„Jak ogień, zupełnie jak ogień”
Trzęsienie ziemi to w tym przypadku popełnione z nadzwyczajnym okrucieństwem morderstwo. Ofiarami są członkowie jednej rodziny: ojciec, matka oraz córka. Na miejscu zbrodni wyłania się obraz rodem z estetyki gore. Przy życiu pozostaje chłopiec, Josef. Policja podejrzewa, że morderca planuje zabicie także jego drugiej siostry. Aby uchronić dziewczynę, prowadzący sprawę komisarz kryminalny Joona Linna postanawia skorzystać z usług znanego niegdyś hipnotyzera, obecnie pracującego jako terapeuta, Erika Marii Barka. Bark, który zrezygnował wiele lat temu z posługiwania się hipnozą, mimo wahań postanawia użyć swoich niezwykłych umiejętności, by uzyskać informacje, które pomogą w ocaleniu młodej kobiety. Hipnoza przynosi zaskakujące efekty, uruchamia lawinę dramatycznych zdarzeń, w tym porwanie syna Erika. Rozpoczyna się precyzyjnie pomyślana gra, której początki są pełne krwi – jak ogień. Biorące w niej udział postaci okazują się niejednoznaczne, okoliczności ulegają ciągłym zmianom, zaś niektórzy uczestnicy łamią reguły.
Hipnoza
To trochę tak, jakbyś czytał książkę, która tak cię wciągnęła, że nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że siedzisz i czytasz – tak Erik tłumaczy istotę hipnozy. Podobnie może się stać w przypadku tego kryminału. Dynamicznie prowadzona narracja, umiejętnie tasowane wątki, inteligentne wpuszczanie bohaterów i czytających w ślepe uliczki – wszystko to sprawia, że każdy amator powieści z dreszczykiem, pełnych znaków zapytania może się z powodzeniem wprowadzić w przyjemny trans. Z hipnozą nie ma tu jednak żartów, nie chodzi o tanie wykorzystanie enigmatycznie brzmiącego hasła. Okazuje się, że podróże w głąb ludzkiej pamięci miewają poważne konsekwencje. Zwłaszcza kiedy otwiera się drzwi domu strachów, zamieszkanego przez to, co zapobiegliwy umysł postanowił ukryć jak najgłębiej przed świadomością.
Lekarz, jego żona i policjant
Pogoń za zdeterminowanym mordercą, poszukiwanie porwanego dziecka, do tego terroryzujący dzielnicę gang nastolatków – to tylko część wyzwań, przed którymi stają bohaterowie powieści. Tłem wydarzeń jest powieściowa Szwecja, ukazana, jak to często bywa w opowieściach kryminalnych ze Skandynawii, w mrocznych barwach. Kryzys szwedzkiego społeczeństwa pokazany jest przez liczne interakcje bohaterów z postaciami drugiego i trzeciego planu. Lekarze bywają pozbawieni cienia empatii, pracownicy opieki społecznej są mało spostrzegawczy, policjanci leniwi, mężczyźni w metrze nachalni, a dzieciaki zepsute. Nasz sąsiad zza morza to też kraj, w którym wykonywano medyczne eksperymenty na chorych psychicznie, dzieciach z domów dziecka i mieszkańcach domów starców...
Erik Maria Bark musi więc sobie radzić z niezbyt chwilami sympatycznym otoczeniem, a przecież dźwiga jeszcze własny bagaż przeszłych zdarzeń, błędów i wątpliwości. To on odnajduje, pracując na własnych wspomnieniach, ślady przynoszące przełom w rozpaczliwych poszukiwaniach jego syna Benjamina – przy czym z uwagi na chorobę dziecka walka z czasem jest coraz bardziej dramatyczna. Simone, żona Erika, niegdyś przez męża zdradzona, ponownie traci do niego zaufanie. W trakcie akcji poszukiwawczej dziecka pokłada większe nadzieje w swoim ojcu, byłym policjancie. Simone i Erik to dwa pełne niuansów portrety – mężczyzna i kobieta na skraju załamania nerwowego.
W przeciwieństwie do nich komisarz Joona, nazywany na czwartej stronie okładki głównym bohaterem, jawi się jako ktoś tak nieskazitelnie doskonały, że drażniłoby to wielce, gdyby nie był przy tym osobnikiem ujmującym. Wybaczamy mu zatem, że zasadniczo zawsze ma rację. Prozaiczne sytuacje, w jakich przyłapujemy Joonę, to jedne z nielicznych chwil wytchnienia od seksualnych nadużyć, psychicznych traum i innych, podobnie depresyjnych zjawisk wypełniających karty powieści. Na szczęście autorzy książki nie są pozbawieni poczucia humoru i do prowadzonej w tonie zupełnie serio historii wpuszczają jaśniejsze momenty. Joona okazuje się nawet kolejnym podśpiewującym policjantem.
Chłód
Podążanie zawiłymi ścieżkami zbrodni i pomniejszych wykroczeń czy błędów wraz z bohaterami Hipnotyzera to zajęcie wciągające. Każdy z nich zostaje nam przedstawiony, zanim wpada w wir niefortunnych wypadków, zyskuje dzięki temu trójwymiarowość. Logiczny ciąg często brutalnych zdarzeń nie przysłania osób dramatu, wraz z ich słabościami, niekonsekwencją, narastającym zmęczeniem, bezradnością. Przełamywanie braku nadziei jest kosztowne, trudne. Nikt tu nie wychodzi cało z opresji, bohaterowie naznaczeni są prywatnymi bliznami. Próbują skleić na nowo świat, który się rozpadł. I choć finał toczy się w trzaskającym mrozie, o nastroju książki decyduje chłód mniej dosłowny: Przed drzwiami pustych mieszkań panuje szczególny rodzaj ciszy.
Prowadzona konsekwentnie intryga pełna dobrze wykorzystanych, często zaskakujących pomysłów, ukrywająca w cieniu wszystko to, co powinno być nieznane (aż do momentu, kiedy trzeba napisać bum!), niebanalne postaci, sekrety i kłamstwa, wyczucie tempa i wielka dbałość o język (przełożyła Marta Rey-Radlińska) – nie trzeba mi więcej. Chyba że byłyby to kolejne tomy z komisarzem Jooną Linną w jednej z głównych ról – być może dowiemy się, co jest w jego domu strachów.
Lars Kepler, Hipnotyzer
przeł. Marta Rey-Redlińska
Czarne, 2010