Wielka hala ze schodami ewakuacyjnymi donikąd, nieco industrialna przestrzeń, a pośrodku kobieta w rozciągniętym swetrze. Zwykła, rozmemłana, półnaga, pijana, zaniedbana. Ona – kobieta – symbol, „ważniejsza od Chrystusa”, jak powtarza jej Paula. W pierwszej odsłonie zapowiadanego tryptyku _Persona_ Krystiana Lupy obserwujemy Marilyn Monroe uciekającą przed jej własnym, wykreowanym przez producentów i popkulturę wizerunkiem. Monroe próbującą transgresji i wyzwolenia własnej tożsamości spod jarzma narzuconych jej oczekiwań. Marilyn Lupy ma dość bycia słodką, hollywoodzką aktoreczką, grającą w komedyjkach seksbombą z perfekcyjnie uszminkowanymi ustami. Jesteśmy świadkami lęków, bólu, rozpadu osobowości aktorki składającej się jedynie z nieskończonej ilości ról. Przygląda się sobie oderwana od świata, dokonuje bolesnej psychoanalizy, zrzucając wszystkie maski i pozwalając sobie na samotność poza medialnym zgiełkiem.

W tej dziwnej, postindustrialnej kryjówce odwiedzają ją znajomi, których Marilyn potrzebuje i którzy jeszcze bardziej potrzebują jej. To oni wyznaczają jej role, piszą scenariusz życia i czynią z niej ikonę, przedmiot artefaktyzacji, popkulturowy produkt. Wykorzystują Marilyn, aby nadać sens własnemu życiu i własnym działaniom, odnaleźć swoją wartość i znaczenie poprzez wpływ na wykreowanie gwiazdy. Każdy z nich łączy z jej osobą własne marzenia, wizje, zaspokaja potrzeby, wysysa z niej jak wampir siły witalne i potencjał twórczy.
Trochę jak w _Doktorze Caligari_ nie wiemy, kto jest lekarzem, a kto wariatem, kto jest od kogo bardziej zależny i bez kogo nie może normalnie istnieć: Marilyn bez swojego psychoanalityka, czy też on bez niej. Z każdym z nich musi walczyć o własną niezależność, ale ich wyobrażenie na jej temat pokonuje ją w tej bezsilnej walce.

Monroe jest jedną z pierwszych celebrytek – pozbawioną prawa do prywatności, złożoną na ołtarzu mass mediów przez środowisko ją otaczające oraz szeroko rozumianą publiczność – ludzi żądnych sensacji, skandali i gwiazd, spragnionych superbohaterów. Lupa nie śledzi biografii gwiazdy, interesuje go moment rozciągnięty w czasie, chwila potrzebna do odmalowania wewnętrznego portretu, stanu świadomości. Swój spektakl reżyser opiera nie na gotowym tekście, ale na procesie długiej pracy analitycznej i poszukiwawczej, improwizacji, czytania materiałów dotyczących słynnej aktorki, oglądania filmów. Paradoksalnie, Lupa nie wykorzystuje tego wszystkiego, co składa się na współczesny mit Marilyn Monroe, aby o niej mówić. Atakuje nas jej nagością, niemającą nic wspólnego z seksapilem, nieerotyczną nagością zewnętrzną i wewnętrzną. Nie zobaczymy ani nie usłyszymy niczego, co się nam z nią kojarzy i bez czego nie potrafimy jej postrzegać. Nie tak sobie wyobraża Lupa Marilyn, jakbyśmy tego chcieli, jakbyśmy oczekiwali.

Oprócz uprzedmiotowienia prowadzącego do śmierci i badania osobowości, tematem spektaklu są zatarte granice aktorstwa i szerzej: możliwość rozdzielenia rzeczywistości od fikcji, życia od autokreacji, zarówno w naszym świecie jak i w świecie Monroe, a przede wszystkim w mediach. Przykład mogą stanowić zdjęcia Sandry Korzeniak autorstwa Katarzyny Pałetko, które część widzów potraktowała jako niepublikowane fotografie amerykańskiej gwiazdy. Na uwagę zasługuje też heroiczne kreowanie roli przez Sandrę Korzeniak. To do niej należy cały spektakl, od początku do końca obserwujemy poświęcenie aktorki, zmaganie się z rolą, kryzys i obawę, że jej nie sprosta. Tak bardzo chce dobrze zagrać Marilyn – prawie tak, jak ta druga Gruszeńkę... Żałuję, że nie doceniło tego jury festiwalu Boska Komedia, w ramach którego pokazano spektakl w Krakowie.

Wszyscy wiemy, że Marilyn Monroe jest naszą własnością. Kupujemy ją sobie wydrukowaną lub powieloną na czym tylko się da. Kochamy ją jako ubezwłasnowolniony rynkowy produkt, jako seksbombę, gwiazdę wszech czasów, która zrobiła oszałamiającą karierę, od zera do bohatera. Jest naszym fetyszem, fantazmatem. Niepozbawione sensu wydaje się zatem ofiarowanie Marilyn, które zaproponował reżyser w ostatniej scenie. Siła tego obrazu wbija widownię w fotele. Czy kiedykolwiek przed spektaklem Lupy widzieliśmy w tej niedościgłej ikonie Marilyn Monroe człowieka?



_Persona. Marilyn_
Teatr Dramatyczny im. Gustawa Holoubka w Warszawie

scenariusz, reżyseria i scenografia: Krystian Lupa
muzyka: Paweł Szymański
kostiumy: Piotr Skiba
współpraca dramaturgiczna: Marcin Zawada
projekcje wideo: Jan Przyłuski
fotografie: Katarzyna Pałetko
obsada: Sandra Korzeniak, Katarzyna Figura, Piotr Skiba, Władysław Kowalski, Marcin Bosak
premiera: 18.04.2009

Festiwal Teatralny BOSKA KOMEDIA
Kraków 6-13.12.2009


foto: Beata Frysztacka








« powrót