Trylogia - potocznie mówiąc, cegła w naszej literaturze. I gdyby nie ostatnie sceny zbudowane na mocnych i jak najbardziej poważnych rejestrach, przedstawienie mogłoby zostać prześmiewczą historyjką, w której Sienkiewicz brzmi niezwykle grafomańsko i zabawnie. Klata jednak miesza sceny w gatunku obyczajowo-komicznym, z obrazami prawdziwych miłosnych uniesień oraz rzetelną lekcją patriotyzmu.
Unowocześnienie dzieła, a więc przedstawienie go we współczesnych dekoracjach i strojach, choć typowe dla teatru Klaty, ma tutaj wyjątkowo sensowne zastosowanie. Reżyser w końcu pokazuje dzisiejszą percepcję dzieła „ku pokrzepieniu serc”. Czy nadal miłosne rozterki budzą takie emocje, a bitwa o Zbaraż przeraża dramatyzmem i krwawością? Raczej budzą śmiech, nieraz z westchnięciem politowania. Jednak patriotyzm graniczący z fanatyzmem się nie zmienił, nie zmieniła się kategoria ludzi i ich myślenie o Polsce. Matka Boska wydaje się „skumplowana” z Kmicicem, scena pochodu z obrazem, pomimo swojej powagi, przypomina odpust. Choć Klata krytykuje, widać tu pewną słabość do swych bohaterów, cichą sympatię, być może świadomość ich roli w narodowej kulturze i, w gruncie rzeczy, wspólnoty.
Mieszają się tony serio i te prześmiewcze, rejestry wysokie i aż nazbyt dosłowne i dosadne.
Nieraz te drugie wydają się być w przytłaczającej większości, co cienką linią oddziela mądrą analizę od banału. Homoseksualne skłonności Bogusława Radziwiłła (Błażej Peszek), są może zbyt oczywiste, zbyt gagowe. Gdy już widz ma ochotę w duchu skrytykować za to reżysera, ten znów zaskakuje jakąś zdumiewającą, plastyczną sceną. Trzeba przyznać, że wyczucie konwencji i sceniczności Klata ma niebywałe. Odzwierciedla to w końcu sama scenografia, przedstawiająca Kościół na Jasnej Górze przemieniony na lazaret. Nie tylko świetnie rozplanowana zostaje przestrzeń sceniczna, ale to także proste i genialne zarazem odzwierciedlenie stanu ducha, polskości i samego spektaklu.
Zakończenie spektaklu tworzy swoistą klamrę kompozycyjną ze słynnymi słowami „Panie pułkowniku Wołodyjowski! Larum grają, a ty nie wstajesz”. Warto także zwrócić uwagę na sceny, w których Klata odwołuje się do wydarzeń polskiej historii współczesnej. Niezwykle krwawa jatka urządzona przez Azję Tuhajbejowicza może być odczytywane jako zbrodnia katyńska, zaś zejście Wołodyjowskiego ze sceny przypomina, nie tylko ucieczkę, ale i wchodzenie w, kulturowo i historycznie znaczący, kanał. Takie sceny, w których Klata nie tylko daje możliwości do śmiechu, ale wzrusza ukazaniem prawdziwej miłości czy prowadzi analizę polskiej pamięci zbiorowej, potwierdzają, że owa cienka granica nie została przekroczona. Podkreślają wręcz, że była to szaleńcza jazda, ale zdecydowanie warta poddania jej się w pełni.
--
Trylogia
wg powieści Henryka Sienkiewicza
adaptacja: Jan KLATA i Sebastian MAJEWSKI
reżyseria: Jan KLATA
scenografia: Justyna ŁAGOWSKA
premiera: 21 lutego 2009 – Teatr Stary Kraków
--
FOTO: Bartłomiej Sowa