W romans z uwodzicielem wchodzi także opera. Po sukcesie „Wesela Figara” Wolfgang Amadeusz Mozart komponuje „Don Giovanniego”. Dzieło, które od 200 lat cieszy się nieprzerwaną karierą. I choć każda jej realizacja próbuje prześcignąć w oryginalności interpretacji poprzednią, wątpliwości, jakie budzi postać głównego bohatera pozostają wciąż te same. Czy donżuanizm (lub giovannizm) stanowi stały element męskiej natury czy też jest rolą i maską, jaką mężczyźni zmuszeni są wypełniać i używać chcąc funkcjonować w danym społeczeństwie. W analizie podniesionego problemy warto pozostać blisko sceny. Teatr, bowiem w uchwyceniu przemian kulturowych i estetycznych zdaje się być idealnym narzędziem.
*Giovanni wobec libertynek*
W przeciągu zaledwie ostatniej dekady polskie sceny operowe i teatralne doczekały się kilku głośnych realizacji „Don Giovanniego”. W 1998 roku swoim pomysłem na operę Mozarta szokuje Adam Hanuszkiewicz. Reżyser w programie przedstawienia zaznacza, że historia kochanka wszech czasów odgrywa się „tu i teraz” na deskach Teatru Wielkiego w Łodzi i rządzi się jedną, podstawową zasadą brzmiącą: „pokaż mi swoją sypialnie a powiem Ci kim jesteś”. Aktorzy, bowiem budują swoje postaci za pomocą jednego, wyraźnie grającego na scenie elementu scenograficznego: łóżka. Oczywiście to należące do głównego bohatera charakteryzuję się największa ekstrawagancją i skrajnym estetyzmem. Jest pokryte złotą pościelą i opatrzone lustrami, bezwstydnymi podglądaczami miłosnych igraszek. Hanuszkiewicz tą ekstrawagancką formę uzupełnia o nieco odbiegającą od treści i charakteru libretta da Ponte, interpretację relacji damsko-męskich. Giovanni Włodzimierza Zalewskiego to mężczyzna niemalże całkowicie poddany kobietom. Grane przez Monikę Cichocką, Krystynę Rorbrach i Joanne Woś postaci okazują się równie libertyńskie, co ich kochanek. Pełne namiętności więżą go w silnym uścisku ud. Demonstrują swoją samoświadomość seksualną i wiążącą się z tą świadomością przewagę.
*Don Juan wampiryczny*
Początek drugiego tysiąclecia przynosi jednak nieco inne rozwiązania. Pracę nad „Don Giovannim” w koprodukcji z Los Angeles Opera rozpoczyna Mariusz Treliński. Spektakl już przed premierą zyskuje na rozgłosie. Dyskutowane są kostiumy autorstwa awangardowego projektanta Arkadiusa oraz prezentowani na gdyńskim festiwalu filmowym „Egoiści”. Film, w którym Treliński przedstawia świat młodych, cynicznych i szaleńczo dążących do konsumpcyjnego nasycenia warszawiaków. Podobnym cynizmem charakteryzuje się grany przez Mariusza Kwietnia Don Giovanni. Postać roztaczająca wokół siebie niezwykły czar. Ekstrawagancki kolekcjoner złamanych serc, który nie zawaha się użyć swojego ponadludzkiego uroku przeciwko płci pięknej. Bo takie też są Elwira, Anna i Zerlina- piękne, naiwne i w konsekwencji tragiczne. Giovanni niczym uczeń Markiza de Sade pozbawia swoje ofiary podmiotowości. Traktuje je jak zdobycze, kolejne punkty na drodze ku egoistycznemu zaspokojeniu. Uwodzi Donnę Annę udając pod osłoną nocy jej narzeczonego Don Ottavia. Zwodzi zakochaną Elwirę oraz pozbawia przedmałżeńskiej czystości Zerline. A to wszystko w dynamicznym ciągu scen. Bez czasu na zbędną refleksję i empatię. Bohater wypełnia formułę giovannizmu. Z lubością pozbawia swoje przelotne kochanki niewinności. Niczym wampir wbija się w ich czystość i wysysa z niej energie do dalszych podbojów. To typ męskiego zdobywcy, którego Treliński za sprawą misternie skonstruowanych scen pozbawia realności. A co za tym idzie przemienia w fantom męskości. W scenie balu maskowego Giovanni wybija się ponad innych bohaterów i rozrasta do gigantycznych rozmiarów. Opatrzony ogromnym ogonem z opalizujących w świetle reflektorów pawich piór wygląda niczym bóstwo. Wyszukane chwyty teatralne, wysmakowana, nowoczesna scenografia oraz stylizowane na barok drapieżne kostiumy tworzą pociągający w swym rozmachu świat. Świat, w którym chce się żyć i podobnie jak bohaterowie opery zatracić.
Don Juan w czasach kryzysu
Próbą podstawienia historii Don Juana lustra współczesności jest spektakl Grzegorza Jarzyny. Jego „Giovanni” to studium mężczyzny, który boryka się z własną rolą społeczną, mitem uwodziciela, dominanta i zdobywcy. Rolą, która na skutek współczesnych przemian społeczno-obyczajowych oraz transformacji pojęcia płci staje się fikcją i jałowym szablonem. W spektaklu brakuje, więc konwencjonalnych podchodów, rozmów i powolnych zbliżeń. Bohaterowie bez zbędnych wstępów przystępują do konsumpcji. Dokonują szybkiej, bez emocjonalnej cielesnej transakcji. Postać Andrzeja Chyry pozbawiona jest, bowiem pasji i przyjemności. Ciągle zmaga się z wrażeniem deja vu bo przy każdej kobiecie towarzyszy mu niezmienne i nieustające poczucie znudzenia. Jarzyna pozbawia Giovanniego energii. Kolejne romanse zdają się przebiegać w sposób automatyczny dochodząc do kresu konsumpcji. Twarze bohaterów zastygają w sztucznym bezruchu i pozbawione namiętności bladną upodabniając się do manekinów.
