Historyczne śledztwo pozwoliło ustalić zaledwie kilka faktów na temat życia Aptego: złote dziecko dwudziestolecia międzywojennego pochodzące z rodziny adwokackiej, uzdolniony literat, muzyk i plastyk, prawdopodobnie homoseksualista, w którym kochały się setki dziewcząt. W chwili wybuchu wojny dziewiętnastoletni Apte trafia do Lwowa, gdzie studiuje muzykę – o środowisku lwowskich muzyków napisze powieść. Kolejny epizod jego życia to getto w Wieliczce, gdzie jego rodzice prowadzą salon literacki w wynajmowanym od Piaseckich domu. Apte, przeczuwając śmierć, opuszcza Wieliczkę, zostawiając niedokończony cykl „Niepokój” Polakom. Trafia do obozu w Stalowej Woli, gdzie zostaje zabity. Jego rodzice giną w Wieliczce. Syn rodziny Piaseckich, która udzieliła schronienia Aptem, trafia do obozu w Auschwitz, gdzie także ginie. Piaseccy przez prawie siedemdziesiąt lat przechowują zeszyt, nie pokazują go jednak nikomu, traktując go jak świadectwo rodzinnej traumy.
Publikacja składa się z faksymilowej reprodukcji zeszytu Aptego oraz książki Apte. Niedokończona powieść autorstwa Marcina Kowalskiego i Piotra Głuchowskiego – specjalistów w zakresie śledztwa historycznego. Reporterzy „Dużego Formatu” w chwili rozpoczęcia pracy nad „Niepokojem” znali jedynie nazwisko jego autora zanotowane na okładce zeszytu. Dzięki wielomiesięcznej pracy udało im się ustalić jego pochodzenie, dotrzeć do nielicznych dokumentów poświadczających jego losy, jego ówczesnych znajomych, odtworzyć atmosferę salonów dwudziestolecia międzywojennego w Krakowie, początku drugiej wojny światowej we Lwowie, getta w Wieliczce, a w końcu obozu koncentracyjnego w Stalowej Woli. Ze względu na skąpe informacje książka przybiera na przemian formę narracji historycznej i powieści.
Ryszard Apte – złote dziecko żydowskiego dwudziestolecia międzywojennego, poeta, pisarz, rysownik, muzyk. Uczeń Gimnazjum Hebrajskiego w Krakowie. Jako poeta i rysownik współpracował z pismami „Okienko na świat” i „Nowy Dziennik”. W czasie okupacji napisał powieść o swoim pobycie we Lwowie, jednak jej rękopis zaginął i nigdy nie został odnaleziony. W latach 1939–1942 zrealizował cykl Niepokój będący jedną z najciekawszych wizualizacji Holocaustu. Zginął w Stalowej Woli w 1942 roku. Niepokój po raz pierwszy ujrzy światło dzienne w 2010 roku.
Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski – reporterzy „Gazety Wyborczej” (głównie „Dużego Formatu”), autorzy książek historycznych. Laureaci nagrody Grand Press w kategorii reportaż prasowy w roku 2009.
"Jestem pełen podziwu i uznania, że potrafili Panowie, młodzi ludzie, oddaleni o dwa pokolenia (blisko 70 lat !) od czasów wydarzenia odtworzyć atmosferę i sytuację tamtych straszliwych czasów. Ponieważ osobiście brałem udział w części opisanych epizodów, czy też przeżyłem zbliżone sytuacje w innych miejscach o tym czasie, mogę ocenić jak bardzo Wasze opisy - także te niedokumentalne - są zgodne z prawdą".
Nahum Manor
Niepokój
Ryszard Apte
premiera: 8 września 2010
wydawnictwo ha!art
Apte. Niedokończona powieść
Marcin Kowalski, Piotr Głuchowski
wydawnictwo ha!art 2010
Fragment
9 Gimnazjum na rogu ulic Brzozowej i Podbrzezia jest wysokopłatne — sześćdziesiąt złotych miesięcznie przy „zwyczajnym” czesnym nieprzekraczającym dwudziestu złotych — i niesłychanie elitarne. Rozbudowane w 1930 roku, pełne pięknych sal, kancelarii, jasnych korytarzy, przypomina bardziej hotel albo ambasadę niż szkołę.
To jedyne gimnazjum w Polsce, którego świadectwo zapewnia przyjęcie bez egzaminów na wszystkie krajowe uniwersytety. Maturę z Brzozowej honoruje także Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie. Patronem i prezesem szkoły jest sam doktor Chaim Hilfstein, wielce szanowany przewodniczący ogólnokrajowego Towarzystwa Ochrony Zdrowia Ludności Żydowskiej.
