9 sierpnia 1969 roku w posiadłości przy Cielo Drive w zamożnej dzielnicy Los Angeles została zamordowana piękna aktorka, żona reżysera Romana Polańskiego Sharon Tate, a wraz z nią ich nienarodzone dziecko. Oprócz Tate zginęli jej goście: słynny fryzjer hollywoodzkich gwiazd Jay Sebring, przyjaciel Polańskiego z czasów studiów w łódzkiej Filmówce Wojtek Frykowski i jego narzeczona, córka potentata kawowego Abigail Folger. Piątą, przypadkową ofiarą był 18-letni znajomy dozorcy.

Mordercami były dzieci-kwiaty, członkowie hipisowskiej komuny zwanej Rodziną, wyznawcy charyzmatycznego przywódcy – Charlesa Mansona.

Vincent Bugliosi, główny oskarżyciel w sprawie Mansona i trzech działających na jego rozkaz młodych zabójczyń, Susan Atkins, Patricii Krenwinkel i Leslie Van Houten, relacjonuje przebieg najgłośniejszego w dziejach USA procesu, dotyczącego zbrodni, której motyw był równie przerażający, jak jej okrucieństwo.

Ilekroć ludzie podporządkowują się ślepo jakiemuś przywódcy i robią to, czego on wymaga – czy to będzie kult satanistyczny, fanatyczny odłam Ruchu Jezusa, skrajne polityczne ugrupowanie czy tez psychodeliczny kult nowej wrażliwości – zagrożenie istnieje. Jedyna nadzieja w tym, że żadna z owych grup nie spłodzi kolejnego Charlesa Mansona. Naiwnością byłoby wierzyć, że taka przerażająca możliwość nie istnieje.
– Vincent Bugliosi

Książka doczekała się ekranizacji, tłumaczeń na większość języków oraz wydań na całym świecie. Tylko w USA została sprzedana w nakładzie 7 milionów egzemplarzy.


HELTER SKELTER. Prawdziwa historia morderstw Mansona
Vincent Bugliosi i Curt Gentry
Posłowie: Vincent Bugliosi
Tłumaczenie: Mirosław P. Jabłoński
Projekt okładki: Kuba Sowiński
Wydawnictwo Szafa,  2010



FRAGMENT KSIĄŻKI

Przesłuchanie Polańskiego z użyciem wykrywacza kłamstw przeprowadził w Parker Center porucznik Earl Deemer.
–    Masz coś przeciwko temu, żebym zwracał się do ciebie Roman? Ja mam na imię Earl.
–    Dobra... Skłamię raz czy dwa podczas testu, a potem powiem ci o tym. W porządku?
–    W porządku...
Deemer spytał reżysera, w jakich okolicznościach poznał swoją żonę.
Polański westchnął, a potem zaczął wolno mówić.
–    Poznałem ją cztery lata temu na jakimś przyjęciu u Marty’ego Ransohoffa – okropnego hollywoodzkiego producenta. Facet, który wyprodukował „Beverly Hillbillies” i temu podobne gówna. Ale uwiódł mnie swoją gadką o sztuce i podpisałem z nim kontrakt na zrobienie tego filmu, wiesz, tego pastiszu horroru o wampirach. Sharon poznałem na tym właśnie przyjęciu. Kręciła wtedy dla niego w Londynie inny film. Była tam sama. Ransohoff powiedział: „Zaczekaj, aż zobaczysz naszą główną gwiazdę, Sharon Tate!”.
Uznałem, że jest całkiem ładna, ale nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Potem spotkałem ją ponownie. Zabrałem ją gdzieś. Dużo rozmawialiśmy. A ja wtedy byłem zainteresowany tylko tym, żeby przelecieć dziewczynę i iść dalej. Miałem za sobą bardzo złe małżeństwo. Kilka lat wcześniej. Nie złe, było piękne, tylko że moja żona dała mi kopa w dupę, więc wtedy byłem zadowolony, bo podobałem się kobietom, i po prostu pieprzyłem wszystko, co było pod ręką.

