W trakcie półtoragodzinnego przedstawienia relacjonowane są pobieżnie losy i realia czeskiego getta, do którego trafiali stanowiący elitę życia politycznego, kulturalnego, naukowego Żydzi - z Czech i Europy Zachodniej wraz z całymi rodzinami. Spektakl próbuje obnażyć mechanizmy nazistowskiej manipulacji i indoktrynacji sterującej umysłami ludzkimi i naiwnością opinii publicznej. Stara się również przedstawić kuriozalne zderzenie sztuki, muzyki, kabaretu ze śmiercią i głodem.
Spektakl oparty jest o dwie przeplatające się ze sobą płaszczyzny: dokumentalną i artystyczną. Ta pierwsza to odczytane przez aktorów historyczne relacje świadków życia w getcie Theresienstadt, ta druga – piosenki z powstałych w nim kabaretów. Aktorzy zamieniają się w coraz to nowe postaci, opowiadające fragmenty swoich autentycznych losów, które to z kolei układają się w mozaikę życia obozowego, przedstawionego z dystansem, bez emocji. Postaci są pozbawione indywidualizmu, raczej funkcjonują jako obozowa zbiorowość. Tragiczną historię Holocaustu aktorzy odczytują spokojnie z egzemplarzy tekstów ustawionych na pulpitach jak nuty, zgromadzeni wokół scenografii autorstwa Stasysa Eidrigeviciusa – miniaturowego, kartonowego Terezinu. Opowieści przetkane są poetyckimi bądż kabaretowymi wtrętami. Artyści śpiewają pełne wdzięku piosenki po czesku i niemiecku, przy fortepianowym akompaniamencie Mieczysława Mejzy. Śpiewają zarówno lirycznie i wzruszająco (Katarzyna Krzanowska i Ewa Kaim), jak również wesoło i z werwą (Arkadiusz Brykalski, Roman Gancarczyk, Aldona Grochal).
Reportażowy spektakl zrodzony z ciekawego pomysłu, ze zderzenia dwóch rzeczywistości istniejących w tych samych realiach, naraża się na dwojakie niebezpieczeństwo: zwrócenie się jedynie w kierunku suchych faktów historycznych – a do tego teatr nie jest potrzebny, albo przedstawienie koszmaru Holocaustu w formie teatralnego kiczu, przepełnionego szlagierami musicalu z happy endem. „Terezin” balansuje na granicy teatralności i faktu, nie odpowiadając do końca na najważniejsze pytania: co tak naprawdę dawała sztuka ludziom żyjącym w ciągłym zagrożeniu, po co się do niej uciekali, skąd czerpali siłę i nadzieję do jej tworzenia, egzystując w cieniu śmierci?
Taka koncepcja ujęcia tematu i brak tłumaczenia piosenek sprawia, że spora część widowni słuchając ich bawi się równie dobrze jak na przeglądzie kabaretowym i, mimo przebijającej co kawałek rzeczywistości obozu koncentracyjnego, zapomina o niej zupełnie, nucąc sobie pod nosem i podśpiewując jeszcze po wyjściu z przedstawienia.
Oczywiście spektakl nie może, a nawet nie powinien pełnić roli edukacyjno-dydaktycznej, przedstawiając, czy też raczej streszczając, historię Holocaustu. Niemniej jednak należy uważać, by końcowy efekt nie okazał się zgoła trywialny i odwrotny od zamierzonego, powodując nieoczekiwany niesmak.
TEREZIN
Marek Miller
adaptacja i reżyseria: Zbigniew Mich
scenografia: Stasys Eidrigevicius
opracowanie kompozytorskie: Mieczysław Mejza
premiera: 19 grudnia 2008 Teatr Stary
foto: archiwum Teatru