Po polsku wykłada się tutaj większość przedmiotów.
Czeski kompozytor Wacław Karaś prowadzi zajęcia szkolnej orkiestry. Niełatwo się do niej dostać — obok orkiestry Gimnazjum imienia Sobieskiego to najbardziej szanowana uczniowska grupa muzyczna w mieście. Młodzi trębacze, puzoniści i bębniarze z Brzozowej stoją w pierwszym rzędzie podczas największych uroczystości na Rynku: 3 Maja i 11 Listopada.
Uczniowie pochodzenia hebrajskiego wydają własną gazetkę szkolną, mają koło teatralne, koło miłośników literatury hebrajskiej oraz swój własny klub sportowy — nazywa się oczywiście Makkabi, na cześć starożytnych żydowskich bojowników o wolność. Można tu ćwiczyć w sekcjach: pingpongowej, kolarskiej, łuczniczej, narciarskiej i łyżwiarskiej, a także zapisać się do drużyny hokeja na lodzie.
Ryszard należy do koła teatralnego. Sportów wyczynowo nie uprawia, ale dobrze strzela, nieźle gra w piłkę i siatkówkę, świetnie jeździ na rowerze. Ma piękną, włoską kolarzówkę — obiekt westchnień kolegów i koleżanek.
No właśnie — koleżanki…
Szkoła z Brzozowej przyjmuje do wspólnych klas dziewczynki i chłopców, dlatego religijni Żydzi nie przysyłają tu swoich synów. Również z tego powodu mieszkający przy ulicy świętego Sebastiana rudowłosy Chaim — ulubiony kolega Ryszarda z sąsiedztwa — choć piekielnie zdolny, nie może się tutaj uczyć. Do szkoły uczęszczają zatem dwie grupy dzieci. Pierwsza to synowie i córki lekarzy, adwokatów, dziennikarzy, muzyków, wykładowców uniwersyteckich oraz — tych jest najwięcej — zamożnych handlowców. Między nimi córka akwizytora firmy Elektron — Irenka Bronner. Druga grupa to dzieci, które z powodu numerus clausus nie dostały się do państwowych gimnazjów.
10 Irenka trochę podziwia Ryśka, a trochę z nim rywalizuje, głównie na gruncie poetyckim. Ona także jest uzdolniona, wrażliwa i żądna uwagi rówieśników. Ale gdzież jej do kultu, jakim klasa otacza młodego Aptego…
Nie dość, że z racji nazwiska zawsze wyczytują Ryśka pierwszego podczas sprawdzania obecności, to jeszcze — naprawdę trzeba to przyznać — jest lepszy.
„Primus inter pares” — napisze o nim Irena we wspomnieniach i doda: „Był wszechstronnie uzdolniony, zarówno do humanistycznych, jak i ścisłych przedmiotów. Był dobrym sportowcem, pięknie śpiewał, grał na fortepianie — mówiono o nim, że ma absolutny słuch. Chyba nie było dziedziny, w której by się nie wybijał. Owszem, był zarozumiały, może nawet lekko cyniczny, ale cóż w tym dziwnego w sytuacji, gdy się jest przedmiotem wzdychań kilkuset — nie przesadzam — nastolatek…”.
W trakcie szkolnego przedstawienia jednej ze sztuk Szekspira największe brawa dostaje Rysiek Apte. On też wygrywa w międzyszkolnych zawodach strzeleckich. Na wieczorkach chanukowych, purimowych i kolejnych rocznicach powołania szkoły również bryluje Ryszard.
Gdy żeńską część klasy opanowuje szaleństwo ręcznie ilustrowanych pamiętników, pierwsze strony z wpisami dziewczęta rezerwują dla Ryśka. Najodważniejsza pomalowała usta szminką i odcisnęła je na ryśkowym autografie.
Jego sława sięga już sąsiednich, a nawet starszych klas. Jeden z uczniów — także uzdolniony młody poeta — parafrazuje wiersz modnej poetki, Zuzanny Ginczanki, pod tytułem Gwiazda i pisze takie strofy:
„Siedzi smutny Paderewski
Je dyniowe, białe, pestki,
Gdyż przynosi mu antena,
Że dziś Rysiek gra Szopena
*
Siedzi smutny Ernest Lubitsch,
Nikt już o nim nie chce mówić,
On już dzisiaj zwykłym zerem,
Dzisiaj Apte — reżyserem.
*
Siedzi smutny Tuwim Julek,
On już dzisiaj zwykły Srulek,
On już dzisiaj — zwykły Żyd,
Bowiem… ale o tym cyt…
Dzisiaj
Rysiek lepsze wiersze pisze…”.
