Oczywiście jest ona sierotką (trzyma zdjęcie mamy w zdezelowanej ramce), więc będzie potrzebowała opieki. Zgłosi się dwóch chętnych. Jednym z nich będzie muzyk z klubu, który ma egoistyczną narzeczoną. Drugi okaże się milionerem i biznesmenem, któremu klub przeszkadza we wprowadzeniu w życie planów budowlanych (słyszycie rozwodnione echo Kabaretu?) – ten podaruje bohaterce błyszczące pantofelki (jakże cudna gra z bajką o Kopciuszku). Sierotka zatrzyma się w hotelu, ale ktoś ją okradnie (konia z rzędem, jeśli ktoś odgadnie, kto i dlaczego), więc zamieszka u muzyka (jego narzeczona wyjechała „bardzo daleko”). W iście żenujący, o, przepraszam, zabawny sposób będą się bić o to, kto zajmuje który pokój i o inne drobiazgi.
Jest jeszcze ten drugi – związany z muzyką. Sierotka (dodać trzeba, żeby być sprawiedliwym, że Aguilera wygląda mniej sztucznie niż zawsze i ma piękne ciało) będzie próbowała wykazać się zdolnościami. Najpierw zostanie tancerką, a potem gwiazdą klubu i seksbombą. Gwiazdę odkryje w niej, uwaga, uwaga, bo tu zapowiedź największej atrakcji filmu – Cher, ze skórą naciągniętą poza granice owalu twarzy. Pojawi się też rzecz jasna konkurentka, której faktycznie niewiele w życiu wychodzi, a która w końcu doceni wielki talent sierotki. W historie kobiet wpleciony został obowiązkowy wątek gejowski – w imię politycznej poprawności. Wiadomo, że Cher i Aguilera uratują Burleskę i wszystko będzie cacy.
Pisanie o „fabułce” tego filmu jest dość deprymujące, bo aż nie wiadomo, jak ją skomentować. Przyznam szczerze, że w całej swojej naiwności liczyłam, iż w finale znajdzie się jednak mrugnięcie okiem w stronę widza, które podważy cały ten filmowy bełkot i ktoś krzyknie „just kidding!”. Liczyłam, że sierotka, skoro odnalazła już w sobie piosenkarkę i kobietę, gdy zacznie słuchać kajania się zniewieściałego muzyka (powiedział, że zerwał z narzeczoną, a potem ta, niczego nieświadoma, nakryła ich w sypialni), powie mu, żeby s…(i tu każdy może wstawić słowo, które najbardziej go ucieszy), bo ona jest panią samej siebie i życie w końcu jej niestraszne. Ale nie, nic z tego. Jest scena pojednania, w której sierotka trzęsła swoją burzą blond włosów i wydymała nadmuchane usteczka.
Dotrwałam do końca z bokserskim heroizmem, który nie pozwalał mi poddać tej walki, bo faktycznie dobrze się słucha głosu Aguilery i Cher. Piosenki udają, że komentują „fabułkę” (takie w końcu założenie gatunku), ale – tak sobie myślę – może i to lepiej, że w rzeczywistości wcale tego nie robią. W nich chociaż możemy wszak znaleźć tę odrobinę erotyzmu, pasji i niezłej muzyki, których w filmie tak straszliwie brakuje. Christina zmysłowo się porusza, ma spektakularne stroje, śpiewa jak zwykle niesamowicie. Na scenie potrafi być ostrą policjantką o quasi-murzyńskim głosie i delikatną, efemeryczną divą, wydobywającą z siebie kaskadę lirycznych dźwięków. Całość na pewno została odpowiednio podrasowana, ale fantastycznego głosu sierotce odmówić nie można. Tylko czy nie lepiej po prostu posłuchać płyty…
Cher dostała nominację do Złotej Maliny za najgorszą rolę drugoplanową, ale ja nie byłabym aż tak surowa w swoim osądzie. Aktorka pokazała w końcu nieraz, że potrafi przyzwoicie zagrać. Czy to jej wina, że kompletnie nie miała czego? Pewnie nawet Meryl Streep by tu nie pomogła. I czy to jej wina, że chirurdzy plastyczni tak ją ponaciągali, że ledwie otwiera usta i trochę bełkocze? No, bądźmy litościwi. Piosenka, za którą dostała Złoty Glob, to w końcu naprawdę niezły utwór.
Z ciekawostek: warto powiedzieć, że Antin nie jest debiutantem! Grał w różnych filmach klasy B i sam też taki zrobił wcześniej (opowiada o demonicznych rodzicach adopcyjnych!). Osobiście mam nadzieję, że nie jest to dopiero początek długiej kariery.
Jeśli macie ochotę na Burleskę, to trochę się zabawcie (przecież taki był cel prawdziwych burlesek). Powycinajcie sceny z piosenkami, złóżcie w całość i wtedy nie będziecie musieli udawać, że nie żałujecie tych piętnastu studenckich złotych za bilet i stu dwudziestu minut nierównej walki z ekranem. Good movie and good luck!
Burleska (Burlesque)
reżyseria: Steven Antin,
scenariusz: Steven Antin, Susannah Grant, Keith Merryman,
zdjęcia: Bojan Bazelli,
muzyka: Christophe Beck,
grają (i śpiewają): Christina Aguilera, Cher, Stanley Tucci i inni,
kraj: USA,
rok: 2010,
czas trwania: 119 min,
premiera: 26 listopada 2010 (USA), 11 lutego 2011 (Polska),
UIP