No więc, spotkałem się z nią kilka razy. Wiedziałem, że jest z Jayem. [Ransohoff] chciał, żebym zaangażował ją do swojego filmu. Zrobiłem jej próbne zdjęcia. Kiedyś wcześniej chciałem ją gdzieś zabrać, a ona robiła jakieś trudności, to chciała iść, to nie chciała, więc powiedziałem „Pieprz się” i odłożyłem słuchawkę. Prawdopodobnie to był początek wszystkiego, kapujesz?
–    I w ten sposób uwiodłeś ją słodkimi słówkami…
–    Tak. Zaintrygowałem ją. Naprawdę rozgrywałem to na zimno i bardzo długo się z nią umawiałem, zanim... A potem zacząłem rozumieć, że się jej podobam.
Pamiętam, że spędziłem noc – zgubiłem klucze – i spędziłem noc w jej mieszkaniu, razem z nią w jednym łóżku, wiesz. I wiedziałem, że seks nie wchodzi w rachubę. Była tego rodzaju dziewczyną.
Chodzi mi o to, że coś takiego przytrafiało mi się naprawdę rzadko!
A potem, gdy byliśmy w plenerze i kręciliśmy film, spytałem ją: „Może pokochałabyś się ze mną?”, a ona odparła bardzo słodko: „Tak”. I wtedy pierwszy raz poruszyła mnie jakoś. Zaczęliśmy regularnie sypiać ze sobą. A ona była taka słodka, taka cudowna, że nie mogłem w to uwierzyć, kapujesz? Miałem za sobą złe doświadczenia i nie mogłem uwierzyć, że taka kobieta jak ona w ogóle istnieje; ja zaś czekałem długi czas, żeby mi pokazała, jaka jest naprawdę.
Była piękna, nie stosowała tych wszystkich gierek. Była fantastyczna. Kochała mnie. Mieszkałem sam. Nie chciałem, żeby się do mnie przeprowadziła. A ona powiedziała: „Nie chcę cię stłamsić, chcę tylko być z tobą”, i takie tam. A ja na to: „Wiesz, jaki jestem, dupczę na lewo i prawo”. A ona: „Nie chcę cię zmieniać”. Była gotowa na wszystko, żeby po prostu być ze mną. Była, kurwa, aniołem. Była wyjątkową kobietą, drugiej takiej już w życiu nie spotkam.
Deemer spytał z kolei, jak reżyser poznał Sebringa. Do spotkania doszło w londyńskiej restauracji, wyjaśnił Polański, opisując, jak się denerwował i jak Jay przełamał lody, mówiąc: „Rozumiem cię, facet, rozumiem”. Poza tym, „zdawał się być zadowolony, że widzi Sharon szczęśliwą”. Podczas ich kilku kolejnych spotkań Roman czuł się trochę nieswojo.
–    Kiedy przyjechałem do Los Angeles i zamieszkałem tutaj, zaczął przychodzić na nasze przyjęcia, i tak dalej. Bardzo go polubiłem. Jay był niezwykle miłym człowiekiem. Och, wiem o jego upodobaniach. Lubił chłostać związane dziewczyny. Sharon mi o tym powiedziała. Raz związał ją w łóżku. I powiedziała mi o tym. Żartowała sobie z niego... Dla Sharon to było zabawne, ale i smutne...
Był u nas częstym gościem. Po prostu wciąż kręcił się po domu i czasami Sharon nawet gniewała się na niego, że zostaje zbyt długo.
Uważam, że na początku naszego związku nadal kochał Sharon, ale potem mu to minęło. Jestem tego pewien.
–    A zatem nie było żadnych oznak świadczących o tym, że Sharon mogłaby wrócić do Sebringa?
–    Nie ma mowy! To ja ciągle kręciłem coś na boku. Dla Sharon stanowiło to poważny problem, ale z pewnością nie była zainteresowana Jayem.
–    Czy była zainteresowana innymi mężczyznami?
–    Nie! Żaden nie miał szans się do niej zbliżyć.
–    Okay, rozumiem. Możemy chyba zacząć. Powiem ci, Roman, jak to działa.
Deemer wyjaśnił zasadę działania wykrywacza kłamstw, dodając:
–    Ważne, żebyś się nie ruszał. Wiem, że dużo gestykulujesz. Jesteś typem bardzo emocjonalnym, aktorem, więc to będzie dla ciebie trudne... Ale gdy włączę ciśnieniomierz, chcę, żebyś siedział spokojnie. Kiedy jest wyłączony, możesz wymachiwać rękami. W granicach rozsądku.
Po poinstruowaniu Polańskiego, żeby ograniczył swoje odpowiedzi do „tak” i „nie” i zachował wszelkie wyjaśnienia na później, Deemer rozpoczął przesłuchanie.
–    Czy masz ważne kalifornijskie prawo jazdy?
–    Tak.
–    Jadłeś dzisiaj lunch?
–    Nie.
–    Czy wiesz, kto pozbawił życia Wojtka i pozostałych?
–    Nie.
–    Palisz?
–    Tak.
Następuje długa przerwa, po czym Polański zaczyna się śmiać.
–    Co chcesz osiągnąć, pieprząc tak sprawę? Muszę zacząć wszystko od początku!
–    Przepraszam.
–    Spójrz na skok ciśnienia swojej krwi, gdy skłamałeś na temat palenia papierosów. Bum, bum, bum, jak na klatce schodowej. Okay, zacznijmy od nowa... Czy jesteś teraz w Los Angeles?
–    Tak.
–    Czy miałeś jakiś udział w zamordowaniu Wojtka i pozostałych osób?
–    Nie.
–    Jadłeś dzisiaj lunch?
–    Nie.