Spektakl zamienia się w opowieść o zdemaskowanym kłamstwie. Służy temu forma przedstawienia. Aktorzy przecież komunikują się za pomocą arii operowych puszczonych z offu (w spektaklu wykorzystano nagranie w wykonaniu Orkiestry Teatru Wielkiego Opery Narodowej pod dyr. Łukasza Borowicza). Zabieg ten odkrywa konwencjonalność miłosnych dialogów. Ujawnia, że rozmawiamy ze sobą obcym, narzuconym językiem. I w końcu pozawala na gest oddzielenia intencji postaci od wypowiadanych przez nią kwestii. W ostateczności hedonizm staje się usprawiedliwieniem i celem samym w sobie. Brak realnej, operowej dramaturgii pozwala na wszechogarniający dekadentyzm. W Giovannim nic się nie zmienia. Nie ma w nim ani forte ani piano. Bohater lawirując między granicami współczesnej kultury, jest nie do uchwycenia. Jego mityczna męskość staje się ulotną ideą. Nikt jej nie poszukuje i nie realizuje. Don Giovanni XXI wieku to Don Giovanni wypalony i bezprodukcyjny. Znudzony własną legendą. Znudzony swoją rolą w zastanym porządku.
Znudzenie to także główny temat „Don Giovanniego” w reżyserii Mariusza Znanieckiego. Kluczem interpretacyjnym do najnowszej premiery Opery Krakowskiej jest film Federico Felliniego „Osiem i pół”. Mamy tutaj do czynienia nie tyle z jawną inspiracją zagraną przez Mastroianniego postacią znużonego reżysera Guido, ale wręcz z chęcią przeniesienia jej na krakowską scenę i w sposób dosłowny utożsamienia z postacią Don Giovanniego. Za sprawą eksperymentalnej syntezy powstaje nowy typ bohatera Mozartowskiej opery. To mężczyzna w czasie kryzysu. Weryfikujący swoją pozycję w społeczeństwie, dotychczasowe osiągnięcia oraz zmagający się z etykietką zwycięzcy. Pobyt w uzdrowisku miał pomóc w ostatecznym rozrachunku. Tymczasem staje się pułapką. Wraz z Elwira (Anna Chierichetti) powracają duchy przeszłości, obecność Anny (Katarzyna Oleś-Blacha) rozpala nowe żądze, a niewinna Zerlina kusi niewinnością. W gruncie rzeczy Don Giovanni jest poddany kobietom. To one stanowią o jego właściwości. Są nieodłącznym elementem jego egzystencji oraz ciągłym, niespełnialnym marzeniem. W swojej realizacji Znaniecki dokonuje ciekawego rozróżnienia. Reżyser dzieli świat głównego bohatera na dwie płaszczyzny. Rzeczywistą i fikcyjną. W obrębie tej drugiej dokonuje się mord na Komandorze oraz powracają wizje haremu- sceny seksualnej oazy szczęśliwości. Okazuje się, więc, że to, co dotąd było charakterystyczne dla postaci uwodziciela w zamyśle reżysera krakowskiego przedstawienia staje się domeną wewnętrznej i zewnętrznej projekcji. Czegoś nierzeczywistego i dającego o sobie znać tylko w ramach struktury wyobrażeniowej.
I choć konsekwencja, z jaką reżyser trzyma się filmowej analogii spotkała się z krytyką ze strony środowiska teatralnego warto docenić walor interpretacyjny głównego bohatera. Chęć odsłonięcia nowego oblicza mitycznego kochanka i operowej ikony męskości, która przecież w czasach zmierzchu tradycyjnie pojmowanej męskości ulega istotnym reinterpretacją.
Historia Don Juana zawróciła w głowie każdej epoce, ale żadnej nie poślubiła. Jest wiecznie powracającym mitem. Spełnia się w niemalże w każdej formule. Uwspółcześnionej i historycznej. Awangardowej i zachowawczej. W żadnej jednak nie daje się zamknąć. To arcydzieło wiecznie kuszące, bo wciąż aktualne. Za każdym razem dojrzymy w nim takiego bohatera, na jakiego pozwalają nam w danej chwili nasze doświadczenia. Podobno każda epoka ma takiego Don Juana, na jakiego zasługują. My żyjemy w czasach feminizacji męskiej tożsamości i krytyki modelu opartego na patriarchacie. Czy w takiej sytuacji możliwa jest tradycyjna wersja mitu?
--
Don Giovanni
Mozart Wolfgang
reż. Hanuszkiewicz Adam
Teatr Wielki Łódź
data premiery:1998-02-07
Don Giovanni
Wolfgang Amadeusz Mozart
reż. Treliński Mariusz
Teatr Wielki-Opera Narodowa Warszawa
data premiery:2002-12-08
Giovanni
wg "Don Giovanniego" Wolfganga Amadeusza Mozarta i "Don Juana" Moliera
reż. Grzegorz Jarzyna
TR Warszawa
data premiery: 21-09-2006
Don Giovanni
Wolfgang Amadeusz Mozart
reżyseria: Mariusz Znaniecki
Opera Krakowska w Krakowie
data premiery: 20-02-2009
--
FOTO: Archiwum Teatru