potrafi wyczarować coś z niczego
moja pachnąca zaradnością nigdy niewiędnąca róża
w donicy mojego serca głęboko zakorzeniona!

Po 31 latach dojrzała jak złota polska jesień
trochę zmęczona rodzeniem kolejnych pór roku,
jak rajska jabłoń z zatroskanym sercem dzieci liści
ze srebrem tęczowych przeżyć w koronie
– moja najdroższa papużka w klatce z wygodami
zadumana nad złotem i bielą chryzantem,
coraz trudniej srebrnymi nićmi babiego lata
wiąże koniec z końcem i nie odfrunie z żurawiami
wiem, że mnie kocha, troszeczkę mniej niż kwiaty!
– serca ambrozją mnie karmi jak swoje storczyki
i wyrzeźbione przez mróz na szychach paprocie.
Moja złota rybka spełniająca moje marzenia
pod cieplutką pierzyną ze swoich gęsich piór
grucha jak święta gołębica pod sklepieniem nieba!

Moja królowa wszystkich udomowionych ptaków
codziennie znosząca prawdziwe złote jaja
naszej wspólnej emerytury na wymarzoną starość!?
marzy – abym tak jak dawniej wziął ją za rączkę
i poprowadził gościńcem do raju rozkoszy!
by zdążyć nim Bóg ją zatrudni w swoim ogrodzie
przy pielęgnacji najświętszych kwiatów!…