–    Czujesz się odpowiedzialny za śmierć Wojtka i pozostałych?
–    Tak, czuję się odpowiedzialny za to, że nie było mnie tam wtedy; to wszystko.
–    Czy zastanawiając się nad tym wszystkim, co – jak sądzę – musiałeś robić, doszedłeś do wniosku, że celem tego zamachu była jakaś konkretna osoba? Nie sądzę, by przyszło ci na myśl, że chodziło o Sharon; że ktokolwiek mógł być do tego stopnia na nią wściekły. Czy jest ktoś, kto twoim zdaniem mógł stanowić cel tego ataku?
–    Przemyślałem to wszystko. Ja mogłem być celem.
–    Dlaczego tak uważasz?
–    To mogła być zazdrość, spisek czy coś takiego. Nie chodziło bezpośrednio o Sharon. Gdyby Sharon była celem, to by znaczyło, że i ja nim byłem. Celem mógł być Jay. Mógł być Wojtek. A mogło to być zwyczajne szaleństwo – ktoś po prostu postanowił, że popełni zbrodnię.
–    Co na przykład mógł zrobić Sebring, by stać się celem podobnego ataku?
–    Może chodziło o pieniądze. Słyszałem także sporo plotek na temat narkotyków, handlu narkotykami. Trudno mi w nie uwierzyć...
Polański uważał, że Sebring był „dobrze sytuowanym człowiekiem”, jednak ostatnio dowiedział się, że Jay miał wielkie długi.
–    Niezły sposób ściągania długów. Gdy ktoś przychodzi i zabija pięcioro ludzi, nie jest zwyczajnym poborcą należności.
–    Chciałem powiedzieć, że z powodu kłopotów finansowych Jay mógł się zapuścić w jakieś niebezpieczne rejony, żeby zarobić forsę, rozumiesz? Z rozpaczy mógł się związać ze światem przestępczym.
–    Gdy wykluczymy Sharon i dziecko, z trójki pozostałych za logiczny cel uważasz Sebringa?
–    W tej zbrodni brak logiki. Gdy zastanawiam się nad jej motywem, poszukuję czegoś, co odbiega od standardów, z którymi masz do czynienia w pracy policyjnej – czegoś dziwacznego...
Deemer spytał Polańskiego, czy po zrealizowaniu „Dziecka Rosemary” otrzymywał listy z pogróżkami. Reżyser przyznał, że tak, i wyraził następujące przypuszczenie:
–    Może to miało związek z czarną magią, jakimś kultem. Te egzekucje, ta tragedia wskazuje, że musiał to zrobić jakiś maniak. Nie zdziwiłbym się, gdybym to ja stanowił cel. Pomimo całej tej historii z narkotykami. Myślę, że policja lubi rzucić się zbyt pośpiesznie na tego typu trop. Bo to jest rutynowy sposób prowadzenia sprawy. Jeśli chodzi o Wojtka, to jedyny związek z narkotykami, o jakim wiem, polegał na tym, że palił marihuanę. Jay również. Plus kokaina. Wiem, że wciągał. Z początku sądziłem, że to tylko taki okazjonalny kop, ale gdy rozmawiałem o tym z Sharon, powiedziała mi: „Żartujesz? Robi to regularnie od dwóch lat”.
–    Czy Sharon próbowała innych narkotyków poza marihuaną?
–    Nie. Zanim się poznaliśmy, zażywała LSD. Wielokrotnie. Po naszym spotkaniu przedyskutowaliśmy to... Ja wziąłem kwas trzy razy. Kiedy to było legalne – dodał, śmiejąc się.
Potem, już na poważnie, Polański opisał jedyny wypadek, gdy zażyli wspólnie LSD, pod koniec 1965 roku. Był to trzeci eksperyment Polańskiego, a Sharon piętnasty lub szesnasty. Zaczęło się całkiem miło, rozmawiali przez całą noc. Ale „rano zaczęła się miotać i krzyczeć, byłem tym przerażony. A potem, gdy jej przeszło, powiedziała: «Mówiłam ci, że nie mogę tego brać; kończę z tym». I to był koniec – i dla niej, i dla mnie”.
–    I mogę ci powiedzieć bez dalszych pytań, że nie zażywała żadnych innych narkotyków, poza marihuaną. Zresztą paliła rzadko. A w czasie ciąży to w ogóle nie wchodziło w rachubę; tak bardzo była przejęta swoim przyszłym macierzyństwem, że nie zrobiłaby czegoś takiego. Raz nalałem jej kieliszek wina i nawet go nie tknęła.
Deemer ponownie zadał reżyserowi pytania testujące, po czym zakończył przesłuchanie usatysfakcjonowany tym, że Roman Polański nie ma nic wspólnego z zamordowaniem swojej żony i pozostałych osób ani nie posiada żadnych informacji na ten temat.
Przed wyjściem Polański oświadczył:
– Jestem teraz fanem tego urządzenia.

Chciał, żeby przesłuchano w ten sposób jego przyjaciół.

–    Trzeba jednak działać powoli, żeby nie nabrali jakichś podejrzeń. Nikt nie wie, że tu jestem. I nie chcę, żeby wiedzieli, że w jakikolwiek sposób usiłowałem pomóc policji, rozumiesz? Uważam, że dzięki temu będą bardziej szczerzy.
–    Musisz żyć dalej.
Polański podziękował mu, zapalił papierosa i wyszedł.
–    Hej, myślałem, że nie palisz.
Ale Polańskiego już nie było.