Radiowy Teatr Piosenki Agnieszki Chrzanowskiej kontynuuje działalność oraz linię programową Teatru Piosenki w Centrum, którego głównym założeniem było prezentowanie szerokiej publiczności piosenek na wysokim poziomie literackim i interpretacyjnym.
Chrzanowska przyzwyczaiła już swoją publiczność do stałego (wysokiego) poziomu wykonywanych przez siebie kompozycji. Równie wysokie wymagania stawia wobec artystów zapraszanych przez siebie do Teatru Radiowego. Są to wykonawcy, którzy samodzielnie tworzą swój repertuar, sami piszą swoje teksty lub komponują muzykę. Dla Agnieszki Chrzanowskiej, która wybiera zespoły i wokalistów, najważniejsza jest świadomość tekstu, charakterystyczny styl wypowiedzi, gdy artysta chce większych emocji i głębszego wyrazu, niż podczas wykonywania pisanych na akord piosenek o wszystkim i dla wszystkich.
Andrzej Bienias, razem z zespołem Stowarzyszenie Konstruktorów Słów i Dźwięków, jest najlepszym przykładem związku poety-muzyka-aktora z wykonywanym przez siebie utworem artystycznym. Nic do ukrycia – tytuł koncertu, a także towarzyszące mu zapowiedzi, przywoływały skojarzenia z polską tradycją bardów, mówiących ze sceny o polityce i współczesnej kondycji społeczeństwa. Istniało zagrożenie przewidywalnych tekstów o pokoleniu JP2 i supermarketach otwartych w niedzielę. Ale… czasami na scenie dochodzi do zdarzenia, które odbiorca podświadomie zaczyna wchłaniać, nie poprzez układ nerwowy, recepcyjny, ale przez skórę. Słowa, które komponują się w teksty Andrzeja Bieniasa należą do tych, których słucha się w skupieniu i zrozumieniu. Jego mocny głos nie daje się zbyć nieświadomym potaknięciem. Takim głosem mówi się wszystko wprost. Jest w nim coś z ostatnich występów Włodzimierza Wysokiego, gdy już ze wzmożoną świadomością śpiewał o koniach narowistych gnających w przepaść. W tę przepaść zdaje się czasem gnać głos Andrzeja Bieniasa, jest w nim ten sam żar. Żar schłodzony zaraz przez dowcipny komentarz, dopowiedzenie, by wszystko, co dzieje się na scenie, nie było tak „bardzo serio”. Odrywając się od rzeczywistości sceny, zaczynamy analizować. Powracać do myśli, że czego byśmy nie zrobili, to i tak wszyscy jesteśmy równi i podobni do siebie – bez znaczenia po której stronie rampy stoimy. Wokalista prosi nas, byśmy nie dali się „wkręcić melancholii”, kiedy pierwsza kropla uderzy w szybę.
W pewnym sensie koncert przeznaczony był tylko do wewnętrznego odbioru. Oczywiście padały pytania o istotę człowieka i cały ten genetyczny błąd bycia Polakiem, kiedy zamiast samemu się umyć, dajemy innym mydło. Smutna, mesjanistyczna Polska z nienawiścią w oczach. Żal, trochę jak z Masłowskiej – nawet w Czechach są Czechy, a tylko w Polsce jest Polska. A przecież nad tą Polską też widać niebo. Pozostaje pytanie z zapowiedzi Andrzeja Bieniasa: tylko niebo, czy aż niebo?.
Retransmisja koncertu odbędzie się na antenie Radia Kraków 30 maja
Foto: Olga Śmiechowicz