Niebezpieczeństwo pojawia się jednak wtedy, gdy miasto zostanie potraktowane zbyt machinalnie, bez artystycznej wiwisekcji. Nie pojawia się wtedy żaden pluralizm wypowiedzi, sztuka staje się jednym z wielu elementów znaków ginących w przestrzeni. Książka Urban Legend funkcjonuje w ambiwalentny sposób. Z jednej strony jest pieczołowicie przygotowanym katalogiem, dokumentującym zeszłoroczny, poznański festiwal sztuki o tym samym tytule. Z drugiej strony – staje się alternatywnym przewodnikiem po mieście, po jego zakamarkach i przykrytych warstwą ulicznego kurzu legendach.

Czerwono-czarna okładka z połączonymi strzałkami znakami budzi skojarzenie z nowym rodzajem mapy, nieokreślającej do końca, gdzie i jak potoczy się wyprawa. Najbardziej ekscytujące podróże to takie, w których schodzi się z bezpiecznego szlaku. Dróżka w lesie kończy się, a prawdziwa przygoda zaczyna się tam, gdzie promień rzeczywistości powoli zanika w odmętach legend i baśni.

Projekt Urban Legend był właśnie takim zejściem ze ścieżki, performatywnym odkrywaniem nowego folkloru miasta, nasłuchiwaniem dobrze znanych opowieści, pulsujących pod tkanką ulic i wyrastających z asfaltowych dróg bloków. Sama legenda miejska (która posłużyła jako motyw przewodni festiwalu) jest najlepszym przykładem nowych narracji miejskich. Są to najczęściej mrożące krew w żyłach historie, które przydarzyły się „koleżance koleżanki” albo „znajomemu sąsiadki”, kończące się uspokajającym morałem. Wszystkie legendy miejskie opierają się na podobnym schemacie fabularnym, zaczynają się w najbardziej zwyczajnych miejscach takich jak autobusy, centra handlowe czy na drodze wiodącej przez osiedle, na którym mieszka bohater całej historii. Następnie bohaterowi przydarza się coś niesamowitego, makabrycznego, co zaburza na moment dobrze oswojoną przestrzeń, wprowadzając do niej element zaskoczenia, pułapki na przyzwyczajenia. Jednak ostatecznie cała opowieść kończy się pozytywnym rozwiązaniem i może być przekazywana dalej jako zabawna anegdotka czy historia z morałem.


W ramach festiwalu zaproszeni artyści podjęli się stworzenia prac, nie rzadko pozwalających na odczytanie na nowo dobrze znanych wszystkim miejsc. Poznań stał się na jeden dzień miastem z pogranicza snu i jawy, przestrzenią harmonijnego funkcjonowania heterotopii. U podstaw pragnienia podróży leży chęć odkrycia nieznanego, porzucenia dotychczasowego życia, nadania mu nowej jakości i sensu. Samo opowiadanie o podróży wydaje się zadaniem karkołomnym, wymaga od opowiadającego dużej dozy obiektywizmu i sprawnego konstruowania narracji.

Nawet ta sama podróż dla każdego z jej uczestników może być czymś innym. Mimo funkcjonowania w tej samej przestrzeni, każdy z nich zwróci uwagę na coś innego. Redaktor wydawnictwa Urban Legend Paweł Leszkowicz został postawiony przed nie łatwym zadaniem stworzenia przewodnika nienarzucającego jedynej słusznej wizji tego niezwykle efemerycznego festiwalu. I co najciekawsze...udało mu się!


