Film opowiada o genealogicznym śledztwie, jakie przewrotnie zleciła swym dzieciom w testamencie imigrantka z Libanu zamieszkała w Kanadzie. Najpierw córka, potem syn (są bliźniakami) udają się na Bliski Wschód i odkrywają prawdy wcześniej nawet nieprzeczuwane. Niezwykła perspektywa filmu, opowiadanego równolegle na planie teraźniejszym i przeszłym, daje nam wgląd w fakty zanim zostaną one ujawnione samym bohaterom. Jest to poskładane tak zręcznie, że każda rewelacja ma szansę zaiskrzyć podwójnie – a już rewelacja finalna (której zdradzać nie wolno) ma moc zdetonowanej mimochodem bomby.

Villeneuve jest nie tylko znakomitym narratorem, ale nadto stosuje w filmie wyrafinowane elipsy, których siła opiera się na bezbłędnym wyczuciu montażowego rytmu. Scena więziennego gwałtu jest jakby wyszarpana z filmu: widzimy tylko wstęp i efekt, a pomiędzy nie ma żadnego znaku przestankowego konwencjonalnej filmowej gramatyki (ani zaciemnienia, ani najazdu kamery na jakiś detal).
Najodważniejszą decyzją formalną, która opłaciła się z nawiązką, jest odmowa kolorystycznego różnicowania sekwencji rozgrywających się „teraz” i „przedtem”. Są one kręcone dokładnie tak samo, bez ułatwiającego identyfikację filtra (prosty wyrobnik zabarwiłby teraźniejszość na błękitny metalik, a przeszłość na spaloną słońcem sepię).

Cały film robi ogromne wrażenie fizycznym konkretem i odmową sentymentalizowania przemocy. Dzieje się tak aż do finału, który jest jednak zbyt literacki i symetryczny, by usatysfakcjonować piszącego te słowa. Villeneuve nazbyt łapczywie sięga po wielotonowe mitologiczne konotacje, by widz nie dosłyszał fałszywej nuty w jego moralizowaniu.

Ta wada jest jednak drugorzędna. Pogorzelisko przypomina Julię (1977) Zinnemana, tyle że Julię bez patyny i uładzonych politycznych podziałów. Villeneuve nakręcił film nie tylko zajmujący, ale przede wszystkim głęboko odczuty. Od momentu, kiedy w pierwszej scenie notariusz czyta testament matki i nagle pada zdanie: „Dzieciństwo jest nożem wbitym w gardło”, trudno oderwać wzrok od ekranu (a szczegółów do smakowania jest multum: moja ulubiona miniaturka to przejście przez bramki wykrywające metal pod koniec filmu). Gdyby tylko w finale twórcy nie zakładali na własne skronie samozwańczego olimpijskiego lauru, nazwałbym Pogorzelisko filmem wybitnym.




Pogorzelisko
(Incendies)
Scenariusz i reżyseria: Denis Villeneuve
Scenariusz oparty na sztuce Wajdi Mouawada
grają: Lubna Azabal, Mélissa Désormeaux-Poulin, Maxim Gaudette, Rémy Girard i inni
zdjęcia: Andre Turpin,
muzyka: Gregoire Hetzel   
kraje: Francja, Kanada,
rok: 2010,
czas trwania: 130 min,
premiera: 28 stycznia 2011(Polska), 4 września 2010 (Świat),
Hagi


Michał Oleszczyk – krytyk filmowy, absolwent filmoznawstwa UJ. Publikuje w „Kinie” i na blogu Ostatni fotel po prawej stronie. Autor książki Gorycz wygnania: Kino Terence’a Daviesa i współautor (z Kubą Mikurdą) wywiadu-rzeki Kino wykolejone: Rozmowy z Guyem Maddinem. W 2010 roku, nakładem Korporacji Ha!art, ukazała się książka Trzynasty miesiąc. Kino braci Quay, w której można się zapoznać się z obszerną rozmową Michała Oleszczyka i Kuby Mikurdy z braćmi Quay. Fragment wywiadu – do przeczytania tutaj.

Tekst pochodzi z blogu Autora