Jezus na prezydenta

Zbigniew Masternak
Korporacja ha!art, 2010

Zbigniew Masternak – (urodzony w 1978 r.) prozaik, dramaturg, autor scenariuszy filmowych. Studiował prawo, polonistykę oraz scenariopisarstwo. Pracuje nad autobiograficznym cyklem powieściowym Księstwo; dotychczas opublikował trzy książki: Niech żyje wolność (2006), Chmurołap (2007), Scyzoryk (2008). Pierwsza z nich została przetłumaczona na wietnamski i macedoński. Na podstawie jego opowiadań powstały dwa filmy zrealizowane w warunkach kina niezależnego: Wiązanka (2003) i Stacja Mirsk (2005), Niech żyje wolność zostanie niebawem zekranizowana przez Andrzeja Barańskiego. Pochodzi z Piórkowa (Góry Świętokrzyskie), mieszka w Krakowie.


fragment
(…)
Jezus modli się. Pukanie do drzwi. Jezus przerywa modlitwę i otwiera drzwi. Wchodzi Wysmukły – widać, że kona ze zmęczenia.
 – I co, znalazłeś ją? – pyta Jezus.
 – Chyba zapadła się do piekła, tam gdzie jej miejsce! Całe miasto przetrząsnąłem z moimi chłopakami i nic! – Bandyta zdyszany siada w fotelu. Kładzie na stole kolejne gazety. – A w całym kraju huczy! Wieszają na tobie psy, wszyscy, od lewicy po prawicę! Ci, którzy powinni cię popierać, są najgorsi! Co to za kraj!
Jezus siedzi w milczeniu. Znów rozlega się pukanie do drzwi. Jezus otwiera. W progu stoi Magda M.
 – Przepraszam Jezu… – mówi zapłakana. – Kimkolwiek jesteś. Nie chciałam tego zrobić…
 – Ale zrobiłaś, ty szmato! – Łotrzyk podrywa się z fotela i biegnie do kobiety, wymachując pięściami. – Zatłukę cię!
Jezus zastępuje mu drogę. Zasłania kobietę swoim ciałem. Mężczyźni mierzą się wzrokiem przez chwilę.
 – Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem…
Wysmukły chwyta Jezusa za fraki, ale ten patrzy na niego spokojnym wzrokiem.
 – Mówiłem ci, kurwa, nie wyskakuj mi tu z tą Biblią! Mam już tego dość.
 – Wejdź i siadaj – Jezus podsuwa kobiecie fotel opuszczony przez Wysmukłego.
 – Jeszcze raz przepraszam… Zaproponowano mi za to duże pieniądze. Mam małe dziecko, jestem bezrobotna, zgodziłam się…
Wysmukły jakby nieco się uspokaja.
 – Jak to się odbyło? – pyta. – Tylko nie ściemniaj, bo tak ci sklepię ryło, że się w lusterku nie poznasz!
Magda M. wyciera chusteczką ściekające po policzkach łzy.
 – Parę dni temu zadzwonił ktoś do mnie… Zaproponował dziesięć tysięcy złotych, jak przyjadę do ciebie i się z tobą prześpię.
Kazali mi odsłonić okno w hotelu, żeby fotograf ukryty po drugiej stronie ulicy mógł wszystko sfotografować… Wpłacili mi na konto połowę kwoty, reszta miała być po wykonaniu zadania. Dziś rano do mnie zadzwonili i powiedzieli, że mi nie zapłacą, bo się z tobą… nie przespałam…
 – I co, postanowiłaś wyłudzić te pozostałe pięć kawałków od nas? – pyta Wysmukły szyderczo. – Nic nie dostaniesz!
 – Przyszłam przeprosić. Może da się to wszystko jakoś wyjaśnić?
 – Ciekawe, kurwa, jak? – wścieka się Wysmukły.
 – Mogę o wszystkim opowiedzieć publicznie! – deklaruje kobieta.
 – Świetnie! Jutro w południe zorganizujemy konferencję prasową! I dzięki temu zdobędziemy dodatkową reklamę!
 – Wybaczysz mi, Jezu? – pyta kobieta.
Jezus kiwa głową – w jego oczach radość.