Po budzącej obietnicę niezwykłej wyprawy okładce, czytelnik znajduję tradycyjną mapę przedstawiającą miejsca lokalizacji prac. Ubiegłoroczny festiwal rozpoczął się od happeningu Love Stories Izabelli Gustowskiej w parku Sołackim. Było to pierwsze nawiązanie do legendy miejskiej. W opowieściach mieszkańców Poznania park uchodzi za miejsce niezwykle urokliwe, owiane mgłą romantyzmu i tajemnicy. Jak chce legenda, każda młoda para, która odbędzie tu swoją sesję fotograficzną po ceremonii zaślubin żyć będzie w szczęściu i dobrobycie. Gustowska postanowiła wykorzystać tę opowieść, zapraszając do udziału wszystkich tych, którzy na moment chcieliby poczuć się nowożeńcami. W efekcie park zapełnił się dziewczętami w białych sukniach i asystującymi im chłopcami w czarnych garniturach. Jedni biegali z balonami, inni jeździli na rowerach...Całą atmosferę można by było przyrównać do Szekspirowskiego „Snu nocy letniej”.Obecnie w parku nie uświadczymy tylu młodych par, jednak atmosfera miejsca wciąż działa.


Prac odnoszących się do fantastycznych opowieści było podczas festiwalu znacznie więcej. Wystarczy wspomnieć tablicę upamiętniającą obecność pioruna kulistego na Chwaliszewie (co ciekawe jest to jedyna praca jaka pozostała po festiwalu) Jakuba Czyszczonia i Honzy Zamojskiego. „Lewitujący” most Przemysława Nowaka czy figura Edgara Allana Poego autorstwa Piotra Kurki znajdująca się na moście św. Rocha. Motyw mostu jako przestrzeni działań artystycznych w kontekście festiwalu o legendach miejskich wydaje się niezwykle inspirujący i pobudzający wyobraźnie. Według dawnych podań, mosty łączyły rzeczywistość ze snami. Nocą, gdy miasto spało pogrążone we śnie przechadzały się nimi duszę zmarłych, które szukały kontaktu ze swoimi żyjącymi bliskimi.


Skoro mamy duchy, powinny być też czarownice. Kim są współczesne wiedźmy? Czy w ogóle jeszcze istnieją? Tematykę tę podjął tajemniczy duet w składzie Alexis Anorexis i Marjia Hysteria w pracy Virgins Deluxe Edition. Czarownica to nie tylko nazwa określająca kochankę diabła, ale często pojawia się jako epitet określający kobietę pewną siebie i zdolną do „owijania mężczyzn wokół małego palca”. Takie kobiety bywają obiektem zazdrości innych przedstawicielek płci pięknej. Motyw kobiecej zazdrości i wynikającego z tego wykluczenia pojawia się w pracach Agaty Michowskiej Dziewczynka i szczury, odnoszącej się do legendy o pięknej dziewczynie Adelce. Anna, Barbara, Elżbieta, Katarzyna Katarzyny Podgórskiej-Glonti upamiętnia historię prawdziwą, która posłużyła jako podwaliny legendy o poznańskim pręgierzu.