11 Rzeczywiście — Ryszard pisze coraz lepiej. Jego talent rozkwita dosłownie z tygodnia na tydzień. Wystarczy porównać wcześniejsze o rok strofy o Ali-Babie z wierszem wydrukowanym — już w poważnym „Nowym Dzienniku”, a nie w „Okienku” — 4 kwietnia 1939.
Strona 12. Ryszard Apte, Pielgrzym samotny:
„Co dzień patrzę bezsilnie martwymi oczyma
Na zagładę mych marzeń, na śmierć starych dróg:
Wszystko w przeszłość odpływa — lat nikt nie zatrzyma…
Z świadków szczęścia dziś żyją tylko ja — i Bóg
Czekam ciągle na kogoś, kto w oddali zginął:
Patrzę w ciemność i czekam u otwartych drzwi —
Stracony mój wysiłek, bo czas już przeminął
I darmo szukać teraz bezpowrotnych dni.
Dla mnie słońce już zaszło — noc jest czarną matnią
W szarą mgłę się rozwiało szczęście dawnych lat:
Więc, nieszczęściem samotny, pielgrzymką ostatnią
Podążam smutną ścieżką w obłąkany świat”.
Inny wiersz, ten sam „Nowy Dziennik”, tym razem 13 maja 1939. Tytuł: Wiosna.
„Ulice wczesnym rankiem drzemią.
Wkoło jest cicho i błękitnie —
W przeczystym słońcu wiśnia kwitnie
W pustkę wpadają czyjeś kroki,
Jak ciężkie krople w staw głęboki.
Pociąg na strunach szyn srebrzystych
Słoneczny wystukuje dystych.
Wiosna wilgotną pachnie ziemią…”.
Apte chętnie recytuje ten i inne swe wiersze rodzicom, rówieśnikom, nauczycielom. Słuchają go: szkolny polonista, doktor Löw i hebraista Bencion Katz — sam pisujący poezje. Podziwu nie kryje szkolny kolega zwany „Signior Italiano” — słabo mówiący po polsku chłopak, którego rodzice ukryli się w Krakowie przed faszyzmem Mussoliniego. Maryla Mendelssonówna — która urodziła się w Palestynie, ale wróciła do Polski razem z rozwiedzioną matką — umieszcza w czerwonej ramce podarowany jej przez Aptego czterowiersz z dedykacją i wiesza go nad łóżkiem w sypialni. Najgrubszy chłopiec w klasie — Leoś Pauker, również początkujący poeta — przepisuje utwory Ryśka do swojego zeszytu, tuż obok poezji Jesienina i Lechonia. Nie kryje ani podziwu dla kolegi, ani zazdrości — sam chciałby być taki jak on. Bo Rysio przemierza przecież szkolne korytarze krokiem tanecznym, Leon zaś drepcze jak kaczuszka. Rysio jest wysoki, Leoś — wciąż niski jak dziecko. Rysio ma spojrzenie, którego się nie zapomina, Leoś patrzy przez grube szkła.
Wpatruje się w swego idola z nadzieją, że kiedyś być może choć jeden wierszyk zadedykuje własnie jemu, ale Rysio najbardziej udane utwory adresuje do profesora Juliusza Feldhorna.
Niespełna czterdziestoletni, niezwykle przystojny, o klasycznej urodzie, prowadzi zajęcia z literatury i opiekuje się kółkiem dramatycznym. Na co dzień dystyngowany dżentelmen, w kontaktach z uczniami potrafi być na tyle koleżeński, że Ryszard i koledzy prawie oficjalnie nazywają go „Stary Julek” — w odróżnieniu od „młodego” klasowego kolegi o tym samym imieniu.
Julek Feldhorn przełożył na polski Dantego, Bocaccia i Czarodziejską górę. Wydał kilka tomów poezji, napisał powieść Cienie nad kołyską oraz zarys historii sztuki pod tytułem Dzieła i twórcy. Jeżeli o kimkolwiek można by powiedzieć, że jest idolem Ryszarda — to właśnie o nim.
12 Gdy w 1942 roku na strychu w Wieliczce Ryszard Apte i Natan Gross będą porównywali swoje tłumaczenia wierszy Ericha Kästnera i okaże się, że tłumaczenia Ryszarda są lepsze, Natan, chcąc jakoś zaimponować koledze, sięgnie po asa w rękawie i wyjmie z teczki kilka adresowanych do siebie listów od Feldhorna. Ryszard będzie pod wrażeniem. W jednej chwili przypomni sobie koncerty fortepianowe, które — pod opieką profesora — dawał w szkolnej auli, grając utwory wprowadzające klasę „w ducha przerabianej wówczas epoki”, jak to określał sam ukochany nauczyciel. Przypomni sobie, jak odgrywał pod okiem Feldhorna rolę Dziennikarza w Weselu. Jak recytował przed klasą i profesorem kilka czterdziestowersowych fragmentów Pana Tadeusza pod rząd. Jak wojował z Irenką Bronner w poetyckich turniejach, w których największą nagrodą była życzliwa uwaga profesora: „Świetnie, naprawdę doskonale…”.