Wysmukły wychodzi z hotelu. Wsiada do bmw, w którym siedzi Ząbek i słucha muzyki techno.
 – Od dziś nie odstępujesz tego sukinsyna ani na krok, zrozumiano?
 – Się wie! – Ząbek kiwa głową w rytm techno.

Sala konferencyjna.
Za biurkiem zastawionym mikrofonami siedzą Jezus i Magda M. Jezus ma na sobie swoją białą, długą szatę, Magda M. jest w granatowej garsonce, ma na oczach czarne okulary.
 – Chciałam oświadczyć, że pomiędzy mną a Panem Jezusem do niczego nie doszło. To ja zakradłam się do jego pokoju jako pokojówka. Rozebrałam się i zaproponowałam seks. Ukryty w sąsiednim budynku fotograf zrobił zdjęcia, które postawiły Pana Jezusa w kłopotliwej sytuacji…

Boss pali cygaro. Siedząc w swoim ulubionym fotelu, ogląda na żywo konferencję prasową Jezusa.
 – Dlaczego pani to zrobiła? – pyta dziennikarka.
 – Dla pieniędzy… Zadzwonił do mnie jakiś typ i zaproponował dużą kwotę… Zgodziłam się… Jestem bezrobotna, mam małe dziecko na utrzymaniu… – Magda M. mówi łamiącym się głosem, spod jej okularów wypływają łzy.
 – Mam pytanie do Pana Jezusa – mówi dziennikarka. – Czy znienawidził pan tę kobietę? Naraziła na szwank pańskie dobre imię.
 – Przyszła do mnie i za wszystko przeprosiła… Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubioną, aż ją znajdzie? Powiadam wam, tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia…
 – Dziękuję… – Magda M. spogląda w kierunku Jezusa.
Padlina wyłącza telewizor i sięga po telefon. Dzwoni do Wysmukłego.
 – Rychu, oglądałem właśnie konferencję tego Jezusa. On coś w sobie ma, może mu się udać. Facet jest konsekwentny w tym, co mówi i robi… Jak tam przedwyborcze sondaże? Co? Niemożliwe! Aż tyle? Ze Świetlistym raczej nie ma szans, ale kto wie… Zabierz go jeszcze gdzieś jutro, może do domu dziecka, albo co… Dzieci się bardzo dobrze kojarzą… Tak, sierociniec to dobra reklama… Niech dziennikarze strzelą kilka dobrych fot, za wszystko zapłacę… – rozłącza się. Głaszcze psa po łebku. Po twarzy błąka mu się cyniczny uśmieszek.