Urban Legend nie odnosiły się tylko do rzeczywistości baśniowej. Legenda miejska jest tworem współczesnym i nierzadko obnaża pewne sprzeczności czy paradoksy funkcjonowania nowoczesnego miasta. Na ten typ narracji zdecydowała się druga część artystów. Piotr Bosacki w filmie „Jak Greisera wieszali” przypomina historię Arthura Greisera, byłego namiestnika III Rzeszy w Poznaniu, skazanego na śmierć przez powieszenie w 1946 roku. Na historię miasta, składają się w dużej mierze miejsca, których już nie ma. Jednak mimo braku fizycznej obecności, ów dojmujący brak wypełnia pozostałą pustą przestrzeń. Taki rodzaj historii został przywołany w realizacji Sylwii Czubały Bałtyk, mającej miejsce przed nieistniejącym już kinem. Miasto w swoim dynamicznym rozwoju coraz częściej dąży do pewnego rodzaju gettoizacji przestrzeni. Elementy nie współgrające z założeniami nowoczesnej metropolii są najczęściej spychane na peryferia. Bogate osiedla oddzielają się od reszty specjalistycznymi zabezpieczeniami. Wytwarza się pewnego rodzaju paradoksalna sytuacja. Miasto, które u swoich podstaw ma ideę demokracji, staje się przestrzenią zamkniętą, dostępną jedynie dla wybranych. Grupa Bergamot w pracy „Życie organicznie” odniosła się krytycznie do problemu bezdomnych, który miał miejsce w Poznaniu. Miasto wydało pokaźną sumę pieniędzy na walkę z problemem żebractwa. Artyści w przewrotny sposób wykorzystali tę historię i budynek Muzeum Narodowego. Klasyczne muzeum jest instytucją odseparowaną od miasta. To przestrzeń sacrum, kontemplacji, obcowania z tym, co nie jest dostępne na zewnątrz. „Życie organiczne” dzieje się w przyszłości niepewnej, ale niebezpiecznie realnej, gdzie to co tworzy folklor miasta zostaję zepchnięte, wymazane, jako element zbędny, zaburzający utylitarną wizję. W podobnej sytuacji znalazł się właściciel słynnej w całym Poznaniu budki z kurczakami, mieszczącej się przy placu Wiosny Ludów. Od dłuższego czasu opiera się on wielkiej galerii handlowej „Poznański kupiec”, która chce zawłaszczyć teren dla powiększenia swojej powierzchni handlowej. Wojtek Duda i Rafał Jakubowicz wskazali swoją pracą na wieczny konflikt pomiędzy neoliberalnym handlowcą a właścicielem prywatnego biznesu.



Urban Legend jest książką przemyślaną od początku do końca. Patrząc na całość publikacji, bez wątpienia można stwierdzić, że zamierzenie autorów by stworzyć alternatywny przewodnik po mieście zakończyło się sukcesem. Ale nie tylko. To również bardzo dobrze opracowany katalog, który przybliża ten niecodzienny festiwal sztuki. Głównym problemem wydawnictw dokumentujących krótkotrwałe działania artystyczne, dziejące się w konkretnym miejscu i czasie, polega na trudności w ich uchwyceniu. Standardowe opracowanie wydarzenia, polegające na bogatym zbiorze fotografii czy zestawieniu kilku tekstów krytycznych nie zawsze spełnia swoją rolę. Nie rzadko powstaje publikacja, świetnie przygotowana, ale pozbawiona czegoś, co pozwala czytelnikowi na wczucie się czy przeżycie wszystkiego jeszcze raz. Twórcom Urban Legend udało się uniknąć tego problemu. Do książki dołączona jest płyta cd z nagraniem całej trasy, jaką przemierzyli uczestnicy. Dzięki temu „przeżycie” festiwalu staję się możliwe i dostępne dla każdego. Zarazem teksty wprowadzające w tematykę „Urban Legend” są lekkie i przypominają bardziej swobodne opowieści niż naukowe opracowanie tematu. Izabela Kowalczyk w swoim artykule Czy w Poznaniu pojawił się duch Beuysa? opisuje własne wrażenia po odbytej wycieczce. Z kolei Filip Graliński przybliża czym w ogóle jest legenda miejska.


Bogaty materiał ilustracyjny (przygotowany przez Ludwikę Gnyp) przybliża konkretne realizacje połączone z krótkim komentarzem artysty, oraz z historycznymi anegdotkami Pawła Leszkowicza. Wszystko to pozwala na zwiedzanie miasta jako przestrzeni „po-festiwalowych” jak i jako osobnego obszaru zabarwionego historią.

Dodatkowo „artystyczne legendy” uzupełniają zebrane przez Oleksiy'ego Artyshuk'a i Armin Mikos historie krążące przez wiele lat po Poznaniu. Edward Pasewicz przygotował Kilka ciemniejszych opowiastek - odrobinę mrożących krew w żyłach historii, urozmaicających i nadających nowych barw historii o współczesnym folklorze miasta. Nie pozostaje nic innego jak spakować plecak, zaopatrzyć się w „Urban Legend” i wyruszyć w stronę Poznania.


http://urbanlegend.pl