Nie przypomni sobie w całości wiersza, który młoda Bronnerówna ułożyła na cześć „ubóstwianego” nauczyciela, ale ponieważ sama autorka zawarła go we wspomnieniach, możemy zacytować:
„Koncert Feldhorna
Natenczas Feldhorn wyjął w kieszeni schowany
Swój notes, gruby, szary, łzami oblewany
Jak Mur Płaczu.
Z rozmachem w katedrę go cisnął,
Uśmiechnął się szatańsko, okularami błysnął
I zagrzmiał: głos jak wicher niewstrzymanym oddechem
Niesie w klasę pytanie i podwaja echem:
Umilkła klasa, siedzieliśmy zadziwieni
Okrucieństwem autora Nad kołyską cieni
I wyrwał wnet zrozpaczonego delikwenta,
Jakby go chciał udusić lub zawiesić pęta
Na szyi biedaka, który „lufę” wnet dostał,
Co spoczywa w notesie, czerwona i prosta.
Umilkła klasa, siedzieliśmy zadziwieni
Okrucieństwem autora Nad kołyską cieni
Płacze uczeń, miota się w strasznej swej boleści
A płacz ten pytania historyję mieści:
Z początku więc pytanie okrutne, zdradliwe,
A potem odpowiedzi, głuche, rozpaczliwe —
W istocie swej upiorne, zwykłe bełkotanie,
Potem cisza, chwilą przerywana, to… szlochanie.
I szlocha tak rozpaczliwie, z dwói niezbyt rad
Że o tym „zryciu” haniebnym wieści płyną w świat
Umilkła klasa, siedzieliśmy zadziwieni
Okrucieństwem autora Nad kołyską cieni ”.
13 W kancelarii mecenasa Henryka Aptego pracuje młody aplikant Henio Vogler. W najbliższych latach losy Voglera i Ryszarda przetną się kilka razy. Po raz pierwszy tak, jak na ową szczęśliwą epokę przystało: w słoneczne, ciepłe przedpołudnie odświętnie ubrany i szczególnie skoncentrowany Vogler czeka przed gabinetem, aż jego patron skończy ważne spotkanie. Młodszy o kilka lat, ale już wysoki jak dorosły mężczyzna Rysiek przechodzi obok, kłania się współpracownikowi taty, po czym siada do fortepianu dwa pomieszczenia dalej. Gra Chopina. Muzykę słychać w całym, przeszło dwustumetrowym mieszkaniu. Urzeczony Vogler pozwala sobie wstać z krzesła w poczekalni i stanąć w otwartych na oścież podwójnych drzwiach oddzielających część kancelaryjną od prywatnej. Przez drugie wpółotwarte drzwi widzi profil grającego. Ryszard uderzający z pasją w klawisze wydaje się w tej chwili starszy, niż jest w rzeczywistości, bardziej dojrzały. W świetle padającym z okna błyszczą kropelki potu na jego czole.
Spotkanie w gabinecie Aptego seniora przedłuża się. Patron poprosił właśnie sekretarkę, aby uprzedziła aplikanta, że przyjdzie mu trochę poczekać.
— Nic nie szkodzi — zatopiony w muzyce Henio kłania się młodej damie i wymownie kładzie palec na ustach. Chce słuchać dalej. Chociaż jest skromnym synem kupca z branży odzieżowej, zna się na muzyce. Nie tak dawno miał okazję słuchać samego Rubinsteina. W Ryszardzie widzi przyszłego wirtuoza. Mało brakuje, żeby poprosił chłopca o autograf, kiedy ten, ukończywszy utwór, ze zlepionymi na czole włosami wraca do swego pokoju.
„Gdy mijaliśmy się tak blisko, spojrzenie [ Ryszarda ], które wówczas przechwytywałem, miało w sobie coś dziwnego, dalekiego… — napisze po wojnie Vogler. — Był to chłopak o wyjątkowych uzdolnieniach, które pozwalały nawet określić go mianem «cudownego dziecka». Obdarzony wielką urodą, o kruczoczarnych włosach, cerze tak delikatnej, że wydawała się czasem aż przeźroczystą, szczupły, o wątłej budowie ciała, którą uznać by można za chorobliwą, miał we wzroku ukrywającym się pod długimi rzęsami — ognisty, zuchwały błysk inteligencji”.