Dom dziecka na Mokotowie.
Jezus siedzi przy biurku i odpowiada na pytania milusińskich.
 – Dzieci, czy macie jakieś pytania do Pana Jezusa? – pyta wychowawczyni.
Dzieciaki spoglądają po sobie niepewnie. Najodważniejsza okazuje się siedmioletnia Andżelika.
 – A jakbym dzisiaj umarła, to poszłabym do nieba?
 – Andżelika, przestań… – wychowawczyni jest zawstydzona. – Proszę jej wybaczyć, ona ma jakąś obsesję śmierci.
 – Andżeliko, nie umrzesz ani dziś, ani w najbliższym czasie. Kiedyś wyjdziesz za mąż, będziecie z mężem bardzo w sobie zakochani, będziesz miała dzieci, a potem wnuki i prawnuki. Dopiero wtedy Pan powoła cię do siebie. Jestem o tym przekonany.
 – A czy będę miał nowych rodziców? – pyta Michałek. – Bo moi mnie nie chcieli. Inni też nie chcą. Chyba jestem brzydki i głupi…
Jezus dostrzega w oczach malucha łzy.
 – Jesteś ładnym i mądrym chłopczykiem. Niedługo twoi rodzice się pogodzą i zabiorą cię do siebie, a wtedy będziesz najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.
 – A cy ty, Jezu, lubis grać w nogę? – dopytuje się Jacuś. – Bo ja chcę zostać piłkazem.
 – Jacek! – strofuje go nauczycielka. Pulchnawa kobietka grozi szkrabowi palcem.
 – Nigdy nie grałem, ale chyba bym polubił. Trenuj wytrwale, a spełnisz swoje marzenia.
 – Jezu, a czy mogę cię dotknąć? – Andżelika rusza w kierunku Jezusa z wyciągniętymi rękoma.
Wychowawczyni próbuje ją zatrzymać.
 – Andżeliko!
 – Ja też chcę! Ja też chcę! – inne dzieciaki rzucają się w kierunku Jezusa.
 – Dzieci! – krzyczy wychowawczyni. – Przestańcie!
Jezus rozkłada szeroko ręce.
 – Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie…
Chmara dzieciaków obsiada Jezusa. Ząbek, który został niedawno przydzielony do ochrony Jezusa, robi dyskretnie zdjęcia. Zbliżenie na jedną z takich fotografii – widzimy szczęście na twarzach dzieciaków.

Jezus budzi się nad ranem i włącza radio. W jednym z porannych programów trwa dyskusja socjologa, teologa i politologa na temat szans Jezusa w wyborach prezydenckich, które już za kilka dni.
 – Uważam, że mamy do czynienia z niezwykłym zjawiskiem społecznym. Ludzie zniechęceni do polityków postanowili zagłosować na kogoś spoza establishmentu… Bez względu na to, czy Jezus rzeczywiście jest Bogiem, czy tylko zręcznym populistą, to działa… – mówi socjolog.
 – Wydaje mi się, że to zwykły oszust – nie zgadza się z nim teolog.
 – Oszust? Czy ja wiem?… – waha się politolog. – W rankingach tylko nieznacznie wyprzedza go Świetlisty, ale za Świetlistym stoi całe centrum i prawica. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia podczas pierwszych polskich wolnych wyborów, kiedy to ni stąd, ni zowąd pojawił się Stanisław Tymiński i omal nie pokonał zasłużonego lidera narodu, jakim był wówczas Lech Wałęsa…
Jezus podnosi się z łóżka i idzie do łazienki. Gdy wraca po kilku minutach, w radiu lecą wiadomości.
 – Dziś w godzinach rannych znaleziono nad Wisłą zwłoki młodej kobiety. Została ukrzyżowana w Parku na Polach Mokotowskich. Policjanci po dokonaniu wstępnych oględzin stwierdzili, że to ciało znanej z afery seksualnej Pana Jezusa Magdy M. Ofiara makabrycznej zbrodni pozostawiła dwuletniego synka…
Wstrząśnięty Jezus wyłącza radio. Po jego twarzy spływają łzy. W tym czasie rozlega się pukanie do drzwi.
 – Otwarte – Jezus mówi ściszonym głosem.
Do pokoju wchodzi Wysmukły – znów z plikiem gazet w ręku.
 – Idziecie ze Świetlistym łeb w łeb! – rozentuzjazmowany bandyta pokazuje mu pierwsze strony gazet, na których widnieją rozmaite słupki z badań opinii społecznej. Zauważa, że Jezusa nie obchodzą doniesienia prasowe. – No, coś taki markotny?
 – Magdę M. zamordowano…
 – Niemożliwe!
 – Została ukrzyżowana na Polach Mokotowskich…
 – O, cholera… To pierwsza ofiara twojej kampanii wyborczej…
 – Zostawiła dwuletniego synka… Nie chcę, żeby trafił do domu dziecka, takiego jak ten, w którym byliśmy niedawno…
Wysmukły długo się zastanawia. W końcu doznaje olśnienia.(…)